3 listopada 2016

rubinowy-krag-recenzjaCzasami warto zastanowić się nad zabawą w odcinanie kuponów od serii, która stała się niezwykle popularna. „Akademia wampirów” może i zyskała uznanie młodych czytelników na całym świecie, powstał nawet film oparty na pierwszej części serii, jednak autorka zapomniała o jednym – nie należy w nieskończoność ciągnąć pewnych historii. Nawet jeżeli ich bohaterami uczyni się postaci, które w pierwowzorze grały trzecie skrzypce. „Kroniki krwi”, spin-off wspomnianej wyżej „Akademii wampirów”, wciągały i trzymały w napięciu zaledwie przez jeden tom. A to, zwłaszcza jak na sześciotomowy cykl, niewiele. Czy i ostatnim tom serii okazał się tak niezjadliwy jak cztery poprzednie? Na szczęście nie, a przynajmniej nie do końca.

Jill została porwana. Sydney i Adrian chcą odnaleźć zaginioną przyjaciółkę, niestety sami są poszukiwani przez alchemików, przez co muszą ukrywać się na dworze morojów. Czy jednak przeszkodzi im to w próbie odszukania Jill? Na pewno nie. Sydney i jej przyjaciele wpadają na ślad zaginionej. Żeby ją odszukać muszą się wydostać z dworu, ale nawet na to znajdzie się sposób. Bohaterów serii czeka ostateczne starcie z wrogami, a w potyczce pomogą im Rose i Dymitr.

Ostatni tom serii powinien być niczym wisienka na torcie – zwieńczeniem całości. I w pewnym sensie Mead rzeczywiście stworzyła część, która może satysfakcjonować jej czytelników. Zakończyła miłosne rozterki protagonistów, Sydney i, teraz już jej męża, Adriana. Ale jeżeli myślicie, że no more drama In their life, mylicie się. Oczywiście pisarka nie mogła pominąć kolejnych perypetii uczuciowych, tym razem związanych z tym, że po ślubie nic nie jest takie, jak być powinno. Na szczęście wątek miłosnych problemów tej dwójki nie zdominował całej fabuły.

W tym tomie mieliśmy całkiem sporo akcji. I nie chodzi tylko o kopanie tyłków wrogów, bo tego akurat nie uświadczymy za dużo, tylko o rozwiązywanie zagadek, borykanie się z niebezpieczeństwami i podejmowanie trudnych decyzji. A gdzieś pośrodku tego wszystkiego mamy dziecko… Tak, dobrze widzicie. Autorka postanowiła pofolgować swojej wyobraźni i wprowadzić do fabuły nowy wątek. Może nie tak dziwaczny jak ten ze „Zmierzchu”(mowa o rodzeniu dziecka i niebezpieczeństwie z tym związanym), ale nieco zbliżony. Tak, ten element mógł tkwić w głowie Mead i nigdy nie ujrzeć światła dziennego, a tym bardziej nie zostać przelany na papier.

Wróćmy jednak do akcji. W „Rubinowym kręgu” prawie cały czas coś się dzieje. Odnalezienie Jill, pokonanie wroga z przeszłości, poradzenie sobie z alchemikami i do tego finalna walka. Niestety to ostatnie okazało się sporym rozczarowaniem, więcej zajęło dotarcie po nitce do kłębka niż faktyczne poradzenie sobie z końcowym zagrożeniem. A szkoda, bo autorka mogła dodać całości pikanterii.

A samo zakończenie losów bohaterów, zarówno tych z „Kronik krwi”, jak i „Akademii wampirów”, tak, chodzi o Rose i jej grupkę? Bardzo… sielankowe i przewidywalne. Ale umówmy się, taka seria nie wymaga łamiących serce finałów, tylko typowego lived happily ever after.

„Rubinowy krąg” nie jest może zamknięciem, które w pełni zadowoli fanów serii, finalna walka okazała się zwykłą potyczką, pojawiło się kilka wątków, które niekoniecznie musiały zostać dodane do tej historii. Ogólnie, biorąc pod uwagę wcześniejsze części, ten tom to druga najlepsza książka cyklu. Bardzo dobrze, że Mead włączyła do fabuły, na więcej niż pięć minut, bohaterów wcześniejszej serii, przynajmniej odbiorca dowiedział się, jakie wymyśliła dla nich zakończenie.

Katriona

Tytuł: Rubinowy krąg
Tytuł oryginalny: The Ruby Circle
Autor: Richelle Mead
Tytuł serii: Kroniki krwi
Tom serii: VI
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2016
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Oprawa: miękka
Wydanie: I
Format: 135×204 mm
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-10-13015-0

Podsumowanie

Rubinowy Krąg

Rubinowy Krąg
  • 3.5/10
    Fabuła
  • 4/10
    Stylistyka
  • 4/10
    Wydanie

Zalety

  • dużo akcji
  • typowe happily ever after

Wady

  • pominięcie poprzednich wątków
  • dużo nowych wątków