3 maja 2019

Julio Santana nie miał tak naprawdę wyboru: albo spełni polecenie swojego mocno chorego wujka (nawiasem mówiąc żołnierza i płatnego zabójcy) albo zginie jego cała rodzina (rodzeństwo oraz rodzice mieszkający u brzegów rzeki w głębi puszczy amazońskiej. W wieku 17 lat po raz pierwszy zastrzelił człowieka, zaś w roku 2006 na jego koncie znalazły się 492 osoby, których celowo pozbawił życia. Na początku cena wydawała się śmieszna: 30 kilo ryżu, 20 kilo fasolki, po 10 kilogramów kawy i cukru, a także 5 kilo sera, kilka puszek oleju i butelek wódki, a także, co najważniejsze, życie ukochanego wuja. Z czasem stawka wzrosła, ponieważ młody Julio z polecenia trafił do służby wojskowej wyłapującej komunistów skrywających się w amazońskich latach.

Prawdziwa historia mojego życia jest znacznie smutniejsza niż wszystko, co można sobie wyobrazić – Julio Santana

Książkę czyta się naprawdę przyjemnie, nie jak reportaż, lecz dobry kryminał, w którym kibicujemy głównemu bohaterowi: Julio ma 17 lat, jest do szaleństwa zakochany w Ritinhi i marzy o tym, aby przeżyć z dziewczyną swój pierwszy raz. Zabójcą na zlecenie został naprawdę przypadkowo, raczej z przymusu niż dobrej woli, a późniejsze zlecenia to pokłosie dewastacji psychiki młodego umysłu, jaki do tej pory rozwijał się z dala od cywilizacji, na dziewiczym łonie puszczy amazońskiej. Dlaczego o tym wspominam? Główny nacisk w Nazywają mnie śmierć został położony właśnie na pierwszym zabójstwie Santany, planowaniu, odczuwaniu i późniejszej reakcji na pozbawienie życia drugiej osoby. Na drugim planie znajduje się opis współpracy z wojskiem i polowaniu na komunistów. Julio bardzo szybko został rzucony na głęboką wodę i nie miał nawet możliwości wycofania się z kolejnym zleceń. A jego późniejsze zamówienia to już kwestia formalna, które były zapisywane w specjalnym zeszycie z Kaczorem Donaldem na okładce przez kolejne 35 lat.

Jednak nie myślcie, że jest z niego bezlitosny morderca, nic z tych rzeczy. Santana ma rodzinę, żonę i dwójkę kochanych dzieci, a także dekalog, którym zawsze się kieruje podczas wykonywania zlecenia: nie zabija kobiet ciężarnych, podczas snu ofiary, nie strzela w plecy swojej ofierze, nie zabiera ich rzeczy ani też nie zabija na kredyt, a każdym zabójstwie odmawia kilka razy pacierze i modlitwę Ojcze czas. To bardzo religijna osoba, która chciała opowiedzieć swoją historię światu – a tak przynajmniej wynika z książki Klestera Cavalcantiego w książce Nazywają mnie śmierć.

Sama opowieść czyta się jak dobry kryminał, nie ma dużo miejsca na kwestie uczuciowe, mamy do czynienia z typowo męską narracją, w której położono nacisk na wiele aspektów technicznych. To naprawdę bardzo dobry przykład reporterskiego fachu: nie ma oceny, nie ma manipulacji czytelnikiem, jest tylko pokazanie historii i pozostawienie odbiorcy oceny moralnej. Klester Cavalcanti we wstępie wspomina również o trudach związanych z tym konkretnym projektem: wieloletnich rozmowach telefonicznych z Juliem Santano oraz świadomością, iż niemal do ostatnich tygodni może nie udać mu się opublikować reportażu.

Nazywają mnie śmierć nie skrywa drastycznych opisów morderstw ani też opisu wyrachowanej, niemal psychopatycznej sylwetki nieuchwytnego hitmana. Cavalcanti przedstawia człowieka, który niemal codziennie przed snem widzi martwe oczy swojej pierwszej ofiary, gwałciciela 13-letniej Yellow, koleżanki Julia. I najważniejsze – Santana nie szuka usprawiedliwienia ani też nie pokutuje za swoje czyny. Chce się podzielić ze światem swoją historią, chce być wysłuchany i miał to szczęście, że trafił na świetnego słuchacza, jakim jest Klester Cavalcanti.

Nazywają mnie śmierć (Klester Cavalcanti)

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego serdecznie dziękuję wydawnictwu

Muza

Pattyczak

Tytuł: Nazywają mnie śmierć

 Autor: Klester Cavalcanti

Tytuł oryginalny: O nome da morte 2006

Tłumaczenie: Joanna Kuhn

Wydawnictwo:Muza

Data i miejsce wydania:  24/04/2019 Warszawa

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Wydanie: I

Liczba stron: 320

ISBN: 978-83-287-0734-4

 

 

Podsumowanie

Nazywają mnie śmierć

Nazywają mnie śmierć
  • 7/10
    Treść
  • 7/10
    Stylistyka
  • 7/10
    Wydanie

Zalety

  • męska, sucha narracja
  • skupienie na pierwszych, najważniejszych chwilach kształtowania psychiki mordercy
  • prawdziwe dane personalne

Wady

  • fabularyzowana forma