8 stycznia 2019

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego starsze osoby unikają wizyt w szpitalach, to po lekturze Rzeźników i lekarzy Lindsey Fitzharris przestaniecie się temu dziwić. Wiekowi ludzie mogą mieć w pamięci relacje osób żyjących w XIX wieku, dla których wizyta w szpitalu była niemal wyrokiem śmierci. Wszechobecny brud, brak jakichkolwiek standardów medycznych, nieodkażane narzędzia pokryte zakrzepłą krwią i dotykanie tymi samymi rękawiczkami zarówno ciała zmarłego i rodzącej kobiety było na porządku dziennym. Nic dziwnego, że lekarzy częściej określano mianem rzeźników, bo ich ulubioną metodą kuracji była amputacja. O człowieku, który dokonał swoistej rewolucji w świecie chirurgów, Josephie Jacksonie Listerze, który nieomal nie został pastorem w szkockiej społeczności kwakrów, opowiada książka doktor historii nauki i medycyny, Lindsey Fitzharris.

Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera wprowadza czytelnika w świat XIX-wiecznej medycyny, a konkretnie chirurgii. Autorka w biografię lekarza wplata także opowieść o innych wybitnych naukowcach i osobach, które pośrednio przyczyniły się do rewolucyjnego odkrycia sposobu odkażania szpitalnych ran. Na kartach powieści przewija się postać Williama Sharpey’a, nauczyciela Josepha w University Collage Hospital, Jamesa Syme’a, mentora i zarazem teścia, Ludwika Pasteura, prekursora chemii i mikrobiologii, a także ojca, Listera seniora. To także opowieść o tym, jak trudno przełamać mentalne bariery wśród lekarzy, którzy wierzą w jeden słuszny sposób leczenia. Lister, który wynalazł sposób dezynfekcji ran przy pomocy kwasu karbolowego (fenolu), miał naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Opór, z jakim się spotkał wśród kolegów po fachu był niemal tak samo ciężki jak w przypadku Ludwika Pasteura i Roberta Listona (pierwszy w Europie przeprowadził zabiegi operacyjne z zastosowaniem eteru).

Świat wiktoriańskiej medycyny był bardziej makabryczny, niż możemy to sobie wyobrazić. Wizyta w szpitalu była najprostszym sposobem, aby skończyć w grobie: ucinanie nóg tępymi narzędziami pokrytymi zakrzepłą krwią, używanie wielokrotnie tych samych bandaży, brak przemywania rany i leżenie na jednej sali obok osób chorych na różnorodne choroby wirusowe było normą. Niemal co drugi pacjent nie wychodził żywy ze szpitala po tym, jak trafił tu ze złamaniem nogi, nie wspominając o innych przypadłościach. Na szczęście dzięki Listerowi udało się zmniejszyć śmiertelność do zaledwie około 10%. Studenci medycyny także narażali swoje życie, nie było przypadku, aby jeden z nich nie umarł po wizycie w prosektorium. Mało tego, bardzo często od razu przystępowali do badania pacjentów, nie umywszy nawet rąk po obdukcji zmarłego. Nic dziwnego, że szpitale były kojarzone jednoznacznie ze śmiercią. Nawet królowa Wiktoria Hanowerska unikała ich jak ognia i dopiero po długiej obserwacji działań Listera pozwoliła mu się dotknąć i zoperować (a i tak w prywatnych komnatach, a nie na szpitalnej sali). A wiecie, dlaczego lekarze zmieniali fartuchy pokryte krwią i różnymi ludzkimi resztkami i osoczami? Aby przypadkiem nie wywołało to przerażenia w oczach innych pacjentów. Jednym słowem: kiedyś za sukces odczytywano to, że pacjent w ogóle przeżył chirurgiczne leczenie.

Wielka czwórka wywoływała trwogę zarówno u lekarzy, jak i chorych: róża, gangrena, sepsa i ropnica zabierały o wiele więcej istnień niż wojna, i wydawać się może, że nic i nikt nie był w stanie ich zatrzymać. Dzięki swemu uporowi Joseph Lister przyczynił się do ograniczenia zakażeń szpitalnych ran, jednak największym wyzwaniem było przekonanie innych specjalistów, aby także zaczęli sterylizować narzędzia, wietrzyć sale i używać świeżych bandaży namoczonych w kwasu karbolowym. Wkład Listera w rozwój medycyny był tak wielki, że jeden z jego znajomych na jego cześć nazwał płyn do płukania ust – Listerine.

Fascynująca tematyka chirurgii i biografia Josepha Listera nie byłaby tak dobra w odbiorze, gdyby nie lekkie pióro autorki (a także i tłumacza). Doktor Fitzharris bardzo dobrze waży między sobą wątek rozwoju medycyny, osobiste relacje chirurga oraz zarys społeczeństwa XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii. Autorce udało uniknąć się pułapek w postaci skomplikowanej, medycznej terminologii czy zbyt długich opisów wewnętrznych sporów między lekarzami szpitali uniwersyteckich. Fitzharris popisała się erudycją i prawdziwą znajomością tematu, a dzięki bogatej bibliografii można dalej zgłębiać świat medycyny sprzed dwóch wieków.

Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera to bardzo cenna książka. Miłośnicy prozy Jürgena Thorwalda na pewno będą zadowoleni z lektury, podobnie jak i osoby poszukujące ciekawostek na temat XIX-wiecznych sposobów leczenia tak prostych przypadków jak złamanie ręki, opisu życia w wiktoriańskiej Anglii oraz czytelnicy poszukujący pozycji o inspirujących i wielkich osobach. Joseph Lister z pewnością do nich należał, bo to dzięki niemu lekarze przestarzali być postrzegani jako rzeźnicy. Rzeźnicy i lekarze to połączenie biografii z reportażem i książką z zakresu historii medycyny, które gorąco polecam!

Pattyczak

Tytuł: Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera

Autor: Lindsey Fitzharris

Tytuł oryginalny: The Butchering Art. Joseph Lister’s Quest to Transform the Grisly World of Victorian Medicine 2017

Tłumaczenie: Łukasz Miller

Wydawnictwo: Znak litera nova

Data i miejsce wydania:  05/09/2018 Kraków

Oprawa: miękka

Wydanie: I

Liczba stron: 320

ISBN: 978-83-240-3754-4

Podsumowanie

Rzeźnicy i lekarze

Rzeźnicy i lekarze
  • 9.5/10
    Fabuła
  • 9.5/10
    Stylistyka
  • 9.5/10
    Wydanie

Zalety

  • erudycja autorki
  • bogata bibliografia
  • świetne połączenie reportażu i pracy naukowej

Wady

  • zabrakło jedynie ilustracji