5 maja 2019

W Jodoziorach życie straci się w bardzo dziwny sposób. Do sprawy dziwnej śmierci dwójka staruszków zostaje przypisany młody policjant o litewsko-polskich korzeniach, Vytautas Cesnauskis. Na miejscu okazuje się, że zwłoki w ogóle się nie rozpadają, mają szary kolor i wyglądają na nietknięte od wielu lat, jednak za jednym ledwie dotknięciem rozpadają się w popiół, a dom, w którym się znajdowały, rozwalił się w kilka chwil. Mężczyźnie trudno jest prowadzić śledztwo, ponieważ nikt nie jest skory mu pomóc ani też odpowiedzieć na ważne dla śledztwa pytania. Jodoziory liczą ledwie kilka domostw, nikt nie chce rozmawiać z obcymi, nie działa telewizja ani telefony komórkowe, o internecie nie wspominając.

Akcja Inkuba pióra Artura Urbanowicza rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych: w latach70. XX wieku oraz współczesnych. Ta pierwsza historia, o eleganckiej, inteligentnej i jednocześnie skrytej kobiecie przeprowadzającej się do Jodozior, jest o wiele bardziej mroczna i niepokojąca. Czy to naprawdę wiedźma, jak powiadają miejscowi, a może piekielny demon? Skąd w ogóle tego typu przypuszczenia? Otóż niedługo po jej przybyciu w wiosce zaczynają dziać się mrożące w żyłach wydarzenia, jakich w żadnej sposób nie można racjonalnie wytłumaczyć: ginące na cmentarzu krzyże, zielona poświata wysysająca energię ze zwierząt i ludzi, a także dziwne morderstwa i samobójstwa, z jakimi miejscowa władza nie może sobie poradzić.

Jaki to ma związek ze sprawą Cesnauskisa? Historia lubi się powtarzać, a ci, co jej nie znają, skazani są na jej ponowne przeżycie. W Inkubie czas jest cykliczny, podobnie jak i towarzyszące mu dziwne, paranormalne zdarzenia, nad którymi nikt i nic nie jest w stanie zapanować.

Bardzo ważną, niemal mitotwórczą funkcję, odgrywa w powieści Suwalczyzna. Autor bardzo mocno czerpie z lokalnych legend, oddając głos mieszkańcom tamtejszych nielicznych domostw i niewidzialnym istotom, takim jak Inkub. A czym lub kim jest on? Jak podaje Wikipedia:

Inkub (łac. incubus od incubare – „leżeć na czymś”) – w demonologii inkubami nazywa się demony przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn nawiedzające kobiety we śnie i kuszące je współżyciem seksualnym (zespół „demona nocy”). Często przedstawiane są jako postacie z rogami poruszające się na koniach.

Wszystko wydaje się być spowite jakimś bliżej nieokreślonym fatum, złem przenikającym każdy mur i wkraczającym w serce każdego jodoziorczanina. Niemal jak w Castle Rock Stephana Kinga. Piekielne moce są wszechobecne i nie sposób się przed nimi ukryć.

Konstrukcja głównego bohatera, Vytautasa Cesnauskisa, została oparta o postać młodego policjanta, któremu się (jeszcze) chce pracować i rozwikływać kolejne zlecenia. Jednak nie na suwalskich wsiach, gdzie w mniemaniu mężczyzny kończy się świat i wszystko, co interesujące. Do momentu, aż otrzymuje po swoim poprzedniku, który popełnił samobójstwo. Kolejne wydarzenia zaczynają coraz mocniej angażować Vitka, jak nazywają go bliscy. Czy nieśmiały w gruncie rzeczy mężczyzna poradzi sobie z presją otoczenia?

Inkub to książka, która poważnie traktuje swego odbiorcę: na próżno szukać tu amerykańskich klisz narracyjnych lub też wzorowania się na czołowych twórcach horroru, jest za to zakorzenienie w lokalnej, podlaskiej tradycji, wierzeniach, wraz ze wszystkimi zaletami i wadami mieszkania na prowincji. Suwałki położone zaledwie kilka godzin jazdy od stolicy skrywają mroczne i w gruncie rzeczy przerażające historie, w jakie nie uwierzy żaden racjonalistycznie myślący i twardo stąpający po ziemi człowiek. Tu dochodzi wiara w istnienie świata, którego nie możemy zobaczyć na własne oczy, a który współegzystuje obok nas. I w zasadzie jest to jedyny element wspólny ze Stephanem Kingiem, do którego często porównuje się prozę Artura Urbanowicza. Pisarz postawił czarnego konia na wyłącznie polskie wątki oraz nietypowe, zaskakujące rozwiązania, w efekcie czego otrzymujemy naprawdę świetny thriller z elementami nadprzyrodzonymi.

Ważną dla Inkuba jako horroru kwestią jest przedstawienie możliwie wiarygodnych i prawdziwych historii, na których oparto całą fabułę. I tak Urbanowicz sięgnął po opowieści obecne na Suwalszczyźnie: opuszczony i nawiedzony dom, mężczyznę niszczącego krzyże na cmentarzu, przytacza prawdziwe kroniki policyjne o morderstwie i samobójstwie nieszczęśliwie zakochanego człowieka, opętanej kobiecie nierozpoznającej własnych dzieci, jak i wiele zabobonów i zwyczajów suwalskich wsi. Mało tego, autor sięga również głębiej, aż do czasów wojennych: na osiedlu Północ w Suwałkach znajdował się niemiecki obóz jeniecki, w których życie straciło niemało dusz.

Z pewnością Inkub to nie jest lektura na jeden raz. W czasie czytania mocno skupia się na fabule oraz towarzyszących emocjach narastającego niepokoju oraz strachu, że lada moment stanie się coś złego. Ucieka przez to wiele smaczków i literackich nawiązań, o których w posłowiu wspomina sam autor. Również do jego poprzednich dzieł, czyli Grzesznika oraz Gałęziste, których nie miałam okazji przeczytać, a po które z wielką chęcią sięgnę.

Inkub udowadnia, że na naprawdę dobrą, wciągającą i zapadającą w pamięć lekturę z pogranicza thrillera i horroru nie trzeba czekać do premiery kolejnego zagranicznego bestsellera. Szczerze? Nie spodziewałam się tak dobrej propozycji na tegoroczną majówkę. Niech schowają się inne książki! My Polacy mamy swoich pisarzy, z których możemy być dumni! Powieść Artura Urbanowicza to prawdziwa perełka, gorąco polecam!

Inkub (Artur Urbanowicz)

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu

Vesper

Pattyczak

Tytuł: Inkub

Autor: Artur Urbanowicz

Wydawnictwo: Vesper

Data i miejsce wydania:  03/04/2019 Czerwonak

Oprawa: twarda

Wydanie: I

Liczba stron: 730

ISBN: 978-83-7731-319-0

Podsumowanie

Inkub

Inkub
  • 9/10
    Treść
  • 9/10
    Stylistyka
  • 10/10
    Wydanie

Zalety

  • świetny, mistrzowski klimat i dopracowana fabuła
  • lokalne wierzenia i sposób postrzegania świata
  • powolni rozwijająca się, wciągająca fabuła

Wady

  • nieco sztywne dialogi miedzy policjantami