Marsjanin (Andy Weir) – recenzja
Science-fiction / 17 listopada 2014

Debiutancka powieść Andy’ego Weira byłaby idealna, gdyby nie posiadała jednej wady – jest nią podróż na Marsa. Ten motyw wyprawy na planetę, na której nie stanął żaden człowiek sprawia, iż po skończeniu lektury poczułam się zawiedziona. Rozczarowana tym, iż opisana historia nie zdarzyła się naprawdę. Pomysł na fabułę jest bardzo prosty: podczas misji na Marsie jeden z członków przypadkowo został uznany za zmarłego i pozostał sam na czerwonej planecie. Ma jedynie do dyspozycji niewielkie zapasy żywności i tlenu pierwotnie przeznaczonych dla sześcioosobowej załogi. I w tym momencie rozpoczyna się walka o przetrwanie. Wszak za niecałe cztery lata ma przybyć kolejna załoga i astronauta zrobi wszystko, aby powrócić w jednym kawałku i opowiedzieć swoją historię. To dzieje jednej postaci, z ust której poznajemy przebieg kolejnego sola (takim mianem określa się marsjańską dobę), dni bardzo do siebie zbliżonych, o stałych porach posiłków, badań i rozważań nad poprawą dotychczasowych warunków życia. Czy tego typu rozwiązanie może być atrakcyjne dla czytelnika?  Jak najbardziej! Główny bohater, Mark Watney, zaskakuje swoja pomysłowością, która bazuje wyłącznie na nauce, a konkretnie na botanice i chemii. Powieść Weira jest realistyczna do granic możliwości, wszystko jest tak szczegółowo opisane, iż ciężko uwierzyć, że to dzieło gatunku science-fiction, a nie książka…