16 stycznia 2019

Nik Pierumow zdecydowanie nie podbił mego serca jako kontynuatora tolkienowskiego Władcy Pierścieni, jednak nie sposób całkowicie przekreślić jego twórczości. W 2004, a następnie w 2007 roku podczas Euroconu otrzymał tytuł fantasy roku. Jednocześnie też spod jego pióra wyszło ponad 20 książek, które sprzedały się w łącznym nakładzie ponad czterech milionów egzemplarzy i to w samej Rosji. Od 2008 roku mieszka i tworzy w USA. Nie ukrywam, że byłam dość sceptycznie nastawiona do jego kolejnej książki, jednak jak się szybko przekonałam, całkowicie niesłusznie. Blackwater: Magia i stal to bardzo dobra powieść przygodowa z elementami steampunku i cyberpunku, przeznaczona dla młodszych czytelników.

Dwunastoletnia Molly Blackwater mieszka w Nord Jorku. To córka szanowanego w mieście lekarza, jej matka to surowa pani domu, która za wszelką cenę próbuje utrzymać dziewczynkę w posłuszeństwie i nauczyć jej dyscypliny. Jednak  nasza bohaterka to typowa chłopczyca, wszędzie jej pełno, lubi nosić spodnie, spotykać się ze znajomymi chłopaki i godzinami oglądać Herculesa, ogromny opancerzony pociąg napędzany parą, który z jednej strony chroni królestwo Nord Jorku przed Rooskies (o nich później), a z drugiej podbija ich terytorium. Budzą oni trwogę wśród mieszkańców, Specjalny Departament robi wszystko, aby ich izolować od społeczeństwa. Nikt nie wie, co się dzieje ze złapanymi osobami, gdzie się ich przetrzymuje i, co gorsza, jak pozbywa się ich magii. Bo właśnie owa magia jest najstraszniejszą rzeczą, jaka budzi lęk i trwogę. Jednak kiedy Molly dostrzega, że potrafi używać magii, jej dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami. Zostaje zmuszona do ucieczki z własnego domu, a pomocną rękę wyciągają do niej właśnie Rooskies. Jednak w świecie Blackwater każda pomoc ma swoją cenę.

Kilka słów o samym świecie: Nord Jork to miejsce, w którym prym wiedzie logika, racjonalizm i technika. Nie ma tu miejsca na to, co nie wpisuje się w prawo i powszechnie uznany system społeczny, a mieszkańców kilka razy w roku skanuje się w poszukiwaniu magii. Nord Jork bardzo przypomina XIX-wieczny Londyn. Wszystko tonie we mgle, murowane uliczki są spowite gęstą parą, dymem, a bruk wypełnia smar i żywica. Jednak każdy postęp ma swoją cenę – Królestwo potrzebuje do rozwoju materiałów i naturalnych surowców, aby je zdobyć musi podbijać nowe terytoria, wykorzystując do tego bojowe pociągi (takie jak wspomniany Hercules). Całkowitym przeciwieństwem jest Karn Dred – miejsce pełne magii, ale i nieco dzikie, nieokrzesane, w którym to natura wiedzie prym. Mieszkają tam Rooskies, ludzie wypełnieni magią, mieszkający w drewnianych domkach hołdujący dawnym wartościom i tradycji. Muszą opierać się atakom nordjorczyków, które coraz częściej dosłownie wyniszczają ich ziemie. Kiedy Molly trafia z Nord Jorku do  Karn Dred ma nie lada kłopot, ponieważ dla swoich stała się wrogiem, a dla Rooskies szpiegiem.

Takie proste skontrastowanie dwóch światów, mimo iż na pierwszy rzut oka wygląda bardzo banalnie, w praktyce wyszło pisarzowi bardzo dobrze. Wykreowany świat jest interesujący, duża jest tu zasługa samej Molly, która ma ciekawostką naturę i o wszystko podpytuje i chce wszystko wiedzieć, przeżywa też bardzo wiele. Panna Blackwater jest dzielna, jednak nie wynika to z jej dojrzałości, a z nieświadomości, w jak wielkie tarapaty się wpakowała. To młodziutka bohaterka, dlatego wiele jej potknięć można wybaczyć. Nastoletni czytelnik sięgający po Magię i stal nie powinien mieć żadnych problemów, aby się z nią utożsamić.

Bardzo ciekawa jest strona językowa powieści: nie sposób uciec od porównań Rooskies do polskich Ruskich, czyli Rosjan. Pierumow ukazał się niemal jak barbarzyńców, dziki naród potrzebujący ujarzmienia przez cywilizowany Zachód, alei ten ma kilka grzeszków na sumieniu. Kompletne wyniszczenie natury to grzech, jakiego nie zmyją żadne rzekomo proekologiczne działania. W książce wiele jest rosyjskich wtrąceń (jednak nie rażą, lecz są subtelnie wplecione, ożywiając znacznie partie dialogowe), a także zarysowanych podań i wierzeń ludowych.  Chociaż powieść jest napisana prostym językiem, to czyta się ją naprawdę przyjemnie. W porównaniu do Pierścienia Mroku widać ogromny postęp w warsztacie pisarskim.

Blackwater. Magia i stal to przyjemna powieść z elementami steampunku przeznaczona dla młodszego czytelnika. Nie doszukiwałabym się tu alegorii do współczesnej sceny politycznej i społecznej, niemniej starszy odbiorca może dostrzec kilka ciekawych (i niekoniecznie miłych dla Polaka) aluzji kulturowych. To pierwsza część serii, nie wiadomo, ile tomów będzie finalnie liczyć – tego nie wiadomo. Wydawnictwo Akurat planuje na wiosnę publikację drugiej części zatytułowaną Blackwater. Magia i ogień. Pozostaje mieć nadzieję, że utrzyma poziom pierwszej części.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję

Wydawnictwu Akurat

Pattyczak

Tytuł: Blackwater. Tom I. Magia i stal

Autor: Nik Pierumow

Tłumaczenie: Ewa Skórska

Wydawnictwo: Akurat

Data i miejsce wydania:21/11/2018 Warszawa

Oprawa: miękka

Wydanie: I

Liczba stron: 450

ISBN:978-83-287-1016-0

Rosyjska okładka pokazująca główną bohaterkę

Zapowiedź II tomu cyklu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podsumowanie

Blackwater tom I

Blackwater tom I
  • 7/10
    Fabuła
  • 8.5/10
    Stylistyka
  • 7/10
    Wydanie

Zalety

  • żywa, dynamiczna akcja
  • ciekawska, sympatyczna bohaterka
  • dobre, lekkie pióra pisarza

Wady

  • zbyt prosty kontrast dwóch światów
  • cliffhanger!