Mały Książę (2015) – recenzja animacji
Animowane / 21 sierpnia 2015

Wszystko zaczęło się ponad pół wieku temu, kiedy pewien francuski pisarz opublikował Małego Księcia, niewielkich rozmiarów książeczkę dla dzieci, która bardzo szybko podbiła serca czytelników na całym świecie. To wspaniała opowieść i nie ma w tym określeniu ani krzty przesady. Bogata, niezwykle metaforyczna treść sprawia, że utwór jest skierowany do czytelnika w każdym wieku, bowiem wielokrotna lektura pozwala na nowo odkryć niezauważone wcześniej spostrzeżenia dotyczące ludzkiej kondycji w świecie. Wynika to z faktu, iż na interpretację książki wpływają życiowe doświadczenia odbiorcy. Jednym słowem – każdy odczyta tę książkę zupełnie inaczej i właśnie dlatego tak ciężko było ją sfilmować. Mały Książę doczekał się już kilku ekranizacji: jako film z 1965 roku, musical z 1974 roku, można go było obejrzeć nawet i pod postacią serialowego anime (1978 rok), nie wspominając o kolejnych obrazach (1990 i 2005). Niestety, żadna z nich nie odniosła większego sukcesu. Biorąc pod uwagę nieudane ekranizacje oraz same trudności wynikające z przeniesienia magicznej historii bezpośrednio na ekrany kin, Mark Osborne podjął się nie lada wyczynu. Jego Mały Książę to tak naprawdę hybryda dwóch opowieści: adaptacja dzieła Antoine’a de Saint-Exupéry’ego oraz przedstawienie losów małej dziewczynki, samotnie wychowywanej przez korpo-matkę pragnącą wykształcić idealnego dorosłego, perfekcyjną korpo-córkę. (Nie)stety, jej plany psuje nowy…