30 sierpnia 2015

Nazywam się Charlotte SimmonsMyli się ten, kto uważa Nazywam się Charlotte Simmons za powieść traktującą o życiu rozwiązłych, amerykańskich studentów. Tak naprawdę książka Toma Wolfe’a to utwór poświęcony analizie stopniowego rozpadu systemu moralności młodej dziewczyny wychowanej w konserwatywnym, wręcz purytańskim środowisku amerykańskiej klasy średniej.

Akcja powieści rozgrywa się na fikcyjnej uczelni Dupont, do której trafia wychowana w małym, górskim miasteczku bohaterka. Studiowanie na tej prestiżowej uczelni, znanej z wysokiej jakości kształcenia i wspaniałych, neogotyckich budynków, jest szczytem marzeń Charlotte Simmons. To dziewczyna wychowana surowo, dla której nocny powrót do domu po 22, włożenie spódnicy przed kolano i używanie jakichkolwiek, nawet „lekkich” wulgaryzmów typu „cholera” przekracza wszelkie normy przyzwoitości. Młoda kobieta dość szybko przekonuje się, że pruderyjne zachowanie i bycie grzeczną dla każdego w żaden sposób nie pomoże jej w nauce,  rozwijaniu kariery i nawiązywaniu kolejnych znajomości. W Dupont królują seks, imprezowanie, prywatne układy i pieniądze. Najważniejsi ludzie pochodzą z bogatych elit, dla których codziennym chlebem są hedonistyczne rozrywki i spełnianie wyuzdanych zachcianek. Pytaniem, jakie stawia autor, nie ogranicza się do prostej odpowiedzi na, czy Charlotte, skromna dziewczyna o niezwykle silnym kręgosłupie moralnym, da się uwieść amoralnemu towarzystwu. Zamiast tego należałoby się zapytać, kiedy to się stanie?

Tom Wolfe nie stworzył powieści o zepsutym środowisku amerykańskich studentów, lecz utwór o niezwykle silnej demoralizacji, upadku obyczajów i kultury, przekupstwie politycznym i manipulowaniu przyszłym elektoratem wyborczym. To wszystko nie dzieje się ad hoc, wręcz przeciwnie. I chociaż sam Dupont to fikcyjna uczelnia chlubiąca się statusem przynależności do prestiżowej Ligi Bluszczowej, to wszelkie inne elementy utworu (takie jak opis pijackich spotkań bractw, seks polityków ze studentkami i zażywanie narkotyków) są jak najbardziej realne. Pisarzowi znakomicie udało się oddać dwulicowość i amoralizm pozornie religijnych i ułożonych elit amerykańskiej klasy średniej. To lektura przywołująca na myśl obłudę społeczeństwa z Przeklętych Joyce Carol Oates oraz Salingerowskiego Buszującego w zbożu. Postać Charlotte staje się zaledwie pretekstem do ukazania wyuzdania i miejscami zezwierzęcenia studentów na przełomie XX i XXI wieku.

Tym, co najbardziej razi w trakcie lektury, jest nadmiar moralizatorstwa. Owszem, pisarzowi bardzo dobrze udaje się uchwycić stopniowe zatracanie własnego „ja” przez Charlotte, niemniej jej przesadne, często wyolbrzymione do granic możliwości zachowania z jednoznacznym piętnem moralnym danej sytuacji są nader sztuczne. Boli także stereotypowe posługiwanie się statusem danego studenta: sportowiec musi być niegodziwy, naukowiec (najczęściej nerd lub zwykły geek) to przykład nieco zakompleksionej, ale bardzo bystrej i poukładanej osoby. Z drugiej strony, niezależnie od tego, Wolfe pokazuje, jak bardzo ważne są w życiu nawet te pozornie błahe decyzje, mogące w znaczący sposób wpłynąć na dalsze życie. Mowa tu o pozornie trudnym wyborze Charlotte, bowiem dziewczyna przez znaczną część powieści waha się, czy związać się z wpływowym, ale zdemoralizowanym koszykarzu, czy też ze spokojnym i ułożonym, nic nie znaczącym w studenckim światku intelektualistą. I chociaż bohaterka z pierwszych rozdziałów powieści nie miałaby co do tego najmniejszych wątpliwości, to już jako dziewczyna, która spędziła cały semestr w Duponcie i nieco zapomniała o swoich wartościach, całkowicie inaczej patrzy na te sprawy. Czy finalny wybór bohaterki zaskakuje? Niekoniecznie, bowiem nawet najbardziej silna osobowość nie zdoła w pełni odeprzeć wszelkich pokus cielesnych i siłą rzeczy w pewnym momencie, znajdując się między wronami, musi krakać jak i one.  Pytaniem jest tylko, czy uda się wybrnąć z takiej sytuacji, czy jednak zawłaszczy całkowicie jej dotychczasowe życie i spowoduje gwałtowną zmianę dotychczasowych poglądów.

