28 marca 2017

Ona marzy o zobaczeniu miejsc, o których czytała w książkach, on musi zmagać się z rzuconą na niego i jego poddanych klątwą. Oto historia, którą zna większość z nas, opowieść pełna piękna, miłości, dzieje poszukiwania swojego miejsca w świecie i poświęcenia. Bo wielkie uczucie to nie tylko patrzenie sobie prosto w oczy i wyśpiewywanie miłosnych sonetów na cześć obiektu naszych westchnień, czasami samo spojrzenie nie wystarczy, by komuś mocniej zabiło serce. Często na miłość trzeba sobie zapracować.

Bajka Piękna i Bestia, adaptacja XVIII-wiecznej francuskiej baśni, to niewątpliwie jedna z najpiękniejszych produkcji Disneya. To także jedna z najciekawszych ludowych historii, o czym może świadczyć liczba jej ekranizacji  francuskich, amerykańskich, włoskich, niemieckich. Za każdym razem opowieść o zakochanej w książkach Belli i zaklętym w bestię księciu oczarowuje i zachwyca, to ponadczasowa baśń, której przesłanie znajduje swój wydźwięk także w współczesnych nam czasach.

Tym razem Disney, który w ostatnich latach przerabia swoje animacje na filmy z prawdziwymi aktorami, postanowił ożywić historię o Pięknej i Bestii. Studio wybrało znanych aktorów, przeznaczyło na oprawę odpowiednio wysoki budżet, zadbało także o tło muzyczne. Czy jednak kolejne odgrzewanie starej historii może okazać się czymś wartym obejrzenia? Czy jest w stanie zachwycić i wzbudzić podziw u osób, które kochają baśń czy jej animowaną wersję z 1991 roku?

Oto niewielkie francuskie miasteczko. Jego mieszkańcy są zajęci codziennym, monotonnym życiem – pracą, rozmowami z sąsiadami. Wszystko, co inne, odbiegające od rutyny, jest przyjmowane z rezerwą, wręcz lekkim oburzeniem. Bella odróżnia się od dziewczyn w jej wieku – nie interesuje jej starający się o jej względy, zadufany w sobie Gaston, stroni także od wszelkich modowych nowinek, dla niej liczą się tylko dwie sprawy – szczęście ojca oraz książki. Bohaterka uwielbia przenosić się dzięki powieściom do innych miejsc, poznawać historie pełne miłości i przygód. Niestety nikt z wioski, poza duchownym, nie podziela jej zamiłowania do słowa pisanego. Co więcej, społeczność miasteczka uważa ją za dziwaczkę i patrzy na jej czyny z lekkim przymrużeniem oka, ale także niepokojem.

Pewnego dnia Maurycy, ojciec protagonistki, wyrusza na wyprawę na pobliski targ, by sprzedać wytwory swoich rąk. W pewnym momencie jego koń zbacza z drogi i bohater wjeżdża na tajemniczą ścieżkę prowadzącą do wielkiego pałacu. Tam czeka na niego pan włości – Bestia.

Film Piękna i Bestia to prawie idealne odwzorowanie animacji z 1991 roku. Prawie, gdyż w fabularnej wersji pojawia się kilka rozwiązań, które nie miały miejsca w bajce. Jednym z dodatków jest chociażby historia matki Bell – dowiadujemy się, co się stało z rodzicielką bohaterki, dlaczego przez tyle lat Maurycy ukrywał prawdę przed córką. Bella odbywa podróż do miejsca swojego urodzenia, by poznać losy bliskiej jej osoby. To jednak nie jedyna nowość, jaką serwują nam twórcy filmu, nieco inaczej wyglądają także wątki Gastona i Maurycego,..

Większość historii jest jednak kopią tego, co przedstawiono w rysunkowej produkcji. Trudno uznać to za wadę, zwłaszcza że twórcy zrobili wszystko, co w ich mocy, by odświeżona opowieść spodobała się widzom. Nie liczy się to, ile masz lat i czy znasz animowany obraz, film oczarowuje odbiorcę już od pierwszych minut, by potem pochłonąć go bez reszty.

Piękna i Bestia Billa Condona to prawdziwa uczta. Wizualnie produkcji nie można nic zarzucić  – jest pięknie, ale nie kiczowato,  przepych nie poraża, po prostu twórcy postawili na baśniowość. Otrzymujemy przepiękną  opowieść o miłości, która nie pozostawia widza obojętnym. Wyróżniają ją cudowne stroje, efekty specjalne, które nie przytłaczają, tylko zapierają dech w piersi, dekoracje i ten klimat – niesamowity, momentami mroczny.

A do tego ścieżka dźwiękowa, która na długo zapada w pamięć… Nic tylko wsłuchać się w teksty utworów i tło muzyczne, by dać się ponieść nastrojowi. Znane z bajki piosenki nabrały mocy; nowe głosy, czystszy dźwięk, ale te same uczucia. Nawet po seansie widz przyłapuje się na tym, że nuci pod nosem motyw przewodni filmu.

A obsada aktorska? Naprawdę trudno napisać coś złego o Kevinie Kline, Ewanie McGregorze, Stanleyu Tuccim, Ianie McKellenie czy Emmie Thompson. To aktorzy ze sporym doświadczeniem, doskonale znający się na swoim fachu. Ich role w Pięknej i Bestii nie rozczarowują. Wprawdzie przez większość czasu skupiamy się na ich występach wokalnych i wypowiedziach, gdyż grają zaklętą przez czarownicę świtę Bestii, wykreowaną komputerowo, poza Kevinem, , jednak nawet wtedy kradną uwagę widzów. Luke Evans doskonale wcielił się w postać Gastona. Sprawił, że odbiorca nie lubi tego nadętego bohatera, który myśli wyłącznie o sobie . Emma Watson to idealna Bella, o wiele lepsza niż ta grana przez Emilię de Ravin w Dawno, dawno temu, a Dan Stevens okazał się znakomitą Bestią.

Czy da się napisać coś złego o tym filmie? Nie. Nie ma ani jednej rzeczy, która nie zostałaby wykonana w należyty sposób. Ta produkcja zmieniła moje spojrzenie na zmienianie rysunkowych obrazów w filmy fabularne. Jeżeli każdy z nich miałby być tak dobry, jak Piękna i Bestia, nie widzę żadnych przeciwwskazań. Żadne banały i drogi na skróty, film Condona to niezwykła produkcja, która wywołuje same pozytywne odczucia. Twórcy i aktorzy zrobili wszystko, co w ich mocy, by stworzyć niebagatelną, baśniową historię dla każdego.

Katriona

Recenzja ukazała się najpierw na stronie Ostatniej Tawerny.