2 marca 2016

Na krawędzi cieniaW pierwszej części Trylogii Nocnego Anioła Brent Weeks wykreował niesamowity świat z barwnymi postaciami, które potrafiły podejmować racjonalne decyzje, a ich zachowania i wybory okazywały się na ogół uzasadnione. Autor wprowadzał do swojego uniwersum magię powoli, by zarysować jedynie ten aspekt, jakiemu miał poświęcić więcej uwagi w kolejnych tomach. Trzeba przyznać, że Droga cienia okazała się bardzo dobrą pozycją: wciągającą, przemyślaną, gdzie nic nie działo się bez przyczyny. I choć śmiertelność bohaterów wołała o pomstę do nieba, George R.R. Martin nauczył czytelników tego, że nie znają dnia ani godziny, kiedy będą musieli pożegnać swoje ulubione postaci. Problem z trylogią Weeksa pojawia się w jej drugim tomie, gdzie wszystko to, co było pielęgnowane w pierwszej książce, zaczyna się rozpadać.

Kylar Stern pragnie zerwać z dotychczasowym życiem siepacza i poświęcić się opiece nad Elene i Uly. Odmawia wykonania zlecenia na zabicie Króla-Boga i wyprowadza się z bliskimi do innego miasta, zostawiając przeszłość za sobą. A przynajmniej tak mu się wydaje. Obietnica złożona ukochanej kobiecie, że nie będzie więcej zabijał, okazuje się niezwykle trudna w przestrzeganiu – Kylar zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego życie nigdy nie będzie związane ze spokojem i domowym ogniskiem. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy przybywa Jarl i oznajmia bohaterowi, że jego przyjaciel, Logan, żyje. Kylar nie zawaha się przed niczym, by uratować bliską mu osobę.

Powieść można podzielić na dwie części: jedną, która okazuje się historią z taniego romansu, gdzie główny bohater zostaje mentalnie wykastrowany, a jego charakterowi bliżej do tego Edwarda ze Zmierzchu niż postaci z high fantasy, oraz drugą, dzięki której odbiorca odzyskuje wiarę w tę trylogię. Trudno napisać, że dobrze by było, gdyby początek tej pozycji został wycięty i odszedł w zapomnienie, gdyż dalsze wydarzenia są z nim silnie powiązane. Na pewno można stwierdzić, że autor powinien poprowadzić wątek Kylara inaczej – jeżeli już chciał pokazać jego próby walki z przeznaczeniem i własną naturą, nie musiał robić z postaci takiego miłosnego klauna, który cały swój majątek wydaje na kolczyki małżeńskie, tj. odpowiednik naszych obrączek. Niepotrzebny mu dach nad głową, jedzenie, przedmioty codziennego użytku, tylko najdroższe w mieście świecidełka.

Zdecydowanie taki protagonista nie podoba się odbiorcy – pisarz poszedł za daleko w swojej idylli i odebrał bohaterowi  zbyt wiele z jego indywidualności. Na szczęście, choć niestety trochę to trwa,Weeks poszedł w pewnym momencie po rozum do głowy i przywrócił Kylarowi cechy, za jakie czytelnik go ceni. Co więcej, dobudował wokół postaci kolejne historie, dał mu następne moce, z jakich Stern nie zdawał sobie wcześniej sprawy.

Kiedy już wrócimy do wątku głównego, zawirowaniom nie ma końca: więcej spisków, walk, przeszkód do pokonania. Każdy z bohaterów pokazuje swoje inne oblicze; widać, że postaci w wykreowanym przez Weeksa świecie przechodzą przemiany, nie są jednowymiarowi. Wszystko zostaje spotęgowane przez wykorzystanie w powieści turpizmu i naturalizmu – dosadne opisy są bowiem nieodzownym elementem tej historii.

Na krawędzi cienia nie jest może doskonałą kontynuacją przygód Kylara, ze względu na dość nieprzemyślany początek, ale nie można stwierdzić, że książka rozczarowuje. Im dalej w las, tym ciekawiej. Autor po raz kolejny udowodnił, że doskonale zna się na pisaniu, potrafi stworzyć wciągającą fabułą, żywe postaci i realny świat. Czy trzeba czegoś więcej?

Katriona

Tytuł: Na krawędzi cienia
Seria: Nocny Anioł, tom II
Autor: Weeks Brent
Tłumaczenie: Strzelec Małgorzata
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mag
Ilość stron: 576
Numer wydania: III
Data premiery: 2015-04-24

Recenzja ukazała się na stronie Gildii Literatury

Podsumowanie

Na krawędzi cienia

Na krawędzi cienia
  • 6/10
    Fabuła
  • 6/10
    Stylistyka
  • 6/10
    Wydanie

Zalety

  • turpizm
  • realizm
  • zmiana w bohaterach

Wady

  • wątek miłosny