Co się stało z Jasnością, która opuściła Królestwo? Tego nie wie nawet największy Świetlisty ani sam Władca Podziemi, dlatego zarówno Niebo, jak i Piekło wysłało swoich przedstawicieli w celu odszukania Stwórcy. Bramy światłości to trylogia należąca do anielskiego świata Mai Lidii Kossakowskiej. Uniwersum otworzyły opowiadania Żarna niebios, zaś właściwy cykl rozpoczął Siewca Wiatru oraz późniejszy dwutomowy Zbieracz Burz. Trzeci tom z jednej strony zamyka wątek poszukiwania Boga, zaś z drugiej pozostawia promyk nadziei, że literacka przygoda jeszcze nie dobiegła końca.
Podczas gdy Daimon i Lucyfer wspólnie, chociaż nie bez wielu trudności, podążają w dalszą podróż do Ergu, Rajzjel udający władzę Głębi próbuje uchronić się przed wściekłym Nergalem. A ten nie daje świetlistemu chwili wytchnienia, jego świta jest o krok przed zdemaskowaniem faktu, iż Bóg opuścił swoje Królestwo, co zburzy nie tylko porządek w niebie, ale i wywoła ogromny chaos w samym piekle. Demoniczny kociak Nefer, ulubieniec Lampki, który wyruszył w poszukiwaniu swego pana jest śledzony przez Asmodeusza, który wyrusza śladami niebiańskiej wyprawy, a anielska drużyna nadal błąka się w Strefach Poza Czasem. Nie wiedzą, że Daimon, mimo podstępu Matariśwana, nadal żyje i próbuje odnaleźć swoich pogrążonych w rozpaczy towarzyszy.
Najmocniejszą stroną Bram światłości jest para Frey-Lucyfer. Poziom sarkazmu między nimi przekracza wręcz niebotyczne granice, dzieli ich niemal wszystko, począwszy od światopoglądu, skończywszy na sposobie spędzania wolnego czasu (ach, nie ma to jak melancholijny Pan Ciemności sączący wino u boku swego Nefera), jednak w kryzysowych sytuacjach jeden drugiemu ratuje skrzydła. Okazują się bezlitośnie ludzcy w swoim postępowaniu.
Bardzo rozczarował mnie brak konfrontacji między Daimonem a Matariśwana – ten ostatni wszak robił wszystko, aby zgładzić Tańczącego na Zgliszczach, co na szczęście mu się nie udało. I właśnie, Frey pałający chęcią zemsty, z drugiej strony naprawdę irytujący w swoich wyborach indyjski bożek i… całkowity brak większej interakcji między nimi. Owszem, ta dwójka spotyka się, niemniej fabuła została poprowadzona w zupełnie innym kierunku.
I właśnie, mimo że w tych niezwykłych przestworzach dzieje się wiele zaskakujących, niebezpiecznych i jednocześnie fascynujących rzeczy, to jednak autorka zbyt mocno zaimplementowała motywy indyjskich bóstw i wszechświatów, zatracając przy tym istotę judaistyczno-chrześcijańskiej wizji niebios. Główny wątek poszukiwania Światłości gdzieś się rozmywa, akcja, chociaż jest naprawdę dynamicznie prowadzona, miejscami aż męczy czytelnika, bo na kartach powieści dzieje się bardzo, bardzo dużo.
Cykl Zastępcy Niebios Mai Lidii Kossakowskiej był pisany na przestrzeni wielu lat i widać, że wraz z upływem czasu zmienili się i samo bohaterowie. Dorośli, stali się przerażającą ludzcy i słaby, to już nie herosi i honorowi świetliści z Siewcy Wiatru lecz aniołowie i demony przygniecione ogromem odpowiedzialności. Brzemię, które muszą wspólnie nieść, już na zawsze zmieniło ich światopogląd, a rzeczywistość, dotychczas czarno-biała, została obdarowana różnymi odcieniami szarości.
Chociaż Bramy światłości zatraciły nieco charakterystycznego, anielsko-demonicznego klimatu opowiadań i Siewcy Wiatru, to jednak całość wypada naprawdę dobrze. Mimo dużej ilości stron (łącznie jest ich ponad tysiąc!), trylogię czyta się naprawdę dobrze i szybko. Nie przeszkadza nawet miejscami zbyt kwiecisty styl Kossakowskiej, a słodko-gorzkie zakończenie idealnie wpasowuje się w anielskie uniwersum.
Pattyczak
Tytuł: Bramy światłości, tom 3
Seria: Zastępy anielskie
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Ilustracje: Vladimir Nenow
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data i miejsce wydania: 14/11/2018 Lublin-Warszawa
ISBN: 978-83-7964-383-7
Oprawa: miękka
Liczba stron: 660
Recenzja pierwotnie ukazała się na stronie Ostatniej Tawerny.