15 listopada 2014

Akademia wampirówWampiry – majestatyczne dzieci nocy – od wielu lat pojawiają się na kartach książek czy ekranach telewizorów. Moda na wykorzystywanie ich wizerunku nie przemija, co i rusz jakiś pisarz pragnie ukazać czytelnikom swoją wizję krwiopijców, którym niestraszne światło dnia, czosnek czy krzyż. Jedni próbują uczłowieczyć wampiry, wysyłając je do szkoły, inni wynaturzają ich prawdziwą naturę, tworząc świecące w słońcu potworki, kolejni wolą jednak nie odchodzić od pierwotnego wizerunku potwora. Ostatnimi czasy krwiopijcy bardzo często pojawiają się w książkach skierowanych do nastoletnich czytelników – Pamiętniki wampirów, Błękitnokrwiści czy Wampiry z Morganville to tylko niektóre z tytułów dzieł, gdzie dzieci nocy odgrywają znaczącą rolę. Do tej grupy zalicza się również pierwszy tom serii Richelle Mead – Akademia wampirów.

Lissa i Rose postanowiły opuścić mury Świętego Władimira. Udało im się uciec i od tego czasu żyją wśród ludzi. Zdołały się wtopić w otoczenie śmiertelników, niestety w końcu odnajdują ich wysłannicy szkoły wampirów i z powrotem zabierają dziewczyny do Świętego Władimira. Miejsca, które ma zły wpływ na Lissę. Po powrocie do szkoły dziewczyna zaczyna się zmieniać, a Rose nie wie, co za tym stoi. Do tego ktoś prześladuje Lissę, podsyłając jej prezenty w postaci martwych zwierząt. Czy Rose odkryje, kto za tym stoi?

Muszę przyznać, że długo zastanawiałam się nad sięgnięciem po tę pozycję. Wprawdzie opinie o książce Mead nie były podzielone, większość czytelników zgodnym głosem stwierdziła, że to naprawdę dobra lektura, jednak to samo mówiono o znienawidzonym przeze mnie Zmierzchu, moja przygoda skończyła się na zapoznaniu z filmami. Kiedy pojawił się bodziec w postaci adaptacji, nie omieszkałam zapoznać się z kinową produkcją. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, a dokładniej – malowałam ja. Skoro film przeszedł test, czas było sprawdzić, czy i książka nie stanie mi ością w gardle.

Nie stanęła. Co więcej, historia Rose i Lissy spodobała mi się. Owszem, w powieści pojawia się mnóstwo chwytów i rozwiązań znanych z innych książek o podobnej strukturze fabularnej, seriali czy filmów. Miłostki głównych bohaterek, wybory, kuszenie przez ciemną stronę mocy i inne wyświechtane rozwiązania. Jednak to stanowi również siłę książki. Trudno w to uwierzyć, ale to wszystko ma w sobie pewien urok, historia, mimo przewidywalności, potrafi wciągnąć, a bohaterów po prostu nie da się nie lubić.

Richelle Mead skupiła się również na drobiazgowym oddaniu atmosfery panującej w szkole dla wampirów. Przedstawiła podział krwiopijców, ich struktury oraz wzajemne relacje. Ciekawie ukazała zasady panujące w Świętym Władimirze: gdyby pozbawić szkołę fantastycznej otoczki, okazałoby się, że podobne relacje panuję w naszym świecie – waśnie, kłótnie, przyjaźnie, prześladowanie słabszych. Oczywiście w książce dodano jeszcze element dziedziczenia korony i intryg możnych świata wampirów.

Synkretyzm gatunkowy w Akademi wampirów jest dość rozległy: poza romansem w powieści odnajdziemy również elementy sensacji, kryminału oraz sporą dawkę horroru i fantasy. Do tego można dodać szczyptę humoru, zwłaszcza sytuacyjnego i słownego, oraz przygody. Powieść to gatunkowy miszmasz, w którym dostrzega się również elementy powieści gotyckiej.

Prawda jest taka, że bardzo trudno oderwać się od Akademii wampirów. Ta książka to literackie guilty pleasure, ma coś w sobie. Prosta historia wciąga, bohaterowie zyskują sympatię, a świat wykreowany zachwyca. Czasami najprostsze rozwiązania okazują się tymi najlepszymi, i właśnie tak dzieje się w tym przypadku. Powieść Richelle Mead urzeka równie mocno co Dary anioła.

Katriona

Tytuł: Akademia wampirów
Tytuł oryginalny: Vampire Academy
Autor: Richelle Mead
Tytuł serii: Akademia wampirów
Tom serii: I
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2014
Tłmaczenie: Monika Gajdzińska
Oprawa: miękka
Wydanie: II
Format: 135×204 mm
Liczba stron: 336