26 marca 2017

Program Whirl360.com, nieco przypominający znany wszystkim użytkownikom internetu Google Street View, umożliwia cierpiącemu na schizofrenię Thomasowi Kilbride’a obserwacje zewnętrznego świata. Mężczyzna posiada unikatowy dar, jakim jest niezwykła pamięć fotograficzna: jest w stanie zarejestrować najdrobniejsze szczegóły zza okiennej rzeczywistości, zarówno drobiazgi natury topograficznej, jak i twarze ludzi uchwyconych przez miejskie kamery. Kiedy podczas wirtualnego spaceru po Nowym Jorku staje się świadkiem morderstwa (a przynamniej tak mu się wydaje), zwraca się o pomoc do swego brata, Ray’a, jedynego łącznika z zewnętrznym światem i zarazem prawdziwego przyjaciela. I chociaż Kilbride początkowo lekceważąco podchodzi do nowej teorii Thomasa (a któż by miał odwagę z miejsca uwierzyć schizofrenikowi), tak w miarę wgłębiania się w sprawę dostrzega, iż jego brat miał rację i przypadkowo oboje wpadli w pułapkę mordercy.

Fabuła powieści nie ogranicza się jedynie do rozwiązania zagadki morderstwa. Oprócz wiodącego motywu, na kartach książki pojawia się między innymi trop dotyczący dziwnej śmierci ojca braci Kilbride’ów oraz problem braku przystosowania społecznego chorych psychicznie osób do walki o własne przekonania i racje. Wielowątkowość powieści w przypadku tej pozycji jest jej zaletą, ponieważ autor nie gubi odpowiednich proporcji między poszczególnymi tematami, zachowując umiar, konsekwentnie wprowadzając czytelnika w koszmarny świat schizofrenika (wszak niecodziennie zamknięta w czterech ścianach osoba stwierdza, iż pracuje dla CIA na polecenie Billa Clintona, wykonując tajną misję polegającą na szczegółowym zapamiętywaniu map najważniejszych miast świata) i jego osamotnioną walkę o schwytanie prawdziwego mordercy.

Ciężko nie zestawić najnowszej pozycji Barclay’a z innymi pozycjami traktujący o, bądź co bądź, intrygującej, dualistycznej naturze schizofreników. O ile powieści typu Piękny umysł Sylvii Nasar czy Cichy pokój Lori Schiller koncentrują się na walce głównego bohatera o powrót do normalności ze szpon koszmarnego świata choroby psychicznej, tak Na własne oczy jedynie wykorzystują chorobę do przedstawienia nowoczesnej wersji hitchcockowskiego Okna na podwórze z modernistycznym Rain Manem w roli głównej. Współczesnym otworem na świat okazuje się być sieć internetowa, która w praktyce umożliwia podglądanie całego świata w szczegółowych detalach, dzięki czemu orwellowskim Wielkim Bratem może stać się każdy użytkownik internetu, a tym bardziej osoba o niestabilnej psychice i pozbawiona jakiejkolwiek kontroli społecznej.

Prozę Barclay’a (Bez śladu, Największy lęk)  cechuje nie tyle skomplikowana intryga kryminalna, o ile świetne kreowanie czytelniczego napięcia. Pozbawioną sztucznych scen-wypychaczy książkę cechuje lekki i ironiczny styl. To crime thriller z domieszką elementów psychologicznych: akcja posiada wiele zaskakujących zwrotów fabularnych, z których to każda jednorazowa zmiana powoduje upadek dotychczasowego przewodniego motywu w śledztwie. Jednocześnie  należy cały czas mieć w pamięci fakt, iż jedyny świadek całego zajścia cierpi na uraz psychiczny. Nie można jednoznacznie rozdzielić rzeczywistych wydarzeń od urojeń chorego umysłu. I właśnie balansowanie na tej cienkiej linii między szaleństwem a normalnością stanowi najważniejszą zaletę pozycji.

Pisarz bawi się konwencjami, zarówno tymi filmowymi, jak i literackimi: romans u szczytów władzy, niedopasowani detektywi prowadzący wydawać się może z góry przegrane śledztwo, rodzinny sekret, rządowe spiski, ataki terrorystyczne i jeden, chory psychicznie świadek. Czy z takiej mieszanki może wyjść coś dobrego? O dziwo, tak! Pisarz doskonale uchwycił najważniejsze składniki poszczególnych gatunków, nadając im lekkości, plastyczności i wiarygodności. Na własne oczy chwalą i cenią światowi pisarze: Lee Child, Stehpen King, Tessa Gerritsen czy William Landay. Dodatkowo Boston Globe i Library Journal okrzyknęli tytuł jednym z najlepszych powieści roku 2012.  Czy przypadkiem to nie celowy zabieg marketingowy?  Po trochu tak, ponieważ sam pomysł nie jest niczym oryginalnym (autor wzorował się prozą Cornella Woolricha, autora opowiadania, na podstawie którego nakręcono Okno na podwórze), niemniej całościowy odbiór książki jest naprawdę korzystny dla czytelnika. Barclay udowadnia, iż anglosaska szkoła kryminału i sensacji ma się naprawdę dobrze i warto po nią sięgać.

Wartka akcja trzymająca w napięciu, inteligentnie i wyrafinowanie powiązane ze sobą poszczególne wątki, a także zaskakujący finał – to wszystko tworzy elementy solidnej powieści sensacyjnej. Warto sięgnąć po Na własne oczy, ponieważ wydane nań pieniądze z pewnością nie będą zmarnowane, wszak to rozrywka wysokiej klasy.

Pattyczak

Tytuł: Na własne oczy
Autor: Linwood Barclay
Tytuł oryginalny: Trust Your Eyes
Tłumaczenie:Anna i Jarosław Fejdych
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data i miejsce wydania: 2014, Słupsk
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I
Liczba stron: 550
ISBN: 978-83-61386-44-5

Recenzja ukazała się najpierw na stronie Gildii.

Podsumowanie

Na własne oczy

Na własne oczy
  • 8/10
    Fabuła
  • 8.5/10
    Stylistyka
  • 8.5/10
    Wydanie

Zalety

  • świetna pod względem psychologicznym postać Thomasa
  • budowanie napięcia
  • nawiazania do filmu Okno na podwórze i Rain Man

Wady