Nazywam się Charlotte Simmons to bardzo dobra powieść obyczajowa. Wolfe z niezwykła precyzją opisał każde wydarzenie na uczelni, począwszy od tez stawianych na zajęciach z literatury francuskiej, kończąc na drobiazgowej deskrypcji meczu koszykarskiego. Język pisarza nie zawodzi, autor zręcznie posługuje się zarówno własnymi neologizmami (warto tu wspomnieć chociażby o słowie „seksmitować”, oznaczającym osobę, która musiała opuścić wspólny pokój, by lokator mógł się oddać fizycznemu zbliżeniu), jak i wulgaryzmami (już w drugim rozdziale narrator ochoczo tłumaczy czytelnikowi „pierdolingwę”, czyli ogromny rozrzut semantyczny leksemu „pierdolić”, zajmujący blisko połowę strony). Długie, zawiłe zdania i drobiazgowość detali sprawiają, że mimo swojej przewidywalności, ciężko jest szybko przeczytać blisko 700-stronicową powieść. Jednocześnie Nazywam się Charlotte Simmons to znakomity przykład solidnego, literackiego rzemiosła, mogącego być przykładem dla studentów szeroko pojętej humanistyki. Scena otwierająca powieść (podczas nocnej eskapady dwoje członków bractwa staje się świadkami sceny seksu między studentką a wpływowym politykiem) i następujące po niej wydarzenia (telewizyjne spoty promują przyłapanego kochanka na męża stanu, konserwatywnego i kochającego rodzinę wiernego ojca i męża) znakomicie oddają ironię otaczającej bohaterów rzeczywistości, nakreślonej lekkim i jednocześnie zaskakującym stylem.

Miłośnicy twórczości Toma Wolfe’a mogą być ukontentowani planami wydawniczymi, bowiem Albatros ma zamiar wydać w identycznej szacie graficznej jego kolejne dwie powieści: Honor krwi we wrześniu oraz Fajerwerki próżności w listopadzie 2015 roku. To dobra wiadomość dla czytelników porządnej literatury obyczajowej, która w dogłębny i miejscami szokujący sposób przedstawia ważne i wymagające głębszej refleksji problemy społeczeństwa XXI wieku.

Pattyczak

Tytuł: Nazywam się Charlotte Simmons

Autor: Tom Wolfe

Tytuł oryginalny: I Am Charlotte Simmons 2004

Tłumaczenie: Maciejka Mazan

Wydawnictwo: Albatros

Data i miejsce wydania:  15.06.2015, Warszawa

Oprawa: twarda

Wydanie: II

Liczba stron: 687

ISBN: 978-83-7885-363-3

Recenzja ukazana się pierwotnie na stronie Gildii.

Podsumowanie

Nazywam się Charlotte Simmons

Nazywam się Charlotte Simmons
  • 8.5/10
    Fabuła
  • 9/10
    Stylistyka
  • 9/10
    Wydanie

Zalety

  • Opis rozpadu konserwatywnej moralności
  • Znakomicie opisany świat amerykańskich uniwersytetów
  • Hipokryzja i pycha tak zwanych elit

Wady

  • Miejscami zbyt wiele przekleństw i dosadności w opisach
  • Słaba okładka, lekko się ściera