Konflikt między Hutu a Tutsi w Rwandzie osiągnął swój tragiczny punkt kulminacyjny w 1994 roku, kiedy to doszło do jednego z najbardziej drastycznych przypadków ludobójstwa w historii współczesnej. W ciągu zaledwie około 100 dni, od kwietnia do lipca 1994 roku, zabito szacunkowo 800,000 do nawet 1,000,000 osób, w większości Tutsi, ale także umiarkowanych Hutu. O minionych, ale nadal mających swoje tragiczne konsekwencje opowiada reportaż Wojciecha Tochmana Dzisiaj narysujemy śmierć.
Geneza konfliktu
Plemiona Hutu i Tutsi to dwie główne grupy etniczne w Rwandzie, a także sąsiadujące tereny Burundi i wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga. Dzielą wiele wspólnych cech kulturowych i językowych, mówią w tym samym języku Kinyarwanda i mają podobne praktyki religijne oraz społeczne. Historycznie Huti i Tutsi różniły się głównie pochodzeniem społecznym i ekonomicznym, co miało znaczący wpływ na ich stosunki społeczne.
Konflikt plemienny ma swoje korzenie w kolonialnej polityce Belgii, która rządziła Rwandą i podzieliła społeczeństwo na klasy. Hutu są najliczniejszą grupą etniczną w Rwandzie, stanowiąc około 85% populacji kraju. Tradycyjnie zajmowali się rolnictwem, co wiązało się z przynależnością do klasy niższej. Hutu dominowali w rządzie Rwandy po rewolucji 1959 roku, co zmieniło dynamikę władzy w kraju.
Tutsi, stanowiący około 14% populacji Rwandy, tradycyjnie byli związani z hodowlą bydła, co historycznie wiązało się z wyższym statusem społecznym i ekonomicznym. Tutsi często byli związani z elitami władzy, zwłaszcza w okresach monarchii, bowiem rwandyjscy królowie (mwami) wywodzili się właśnie z tego plemienia. Wizerunek Tutsi jako grupy dominującej zmienił się po rewolucji 1959 roku i następujących po niej konfliktach, które skumulowały się w ludobójstwo w 1994 roku, podczas którego ekstremiści Hutu zamordowali około 800 000 Tutsi i umiarkowanych Hutu. I to wszystko przy ciszy ze strony zachodnich krajów i kościoła katolickiego.
Współczesne czasy
Ludobójstwo rozpoczęło się po zamachu na samolot z prezydentem Rwandy, Juvénalem Habyarimaną, w dniu 6 kwietnia 1994 roku. To wydarzenie stało się pretekstem do rozpoczęcia masowych mordów. Wiek, płeć i status społeczny nie mają wówczas żadnego znaczenia. Z góry przygotowane listy osób do zabicia i mobilizacja rządowych sił bezpieczeństwa, lokalnych milicji oraz cywilnych grup bojowych Hutu doprowadziły do systematycznej masakry Tutsi oraz umiarkowanych Hutu. Wiele zabójstw miało miejsce w kościołach, szkołach i szpitalach, gdzie ofiary szukały schronienia. Systematyczne, dzień po dniu, zaplanowane w każdym calu. Ówczesny prezydent Rwandy polecił sprowadzić z Chin blisko 600 000 maczet.
Przez sto dni zabijano tu dziesięć tysięcy ludzi dziennie, czterystu w ciągu godziny, siedmiu w ciągu minuty.
Opis w książce Tochmana są bardzo brutalne i wstrząsające, ale nie ze względu na użyte słowa, lecz na suchość relacji, które są wypowiadane przez bohaterów. Nie ma tu łez, lecz głośne przełykanie śliny po suchym gardle, wpatrzony w niebyt wzrok i długie chwile przeszywającej na wskroś ciszy. Bezceremonialnie, boleśnie, prawdziwie. Bardzo ciekawy jest wątek polskich księży i wojskowych, którzy byli wówczas na misjach pokojowych w Afryce.
Ludobójstwo w Rwandzie miało długotrwałe skutki dla kraju i regionu. Spowodowało ogromne przemieszczenia ludności, głębokie rany psychiczne w społeczeństwie i znaczące zmiany polityczne. Po zakończeniu masakr Ruch Patriotyczny Rwandy, zdominowany przez Tutsi, przejął kontrolę nad krajem, co skutkowało ucieczką wielu Hutu do sąsiednich krajów, gdzie formowali zbrojne ugrupowania. Rekonstrukcja narodowej tożsamości i pojednanie stały się kluczowymi wyzwaniami dla Rwandy po 1994 roku. Rząd podjął również kroki w kierunku prawnych rozliczeń zbrodni poprzez ustanowienie lokalnych trybunałów Gacaca mających na celu przyspieszenie procesu sprawiedliwości i pojednania. Nie były one oparte na prawie, lecz na zeznaniach świadków, a rozstrzygała je lokalna starszyzna.
Co dalej?
Po ludobójstwie w 1994 roku, rząd Rwandy podjął kroki w celu zredukowania napięć etnicznych, eliminując oficjalne odniesienia do etniczności w dokumentach publicznych i dążąc do budowania narodowej tożsamości Rwandyjczyków. Oba plemiona nadal współistnieją, pracując nad odbudową kraju i pojednaniem narodowym. A jednak to pojednanie tylko na papierze. Rzeczywistość jest o wiele bardziej okrutna. Cudem uratowani mają styczność z mordercami, dzieci ocalałych chodzą do jednych klas z dziećmi zabójców. Niewymowny ból przeszywa serca mieszkańców Rwandy. Wojciech Tochman przytoczył zaledwie kilka historii, które dają ogrom horroru, jaki wydarzył się na tamtych ziemiach.
Dzisiaj narysujemy śmierć to lektura niesamowicie bolesna, trudna ze względu na emocje, jakie wywołuje, ale i bardzo potrzebna. Potrzebna, by nie zapomnieć o tamtych ludziach i potrzebna o tym, by stale mieć w pamięci fakt, jacy jesteśmy jako ludzie. Obojętni, gdy zaczyna się źle dziać. Obojętni, gdy trzeba przeciwstawić się złu. I – mój wniosek – głupi, to nic się w tej kwestii nie zmieniło do dnia dzisiejszego. Udajemy, że nie dzieje się nic złego. Dokładnie jak w kwietniu 1994 roku w Rwandzie.
Pattyczak
Tytuł: Dzisiaj narysujemy śmierć
Autor: Wojciech Tochman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data i miejsce wydania: 23/05/2018
Oprawa: twarda
Wydanie: II
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-08-08099-3