Połączenie wiktoriańskiej Anglii z technicznymi nowinkami spod znaku pary, które pojawiło się w trylogii Diabelskie maszyny oraz w serii książek Dary anioła, podbiło serca czytelników na całym świecie. Niecodzienne zespolenie steampunku z plejadą fantastycznych bohaterów (wampiry, aniołowie, demony, osoby obdarzone mocą itp.) i niebanalnymi rozwiązaniami fabularnymi sprawiło, że Cassandra Clare stała się jedną z najpopularniejszych autorek powieści fantasy na całym świecie. Również w Polsce jej twórczość zyskała grono wiernych miłośniczek. A jeśli dodać do tego wszystkiego kinową ekranizację pierwszego tomu (Dary Anioła: Miasto Kości z Lily Collins grającą Clary Fray) i telewizyjny serial, które jedynie podsycają apetyty czytelników głodnych dalszych przygód ich ukochanych bohaterów, to autorce nie pozostało nic innego jak tylko stworzenie kontynuacji bestsellerowej serii. I w ten oto sposób powstał nowy cykl – Mroczne Intrygi – którego pierwszym tomem jest Pani Noc. Zapewne po książkę sięgną nie tylko miłośnicy przygód Nocnych Łowców, ale także osoby nieznające wcześniejszych powieści z fantastycznego uniwersum, dlatego pierwsze kilkadziesiąt stron może wydawać im się nieco skomplikowane. W każdym razie minęło ponad pięć lat, od kiedy o mały włos świat Nocnych Łowców nie przestał istnieć. Mroczna Wojna całkowicie zmieniła bieg wydarzeń, wiele organizacji musiało przejść rewolucyjne zmiany, co znacząco wpłynęło na otaczającą bohaterów magiczną…
Ostatni tom serii jest niczym wisienka na torcie – stanowi zwieńczenie dzieła oraz służy za swego rodzaju dekorację. Wprawdzie w literackim świecie dochodzi jeszcze ukształtowanie końcowej oceny czytelnika, jednak głównie chodzi o efekt finalny dzieła. Czasami zdarza się tak, że ta przysłowiowa kropka nad „i” nie stanowi godnego zwieńczenia: czegoś brakuje, coś poszło w złym kierunku. Więcej wad niż zalet. Powody? Różne – od braku weny, poprzez nagłą zmianę w prowadzeniu akcji, po minięcie się z oczekiwaniami odbiorców. Czy finalny tom „Diabelskich maszyn” można uznać za satysfakcjonujący? Raczej tak, aczkolwiek nie zabrakło pomysłów, które albo okazały się wtórne, albo zbyt wymuszone.
Londyn – moim zdaniem jedno z najpiękniejszych miast świata. Niesamowity klimat, piękne otoczenie i urzekające miejsca. Każdy zakątek kryje jakąś ciekawą historię, a ilość zabytków przyprawia o przysłowiowy zawrót głowy. Big Ben? Muzeum Brytyjskie? British Museum? A może wycieczki nad Tamizą? Nieważne gdzie się wybierzecie, w każdym miejscu poczujecie oddech historii. Londyn urzeka nie tylko zwykłych ludzi, ale również pisarzy. Nie inaczej stało się w przypadku amerykańskiej autorki Cassandry Clare, która fabułę swojej trylogii pod tytułem „Diabelskie maszyny” osadziła właśnie w magicznym mieście nad Tamizą. A dokładniej w wiktoriańskim Londynie.