25 lutego 2017

Trudne nadal są relacje polsko-żydowskie. Oskarżenia, strach i niepewność kładą się cieniem na wspólnej przeszłości, nic nie jest czarno-białe, a różne odcienie szarości nie pozwalają dojrzeć prawdy o wspólnym losie Polaków i Żydów z Klimontowa oraz jego okolic w czasie II wojny światowej.

W przeszłości Klimontów był własnością Ossolińskich, którzy to sprowadzili do miasteczka Żydów by mieć „dobrze zarządzaną firmę” – tak relacjonuje historię miasteczka Mirosław Kwapiński, próbując wyjaśnić w jaki sposób owa społeczność znalazła się w Klimontowie. Przed II wojną światową wśród 4500 mieszkańców większość stanowili Żydzi żyjący w zgodzie z sąsiadami. Każdy prowadził własny interes, wszystkie dzieci chodziły do jednej szkoły, i Polacy i Żydzi. Taka głęboko zakorzeniona asymilacja została także odnotowana w źródłach pisemnych – autor „Dzienników”, Szajndla Zylbergbogen, w pełni utożsamia się z Polską i Polakami, opisuje nawet obchody świąt 11 listopada jako dzień niepodległości swego kraju. To tutaj urodziło się wiele znakomitości, m.in. poeta Bruno Jasieński, którego ojciec Jakub Zysman (z zawodu lekarz) utworzył kasę zapomogowo-pożyczkową. Do dzisiejszych czasów zachował się budynek, w którym wszyscy mieszkańcy mogli uzyskać kredyt na dogodnych warunkach. Niestety, ten, cały klimontowski skończył się w 1939 roku.

Władzę w miasteczku przejęli Niemcy, tworzyli getto, którego mieszkańcami stali się nie tylko Żydzi z Klimontowa, ale także z innych terenów Rzeczypospolitej i niektórych rejonów Austrii. Był to swoisty przystanek w drodze do Treblinki. Absolutnym panem i władcą getta został szef niemieckiej żandarmerii, Karl Loescher, który do „pomocy w decydowaniu o ludzkim życiu” prócz Niemców miał oddziały złożone z Ukraińców, Łotyszów i Litwinów. Po raz pierwszy Klimontów opustoszał 29 października 1942 roku, kiedy to wyruszył „korowód śmierci” na stację do Nadbrzeża w drodze do Treblinki. W miasteczku zrobiła się pustka. Drzwi do żydowskich domów stanęły otworem, a wiatr hulał po pustych pokojach. W Klimontowie zaległa potworna cisza, którą przerwały nowe niemieckie zarządzenia.

Zmiłuj się nad nami to zbiór relacji o życiu przedwojennego miasteczka. I tak wspomniany już Bruno Jasieński nie cieszy się popularnością wśród Klimontowiczan. Postawa i twórczość poety, w przeciwieństwie do osoby jego ojca, pomijana jest milczeniem. Pisarz został zamordowany przez NKWD w 1938 roku w Moskwie mimo swego przychylnego nastawienia i oddania radzieckiemu państwu. Właśnie to owo inne spojrzenie mieszkańców na Jasieńskiego stało się przyczyną odwołania Festiwalu Brunonalia organizowanego w latach 2002-2011. Wzajemne oskarżenia i podejrzenia o niecne zamiary między mieszkańcami Klimontowa a twórcami festiwalu z powodu braku funduszy zakończyły ledwo rozpoczętą współpracę.

W pamięci starszych mieszkańców przetrwał Hermon Kapłan – lekarz, który podobnie jak dr Korczak, poszedł ze swoimi pacjentami do gazu w Treblince. Inny, bardzo zacny człowiek to rabin Simche Gelernter, udzielający mądrych, życiowych porad nie tylko lokalnym Żydom, ale także ich chrześcijańskim sąsiadom. Do końca nie opuścił „swoich” mimo okazji i możliwości wcześniejszego wyjazdu. Tuż przed wywozem do obozu zakopał na kirkucie Torę w pełni ufając, iż jest to dobra i bezpieczna kryjówka. Niestety odnaleźli ją pazerni chłopi, dla których nie miała ona żadnych wartości, a że była napisana na jagnięciej skórze, to bardzo dobrze służyła jako wyściółka do butów.

Oprócz tych, którzy grabili pozostawiony majątek i wydawali ukrytych Żydów w niemieckie ręce, są też opisani bohaterowie tamtych czasów. Warto przytoczyć pamięć o księdzu ze wsi Sulisławice, który ukrywał 12 Żydów i razem z nimi poniósł śmierć. Małżeństwo Politów uratowało życie dwóm braciom Zylberbergom. Nie tylko mieszkańcy Klimontowa dokarmiali ukrywające się osoby. Gospodarze z Konar, Zakrzewa i innych okolicznych miejscowości pomagali przetrwać Żydom. Klimontowskie zakonnice ze Zgromadzenia Najświętszego Imienia Jezusa pośród klasztornych murów ocaliły wiele żydowskich dziewczynek. „Kronika domowa” prowadzona przez siostry zawiera opisy nie tylko wydarzeń z II wojny światowej, ale także tego, co działo się dalej. Wydawać się mogło, że po wkroczeniu Armii Czerwonej zakończy się „polowanie na Żydów”. Ci, którym udało się przeżyć w ukryciu, mogli opuścić swoje kryjówki i wrócić do domów., ale w jedynie w teorii, bowiem w praktyce nie mieli do czego wracać.

