26 października 2019

Szubienica o zmierzchu to drugi tom serii zatytułowanej Łowca czarownic autorstwa brytyjskiego pisarza fantasy, Williama Hussey’a. Naturalnie, fabuła kontynuuje wątki rozpoczęte w pierwszej części pt.: Świt demonów. Powieść reklamowana na okładce jako „pełnokrwisty horror” nie rozczarowała moich czytelniczych oczekiwań. Znalazłam w niej zawrotną akcję, makabryczne sceny, intrygujące rozwiązania zaistniałych problemów i żywe, barwne opisy.

Główny bohater, klon słynnego Łowcy Czarownic – Josiaha Hobarrona, Jacob Harker, zostaje wplątany w diabelską intrygę. Pan Demonów uciekł z Piekła i wydaje się, że nic nie może go powstrzymać przed wprowadzeniem w życie szatańskiego planu. Chce zbudować nowe Wrota, by sprowadzić potępioną armię i przejąć władzę nad całą Ziemią. Co prawda Jake z pomocą przyjaciół zamknął magiczne przejście, jednak to tylko chwilowe rozwiązanie, bowiem moce ciemności przybierają na sile, a na drodze sprawiedliwości problemy mnożą się z niespotykaną  wręcz prędkością. Prawny opiekun chłopaka, Adam Harker, zostaje śmiertelnie ranny, a Simon, najlepszy przyjaciel, przeżywa kryzys tożsamości, zaś sam bohater zostaje pozbawiony Staromocy, którą czerpie z przyrody do walki ze złem. Jack zostaje przyparty do przysłowiowego muru i zmuszony do odbycia podróży w czasie, by wśród XVII-wiecznych tawern i dymiących stosów odnaleźć wiedźmową kulę – jedyny przedmiot, który zdoła ocalić jego ojca i powstrzymać Pana Demonów. Czy nastolatek podoła tak trudnemu zadaniu? O tym przekonać się można, sięgając po Szubienicę o zmierzchu.

Chociaż początkowo bardzo nieprzychylnie podeszłam do głównych bohaterów książki – Jack ma wszak szesnaście lat (sic!), to bardzo szybko zmieniłam o nich zdanie. Zarówno tytułowy Łowca Czarownic, jak i Simon, Pandora czy Rachel to postacie z krwi i kości. Nie są wyidealizowani ani też nadto przerysowani. Targają nimi sprzeczne uczucia – miłość, nienawiść, strach, bezradność, zmęczenie, poczucie odpowiedzialności i misji, jaką mają do wykonania. Owszem, czasem zachowują się dziecinnie, lecz gdy przychodzą trudne chwile, każde z nich potrafi zmierzyć się z napotkaną przeszkodą, godnie broniąc swego honoru. Postacie nie są schematyczne, rozwijają się w trakcie czytania powieści, nabywają nowego doświadczenia, dojrzewają. Autor nie usłał ich życiowych dróg płatkami róż. Nie wszystko im się udaje, zwłaszcza Jack często wpada w kłopoty i gdyby nie przysłowiowe szczęście głupiego, już dawno marnie zakończyłby swój żywot. Zaliczam to na duży plus dla Hussey’a, znudzili mi się bowiem bohaterowie, którym wszystko udaje się jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Godny pochwały jest również świat przedstawiony powieści. Wraz z rozwojem akcji, staje się on coraz bardziej mroczny i niebezpieczny. Dbałość o szczegóły widać zwłaszcza w opisach XVII-wiecznych realiów życia społecznego. Scena więzienia Jacka, którego o mało nie pokonała choroba wywołana odwodnieniem i wielkodniową głodówką? Opisy krwawych tortur i braku jakichkolwiek oporów przed skazaniem na śmierć niewinnych ludzi? Rewelacja! Pisarz nie zawiódł, ma świetnie przygotowany warsztat i wiedzę, którą umiejętnie wykorzystuje na kartkach powieści.

To moja pierwsze spotkanie z twórczością Hussey’a, jednak już dziś jestem pewna, że nie ostatnie. Pisarz ma lekkie pióro i talent do budowania napięcia, a przede wszystkim doskonale łączy i przeplata ze sobą kilkanaście podań i wątków mitologicznych z najbardziej egzotycznych regionów świata. Trójząb znakiem Trytona? Medalion z nieśmiertelnym skarabeuszem symbolem władzy? Starożytna wyrocznia mieści się w Tebach? Skądże! W Łowcy czarownic wszystko ma konkretne funkcje i doskonale odgrywa swoją rolę. Moich absolutnym faworytem jest Codex Tempus – żywa księga temporalnych wędrowców pochodząca z XIII wieku, która na bieżąco zapisuje bieg historii i momentalnie potrafi zmienić rzeczywistość. Bardzo przypadło mi do gustu również rozwiązanie kwestii podróży w czasie – nie za pomocą jakiś zaklęć czy niezwykłych wynalazków, lecz przy wykorzystaniu starożytnej wiedzy i wcześniej wspomnianego egipskiego medalika.

