17 czerwca 2018

Ostatnio w pewnym czasopiśmie ukazał się artykuł o dwójce polskich archeologów prowadzących przełomowe badania w Ameryce Południowej. Banalne i nierealne okazało by się myślenie, iż czekają tam wyłącznie wspaniałe miejsca do  odkrycia pierwotnych, bardzo dobrze zachowanych śladów po dawnych kulturach tamtejszych plemion. Otóż naukowcom grozi niebezpieczeństwo: ze strony lokalnych gangów, rzezimieszków, narkotykowych mafii, a także poszukiwaczy skarbów (czytaj: złota złożonego w ofierze bogom). W podobnej sytuacji znajduje się jedna z bohaterek najnowszej powieści autora Sekretu Genezis, Toma Knoxa. Jessica Silverston prowadzi badania obejmujące tematykę seksualnych praktyk prekolumbijskiej kultury Moche na terenach dzisiejszego Peru. Kiedy kolejno zaczynają się dziać wokół niej dziwne wydarzenia, a szefowa ekipy badawczej ginie w tajemniczych okolicznościach, Amerykanka upewnia się, że ujawnienie wyników prac antropologicznych będzie okupione wielką ceną. Równocześnie w Londynie policja na czele z detektywem Markiem Ibsenem odnajduje zmasakrowane ciało młodego playboy’a, które zostało okaleczone zgodnie z rytem peruwiańskiej kultury Moche.

Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona fascynował wielu autorów. Powstało wiele dzieł, zarówno fikcyjnych (warto wspomnieć o Wahadle Foucaulta U. Eco), jak i popularnonaukowych zajmujących się tematyką Templariuszy. Rozwiązany dość nagle w XIV wieku przez papieża Klemensa V, zakon nigdy nie utracił na swej popularności, a to dzięki mitom i legendom, jakie towarzyszyły tej instytucji. Wśród pogłosek największe wzięcie miały przekazy o ogromnych skarbie, nic dziwnego więc, że Knox tak chętnie sięga do tej problematykę. Drugim wątkiem występującym w Rytuale babilońskim jest właśnie historia Niny McLintock, córki profesora historii, który tuż przed rzekomym popełnieniem samobójstwa zostawił wskazówki dotyczące dziedzictwa średniowiecznego zakonu rycerzy. Kobiecie w śledztwie pomaga australijski dziennikarz, Adam Blackwood.

Oczywiście Knox bardzo dobrze potrafi spleść wszystkie wątki w jedną, zgrabną całość. Żaden nie góruje nad pozostałymi, a przerywanie jednego tropu i powrócenie do poprzedniego w miejscu cliffhangera jest bardzo dobrym posunięciem. Najciekawszy trop stanowi historia założyciela kartelu narkotykowego, wykształconego absolwenta Harvardu, który po powrocie ze studiów swoje działania skupia wokół odnalezienia nowego narkotyku, chcąc w ten sposób ukarać Stany Zjednoczone za fałszywą moralność wobec narkotykowego podziemia. Najsłabszym punktem całej powieści jest wątek miłosny między Niną a Adamem, nic nie wnoszący do fabuły, mógłby praktycznie nie istnieć.

Czym wyróżnia się Rytuał babiloński od setek podobnych tematycznie książek na rynku? Zdecydowanie wątkiem kultury Moche, bardzo mało lub praktycznie nieznanym w szerszym obiegu bestsellerowej literatury. We wstępnie jest wyraźnie podkreślone, iż powieść jest fikcją literacką, jednakże silnie czerpiącą z wielu autentycznych źródeł historycznych, archeologicznych i kulturowych. Tak więc większość opisów rytuałów dotyczących praktyk seksualnych i składania ofiar ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, np. obcinacie członków ciała, okaleczenia twarzy, podrzynanie gardła, a to wszystko pod wpływem tajemniczego narkotyku. Książka daje odpowiedź na pytanie co łączy członków plemienia Moche z walecznością zakonu Templariuszy oraz współczesnymi gangami narkotykowymi.

Warto dodać kilka słów na temat mochickiej. Było to plemię zamieszkałe nad peruwiańską rzeką Cima oraz Moche (od której wzięło swoją nazwę) w okresie od I w. p.n.e. aż do końca VIII w. n.e.. Lud dzielił się na dwie grupy: rolników oraz kapłańską kastę. Z tą ostatnią wiążą się specyficzne rytuały pogrzebowe, bowiem oprócz istnienia oddzielnych grobów dla kobiet, mężczyzn i dzieci, archeolodzy odnajdywali kości pozbawione często górnych i dolnych kończyn. Charakterystyczne okazały się również zachowania seksualne, które zezwalały na kontakty seksualne ze zwierzętami i zmarłymi. Te właśnie dość brutalne elementy zostały wykorzystane na potrzeby literackiej fikcji.

Stylistyka powieści nie odbiega od poprzednich tytułów Knoxa. Podobnie jak w Sekrecie Genezis czy Biblii umarłych, autor nie oszczędza dość krwawych opisów mordów, samookaleczeń oraz dość zaskakujących praktyk seksualnych. Narracja skupia się przede wszystkim na akcji łączącej w logiczny sposób dzieje zaginionej peruwiańskiej cywilizacji oraz losy Templariuszy. Dla fanów powieści z ziarnkiem prawdy Knox puścił czytelnicze oczko, bowiem Rytuał babiloński rozpoczyna się w Kaplicy Rosslyn, bardzo znaczącemu miejscu w powieściach Dana Browna. Czy warto porównywać ze sobą obu pisarzy? Z pewnością łączy ich pewien schemat fabularny (przełomowe dla dziejów ludzkości odkrycie częściowo bazujące na faktach, podążanie za tajemnicą oraz liczne niebezpieczeństwa), jednakże powieści Knoxa są o wiele bardziej stosowane, mniej kontrowersyjne i pozbawione tak często zarzucanej przez czytelników Brownowi „taniej sensacji”.

Fani powieści przygodowo-sensacyjnych powinni być usatysfakcjonowani książką, bowiem autor nie zasypuje odbiorcy dużą ilością informacji na pewne tematy, lecz zgrabnie je wplata w główne wątki. Nie jest to thriller najwyższych lotów, jednak nie taka była intencja autora. Rytuał babiloński wciąga podobnie jak dobre kino sensacyjne. Nie czyta się go dla wiedzy, nie wnosi też nic przełomowego dla gatunku, ale stanowi po prostu dobrą rozrywkę. I z takim nastawieniem powinno się sięgać po tytuł Toma Knoxa.

Pattyczak

Tytuł: Rytuał babiloński

Autor: Tom Knox

Wydanie oryginalne:  The Babylon Rite 2012

Tłumaczenie: Maciej Szymański

Wydawnictwo: Rebis Dom Wydawniczy

Data i miejsce wydania: Poznań 18.06.2013

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Liczba stron: 416

Recenzja pierwotnie ukazała się nas tronie Gildii Literatury.