15 sierpnia 2016

Wyspa strachu - Hakan OstlundhWydawnictwo Jaguar promuję Wyspę strachu Hakana Ostlundha jako znakomity cykl jednego z najpopularniejszych szwedzkich pisarzy – w tym zdaniu kryje się jedna prawda i jedno kłamstwo. Owszem, autor jest niesamowicie poczytny w swoim kraju, niemniej bardzo ciężko określić jego kryminał mianem znakomitej powieści, ponieważ już od samego początku akcja w ogóle nie wciąga, zaś główny bohater skupia sobie wszystkie cechy, jakimi nie powinien się odznaczać policyjny inspektor. Jednak zacznijmy wszystko po kolei.

Gotlandia – wydawać się może kraina (a raczej wyspa) ładu i spokoju. To właśnie tutaj wraz z całą rodziną przybywa inspektor Fredrik Broman na wakacyjny wypoczynek, by odpocząć od zgiełku, huku i problemów szwedzkiej stolicy. Nie dane jest mu nacieszyć się sielankową atmosferą, ponieważ krótko po przyjeździe dowiaduje się, że jeden z mieszkańców znajduje w swoim domu rozpłataną na wpół owcę, z wnętrznościami porozrzucanymi po całym pokoju, podobnie zostały potraktowane zwłoki odkryte na jednym z miejskich parkingów – brzuch został rozcięty w charakterystyczny sposób, pozostawiając na widoku rozprute wnętrzności. Pogłoski o brutalnym morderstwie bardzo szybko rozchodzą się wśród mieszkańców i turystów, policja znajduje kolejne ofiary, a do poszukiwań włącza się Frederik.

Intrygujący początek bardzo szybko zamienił się w nudną lekturę. I nie chodzi o to, że książka pozbawiona jest brutalnych opisów i drastycznych szczegółów, bo skupiając się na opisie społeczeństwa autor tak naprawdę miał ogromne pole do popisu (wszak to właśnie dogłębna charakterystyka skandynawskich nacji, ich wartości oraz sposobu życia w połączeniu z niebanalnym wątkiem kryminalnych stała się przyczynkiem do ogromnej popularności skandynawskich, a zwłaszcza szwedzkich autorów gatunku), lecz w ogóle tego nie wykorzystał. Wyspa strachu nie wyróżnia się ani żwawo prowadzoną fabułą ani też ciekawym opisem szwedzkiej społeczności. Jednym słowem to niezwykle zmarnowany potencjał.

Jedną z największych wad powieści kryminalnej jest sama postać Fredrika Bromana: to zwykły przeciętniak pracujący od rana do późnego popołudnia w policji, wieczorami jedzący posiłek ze swoją rodziną, a weekendy spędzający  w towarzystwie sąsiadów lub wylegiwujący się na bałtyckiej plaży. Inspektor nie ma ani ciekawej, mrocznej przeszłości, ani ciętego i pełnego sarkazmu języka i obycia towarzyskiego, ani szóstego zmysłu pomagającemu mu w śledztwie ani też… długo by wymieniać. Broman to przeciętniak nad przeciętniaki, bez polotu i bez charyzmy, co najlepiej udowadnia scena porwania jego żony. Niestety, tak wykreowane postacie są nie tyle złe, ile zwyczajnie niewidoczne, wręcz przezroczyste dla czytelnika. A to już niezbyt dobrze świadczy o powieści, skoro właśnie taka osoba bez wyrazu ma się stać bohaterem całego cyklu.

Czas płynie wolno i to w każdym aspekcie tego znaczenia. Wolno toczy się akcja, powoli i bez żadnego pośpiechu rozmawiają bohaterowie, nie ma budzących krew w żyłach nagłych zwrotów fabularnych, brakuje napięcia emocjonalnego, które zachęcałoby do dalszej lektury. Pozornie wszyscy mieszkańcy są przerażeni morderstwami, lecz jakoś tak nie można tego odczuć, jakoś to wszystko jest na niby, bo dalej żyją swoim życiem jakby nic się nie stało. Wszyscy są mili i spokojni a cały zamysł kryminału polega na tym, aby wśród tych wychwycić tego brutalnego mordercę, który niczym nie wyróżnia się z tłumu uśmiechniętych i towarzyskich gotlandczyków.

Reasumując: akcja toczy się w żółwim tempie, zamiast budzącego napięcia finału mamy kameralne zakończenie, a głównym bohaterem jest policyjny szarak. Hakan Ostlundh to owszem, bardzo poczytny w Szwecji autor, niemniej należy mieć na uwadze, iż jego twórczość przeznaczona jest dla niezbyt wymagającego czytelnika. Daleko mu do poziomu Stiega Larssona lub chociażby Viviecy Sten, której cykl powieści z Thomasem Andreassonem również rozgrywa się na wyspie (Sandhamn, a nie Gotlandii dla odmiany). Wyspa strachu, podobnie jak jej główny bohater, to przeciętna pozycja, niczym nie wyróżniająca się spośród innych kryminałów. A biorąc pod uwagę fakt, że to tom otwierający cykl, to niezbyt zachęca on po sięgnięcie po kolejne tomy. Może się mylę, może autor w zapowiedzianej na ten rok polskiej premierze Nurka znacznie poprawił swój warsztat rzemieślniczy, jednak aby się o tym przekonać, trzeba przeczytać drugą część, do czego mnie Wyspa strachu i jej bardzo kameralny finał w żaden sposób nie zachęciła.

Pattyczak

Tytuł:  Wyspa strachu

Autor: Hakan Ostlundh

Tytuł oryginalny: Slake 2004

Tłumaczenie: Magdalena Wiśniewska

Wydawnictwo: Jaguar

Data i miejsce wydania:  05/2016 Warszawa

Oprawa: miękka

Wydanie: I

Liczba stron: 360

ISBN: 978-83-7686-461-7

Recenzja ukazała się najpierw na stronie Gildii Literatury.

Podsumowanie

Wyspa strachu

Wyspa strachu
  • 2/10
    Fabuła
  • 4/10
    Stylistyka
  • 4/10
    Wydanie

Zalety

Wady

  • bohater-klusek
  • baaaaaardzo wolna akcja
  • bardzo słabe zakończenie