W kwietniu 1945 roku na ulicy Sandomierskiej zabito ciężarną kobietę i czterech Żydów – zbrodnia ta została dokonana rękami Polaków, mieszkańców Klimontowa, którzy uważali się za partyzantów. „Potomkowie tych ludzi wciąż żyją w Klimontowie. Dwie rodziny mieszkają obok siebie, po wojnie nawet się skoligaciły. Za nic nie odpowiadały”  – pisze autor Zmiłuj się nad nami. W ten oto sposób zakończyła się wieloletnia historia życia Żydów. Nocny mord z 16 na 17 kwietnia 1945 roku podzielił mieszkańców i okrył miasteczko Ziemi Sandomierskiej zmową milczenia, która nieprzerwanie trwa po dzień dzisiejszy.

Andrzej Nowak-Arczewski natrafił na ogromny „mur milczenia, niepamięci i nieufności” podczas zbierania materiałów do swojej książki-reportażu. „Żydzi to bardzo newralgiczny temat w Klimontowie” wedle słów siostry zakonnej Joanny, w sposób kończąc rozmowę na temat minionych wydarzeń. Ludzie szepcą miedzy sobą o dziennikarzu, który chodzi po domach i wypytuje i dawne wydarzenia i ludzi z nimi związanych. Nagle autor staje się osoba podejrzaną o niecne zamiary. Tylko garstka osób ma odwagę zmierzyć się z przeszłością, jak na przykład Anna Augustyn, która wprost powiada o tych „którzy mają swoje pomniki w Klimontowie i mają też krew na rękach”. Opowieść o „Annie z małego rynku”, historia o mordercach z ulicy Sandomierskiej Edyty Gawlak, laureatki I miejsc w ogólnopolskim konkursie organizowanym przez Fundację Shalom o „Polsko-żydowskiej niepamięci z okresu wojennego”, także spotkał ostracyzm ze strony krajan. Mirosław Szeląg, autor filmu o dawnych mieszkańcach w klimacie „kadiszu za sąsiadów”, został oskarżony o branie pieniędzy od Żydów i wykluczony z życia społecznego.

Wielu jest takich ludzi w Klimontowie – większość woli milczeć dla własnego spokoju i nie wchodzić w konflikty z ludzi z wielce nieciekawą przeszłością. Opisującą tragedię mordu książkę Joanny Tokarskiej-Bakier zatytułowaną Okrzyki pogromowe” można kupić jedynie przez internet, ponieważ lokalni dbają o to, by cały nakład regularnie znikał z księgarni i sklepów.  Andrzej Nowak-Arczewski przeciwstawił sobie dwa światy. Współczesny Klimontów to świat pozornej harmonii, z jego świętami wniebowzięcia, mszą dożynkową, koszami pełnymi owoców, ziół, pęków kwiatów i świeżo upieczonego chleba, trzydniowy jarmark św. Jacka z cukrową watą, koncertami disco-polo, konkursami i meczami. Naprzeciw stoi Klimontów z czasów okupacji – trupy, krew, strach, brak zaufania i „korowód śmierci”, i tylko słowa księdza tu nie brzmią prawdziwie, jakoby „odpust zupełny można uzyskać podczas nabożeństwa w klasztorze do stycznia przyszłego roku”.

Zmiłuj się nad nami posiada dodatek w formie zdjęć z cyklu „twarze bez podpisu”, fotografie pozbawione danych personalnych żydowskich mieszkańców. Ale jednocześnie to właśnie te fotografie sprawiają, że wszystkie przytoczone historie przestają być anonimowe. To nie jest opowiadanie o losach jakiś tam Żydów, lecz o konkretnych ludziach żyjących kilkanaście lat temu w tej właśnie miejscowości. Autor przywraca ich pamięć, zestawia dawne losy mieszkańców z postawą współczesnych Polaków.

Niemało jest takich miasteczek, szczególnie na wschodzie Polski. Mają one swoje tajemnice, których nie pozna nikt obcy. Nieufność, krzywe spojrzenie i milczenie połączone ze strachem, że „Żydzi chcą odebrać swoje”, mimo, iż wielu z nich nie przeżyło wojny i nie pozostawiło po sobie żadnych spadkobierców, są codziennością. Ci, którym udało się zachować życie, dawno wyjechali i nie upominają się o swoje. I tylko wśród Klimontowa pozostał strach i zaślepiona zdolność do racjonalnego myślenia.

Na początku książki autor umieścił odręcznie narysowaną mapkę Klimontowa. Może warto się tam wybrać na wycieczkę i zobaczyć  to, co pozostało po jego dawnych mieszkańcach. Ich losy już znamy, a budynki i ulice są ostatnimi niemymi świadkami wielu tragedii, jakie rozegrały się w tej małej wsi Ziemi Sandomierskiej.

Andrzej Nowak-Arczewski – reporter, laureat Ogólnopolskiego Konkursu na Reportaż im. Zbigniewa Nosala. Autor książek reporterskich, m.in. „Orłowińskiej ballady”, „My z pałacu”.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu

Prószyński Media

Pattyczak

Tytuł: Zmiłuj się nad nami

Autor: Andrzej Nowak Arczewski

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data i miejsce wydania: 24/01/2017 Warszawa

Oprawa: miękka

Wydanie: I

Liczba stron: 255

ISBN: 978-83-8097-040-3

Strona wydawnictwa: Zmiłuj się nad nami – wyd. Prószyński i Media

 

Podsumowanie

Zmiłuj się nad nami

Zmiłuj się nad nami

Zalety

  • takich ksiażek nie sposób ocenić, to po prostu należy znać i uczyć się na błędach przeszłości

Wady