Skoro Szubienica o zmierzchu to horror, przejdę zatem do opisu tego zagadnienia. Wrażenie robią sceny walki i tortur, których krwawe i makabryczne opisy niesłychanie pobudzają wyobraźnię. Wyjątkowo podobała mi się scena pojawienia się wielkiej, czarnej chmury na stadionie Wembley i przemiany zwykłego obywatela, Artura Granta, w przerażający szkielet miejscami pokryty mięśniami i ostrzegający przed zemstą Pana Sabatu. Na początku powieść wydaje się być zwykłą przygodówką fantasy, jednak wraz z przerzucaniem każdej kolejnej strony czytelnik wchodzi  coraz głębiej w mrok.

Humor – to jedna z mocniejszych stron książki. Czarny, pełen ironii i pastiszu rozbawi nawet największego ponuraka. Rozmowa demonów o ciężkiej podróży z Kairu do USA czy też tablica informacyjna dla wampirów, by „nie piły wprost z ludzkich pracowników obsługi” – to tylko dwa z niezliczonej ilości przykładów. Mają one głównie łagodzić często dramatyczne napięcia między poszczególnymi scenami, bądź rozładowywać wysoki ładunek emocjonalny: To nie jest pokój do takich zabaw, Mortimerze!!! – ryknął – Znasz zasady! Natychmiast odłóż tę kelnerkę albo to ja ci się wgryzę w szyję! No! Dobry ssak! (str. 92)

Język powieści jest lekki i przyjemny mimo dość ciężkiej tematyki. Partie dialogowe są proporcjonalnie wyważone wobec części opisowej. Hussey często  rezygnuje z obszerniejszego opisu na rzecz zaakcentowania najważniejszych i charakterystycznych szczegółów, co idealnie obrazuje postać Wyroczni: Siedziała na wysokim trójnogu, rozstawionym nad ziejącą w podłożu rozpadliną. W prawej dłoni dzierżyła liść wawrzynu, w lewej niewielką miseczkę ze srebrzystą wodą. Głowę luźno oplotła czerwonym szalem i miała na sobie intensywnie szkarłatną szatę. Żywe kolory mocno kontrastowały z jej białą jak marmur cerą – to wszystko, co wiemy na temat owej Wyroczni. Krótko i celnie – to jedna z wyróżniających  autora cech.

Niestety całość zakłócają dość liczne błędy stylistyczne, zwłaszcza  przestawny szyk zdania, np. Zadrżał – szaman Nawaho krył się w tym ciele zupełnie dosłownie (str. 60), co moim zdaniem znacznie obniża przyjemność wynikającą z lektury. Znalazłam również błąd w tłumaczeniu, który wkradł się również między karty. Na okładce widnieje podtytuł Szubienica o zmierzchu, jednak gdy otworzy się pierwszą stronę widać wyraźnie Szubienice o zmierzchu, co jest zgodne z angielskim oryginałem.

Wydanie wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia – z jednej strony dobra, wyrazista czcionka i gdzieniegdzie graficzne wyróżniki tekstu wraz z równomiernym podziałem na rozdziały  zachęcają do sięgnięcia po pozycję. Pojawia się jedno „ale”, jakim jest okładka. W ogóle nie przypadła mi do gustu, wręcz odstrasza. Postać mężczyzny bardziej przypomina pirata niż Pana Demonów i wygląda jak bohater filmu klasy C. Zagraniczne ilustracje wypadają znacznie lepiej niż polska edycja. Niemniej ważna jest treść, dlatego, drodzy czytelnicy, proszę, aby brzydka okładka nie zniechęciła Was od przeczytania porządnie napisanej historii.

Jak podsumuję powieść Hussey’a? To solidna książka przeznaczona dla starszej młodzieży jak i dorosłego czytelnika. Nie wymaga również znajomości pierwszego tomu (aczkolwiek jest to zawsze mile widziane i dopełnia wiedzę na temat głównego bohatera). Sposób opowiadania i ciekawie zaprezentowane wątki stanowią nie lada kąsek dla książkowych moli.

Pattyczak

Tytuł: Łowca czarownic. Szubienica o zmierzchu

Tytuł oryginalny: Witchfinder: Gallows at Twilight

Autor: William Hussey

Tom: II

Wydawnictwo: Jaguar

Data i miejsce wydania: luty 2012, Warszawa

Oprawa: miękka

Projekt okładki: Piotr Foksowicz

Liczba stron: 464

ISBN: 978-83-7686-076-3

Podsumowanie

Łowca czarownic. Szubienica o zmierzchu

Łowca czarownic. Szubienica o zmierzchu
  • 5.5/10
    Fabuła
  • 4.5/10
    Stylistyka
  • 3.5/10
    Wydanie

Zalety

  • nie trzeba znać pierwszego tomu

Wady

  • bardzo nietrafiona okładka
  • dużo błędów stylistycznych