27 lipca 2016

Zanim sie pojawiłeś - Jojo MoyesCo stoi za sukcesem Zanim się pojawiłeś, które zostało sprzedane w ponad 6-ciu milionach egzemplarzy na całym świecie i to jeszcze przed oficjalną ekranizacją? Czym powieść Jojo Moyes różni się od setek romansów? Uważam, iż wynika to z dwóch przyczyn: braku happy endu oraz próby przedstawienia problemu eutanazji w niebanalnym, dotychczas niespotykanym ujęciu. Jednak zanim pokuszę się o rozwinięcie i wyjaśnienie mojej tezy, kilka słów o fabule.

Louisa (Lou) Clark to 26-letnia dziewczyna, której wydaje się, że jest szczęśliwa. Ma chłopaka, pracę w kawiarni, nieco uparta siostrę, ale generalnie jakoś się jej wiedzie. Do czasu, aż traci pracę, a chłopak jej marzeń woli uprawiać sporty i startować w konkursach niż spędzać czas z ukochaną. Lou nie wie, co ma zrobić ze swoim życiem, bo dotychczas to raczej los za nią decydował. I nie, nie jest dojrzała kobietą, która wie czego chce w życiu. To zagubiona dziewczyna, nie wie co ma teraz począć, ciężko jest cokolwiek zacząć nowego i czuje się zwyczajnie zagubiona i skołowana. A jednak życie rzuca jej kolejne kłody pod nogi, kiedy to widmo rodzinnego ubóstwa zmusza ją po podjęcia pracy u lokalnych bogaczy, których syn uległ ciężkiemu kalectwu.

I tak oto pojawia się William (Will) Traynor – kilka lat starszy od Lou mężczyzna, który stracił jakąkolwiek chęć do życia. Wcześniej żył tak, jak w amerykańskim filmie: imprezy do białego rana, dobrze prosperującą firma, piękne kobiety, przygodny seks i szybkie samochody. Pech chciał, ze został potrącony przez motocykl, w wyniku którego to wypadku całkowicie stracił czucie od żeber w dół. To oznacza, że nie potrafi kontrolować nawet wydalania i trzeba przy nim być 24 godziny na dobę, by go karmić, przerzucić na bok, zmienić opatrunki od odleżyn i pomóc w braniu ogromnych dawek leków. Will postanawia umrzeć, zawiera pakt ze swoimi rodzicami, że za 6 miesięcy wyjedzie do Szwajcarii, aby tam dokonać swego żywota, którego nie może w żaden sposób znieść.

I jeśli myślicie, że między tą dwójką od razu wybuchnie wielka namiętność, to się zdziwicie. Sześć miesięcy to sporo czasu, aby kogoś poznać i się zauroczyć, lecz nie dość, by pokochać na śmierć i życie. A tak przynajmniej jest w perspektywy Willa. I chociaż początkowo zachowuje się jak burak (a Lou jak rozkapryszona dziesięciolatka), to z czasem staje się mentorem swojej opiekunki i pomaga jej odkrywać kolejno uroki życia. Uczy ją wiele, może i coś kiełkuje w jego sercu, lecz jednocześnie ma bolesną świadomość, iż będzie tylko przeszkodą w życiu Lou, znacznie ograniczając jej możliwości osobistego rozwoju. I tak, dziewczyna buntuje się przeciwko takiemu myśleniu, próbuje coś z tym zrobić, jednak nie jest na tyle dojrzała by dostrzec, iż Will ma rację: za 10-15 lat będzie nadal zmieniała mu worki na odchody i pod nosem mamrotała, ze dokonała złego wyboru, bo początkowe motyle w brzuchu zostaną wyparte przez codzienną monotonie i trudnościami na każdym kroku, w nawet zwykłej podróży na konne wyścigi. A jedynym rozwiązaniem z takiej sytuacji jest nauczenie Louisy życia na pełnych obrotach, a samemu zakończenie tego marnego żywota.

I teraz wracam do mojej tezy. Pierwszy argument – brak happy endu sprawia, iż książka nabiera szczególnie realistycznych wymiarów. Bo Zanim się pojawiłeś tak naprawdę to opowieść o walce z trudną, nieuleczalną chorobą, ciężkim kalectwem i brakiem nadziei na jakąkolwiek poprawę. Nawet największa miłość nie jest w stanie uleczyć ogromnego psychicznego bólu ani też wskrzesić iskierki życia, która już dawno wygasła w zbolałej duszy. Druga kwestia – problem eutanazji – pozostawia więcej pytań i wątpliwości niż rozstrzygnięć. Czy wolno decydować nam o zakończeniu swego życia w naprawdę ciężkich chwilach? Czyje szczęście się bardziej liczy: nasze prywatne czy otaczających nas ludzi? Na szczęście autorka nie daje jakichkolwiek wskazówek interpretacyjnych w tej tematyce, pozostawiając odpowiedź czytelnikowi. I spokojnie, Zanim się pojawiłeś nie jest żadną wodą na młyn dla zwolenników eutanazji, bo pokazuje te wszystkie, smutne odcienie życia jako całkowicie sparaliżowany człowiek bez jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro i perspektywę rodziny i przyjaciół, którzy robią wszystko, by zachować ukochaną osobę przy życiu. Wszyscy cierpią, bo w takiej sytuacji nie ma żadnego dobrego wyjścia.

I ostrzegam – Zanim się pojawiłeś to pojedyncza powieść, nie dajcie się zwieść, że ma jakoś kontynuację. I tak, niby Kiedy odszedłeś opowiada o dalszych losach Lou, ale pamiętajcie, że to książka pisana pod naciskiem fanów, a z tego nigdy nic dobrego nie wychodzi. W każdym razie z pobieżnym zapoznaniem się z fabułą (podnosi się po żałobie po Willu, a pomaga je w tym nowy mężczyzna, ech) nie mam wątpliwości, iż zdecydowanie po nią nie sięgnę. Samą zaś ksiażkę polecam, bo pozostaje w pamięci wraz z pytaniami i wątpliwościami o tym, jak powinno wyglądać nasze życie i czy mamy prawo zakończyć je w dowolnym momencie.

A dla tych, co nie lubią czytać: filmowa ekranizacja jest bardzo wierna książce, nawet dialogi padają te same, tak więc dla nich pozostaje alternatywa, co wybrać, chociaż osobiście polecam książkę, bo znacznie bardziej uwrażliwia nasze kamienne, ludzkie serca.

Pattyczak

Tytuł:  Zanim się pojawiłeś

Autor: Jojo Moyes

Tytuł oryginalny: Me before You 2012

Tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska

Wydawnictwo: Świat Książki

Data i miejsce wydania:  20/04/2016 Warszawa

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Wydanie: I

Liczba stron: 380

ISBN: 978-83-8031-588-4

Podsumowanie

Zanim się pojawiłeś

Zanim się pojawiłeś
  • 7/10
    Fabuła
  • 6/10
    Stylistyka
  • 8/10
    Wydanie

Zalety

  • ciekawe ujęcie tematyki eutanazji
  • zabawne sceny
  • wzruszająca

Wady

  • łamiący się grzbiet okładki podczas czytania
  • tendencyjny blurb i okładka