11 kwietnia 2016

Santa OliviaKsiążkę opublikowało w Polsce wydawnictwo „Piąty Peron”. Wedle informacji znalezionych w sieci, jest to odłam firmy „Jaguar”, która postanowiła uzupełnić rynkową lukę i zająć się publikacją fantastyki dla dorosłego czytelnika. Jednak w toku powieści okazało się, że oprócz ogromnej ilości wulgaryzmów i słabo zarysowanych scen miłosnych (w tym jeden gwałt), „Santa Olivia” to pozycja przeznaczona dla młodzieży. Dlaczego tak uważam? Jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że główną bohaterką powieści jest szesnastoletnia dziewczyna, która chce się zemścić za śmierć swojego starszego brata? Teraz spróbuję udowodnić swoją tezę.

Jak już wspomniałam, główną bohaterką powieści jest młoda Loup Garron, której towarzyszy grupa najbliższych przyjaciół. Dziewczynę poznajemy od momentu jej spłodzenia przez żołnierza Martina i Carmen Garron. Jej ojciec nie jest normalnym mężczyzną, lecz efektem sekretnego eksperymentu genetycznego. Martin to nadczłowiek posiadający potężną siłę, spryt, szybkość i możliwość „wyłączenia” odczuwania jakichkolwiek emocji. Bohaterka odziedziczy część  tych mocy, dzięki czemu  będzie w stanie przetrwać w świecie pozbawionym miłości i bezpieczeństwa. Otrzymała też symboliczny spadek po swoim rodzicielu, jakim jest oryginalne imię.  Jednak cały czas nurtowało mnie pytanie, kto stworzył  jej ojca, żołnierza bez strachu, pełnego bojowej odwagi? Otóż tajemnica ta nie została do końca wyjaśniona. Podobnie nie dowiedziałam się niczego konkretnego o śmiercionośnej zarazie pustoszącej tereny pogranicza Meksyku i Teksasu do tego stopnia, że władze uszczelniły granice i nikt nie może się wydostać z tytułowej Santa Olivii.

Tajemnicza choroba pozbawiła dziewczynę matki i tym samym rodzinnego domu. Loup dorastała w sierocińcu wraz z grupką swoich najbliższych przyjaciół. Prowadzony przez ojca Ramona i siostrę Martę przytułek nie jest w stanie uchronić podopiecznych przed szarą codziennością i zwyczajną brutalnością ze strony dorosłych i samej autorytarnej władzy generała El Segundo. W tym nieprzyjaznym świecie aż roi się od licznych  przekleństw, wykorzystywania, kłamstwa i seksualnej frustracji dorosłych. Zło dotyka każdego mieszkańca Santa Olivii, bez względu na płeć czy pozycję społeczną. Czas płynie i kiedy Loup wraz ze swoją paczką przekraczają szesnasty rok życia, postanawiają zmienić dotychczasową egzystencję. Tak rodzi się ubrana w niebieską sukienkę i nosząca we włosach białą wstążkę Santa Olivia, która wymierza sprawiedliwość w zapomnianym przez świat i samego Boga niewielkim miasteczku.

Oczywiście Carey stara się popychać akcję do przodu, jednak nie najlepiej jej to wychodzi. I sama nie wiem, co mi bardziej przeszkadzało w dalszej lekturze – język powieści czy kompletny brak wielowymiarowości przedstawionych postaci. Skoro główną bohaterką jest kilkunastoletnia dziewczyna z trudną przeszłością i brakiem perspektyw na dalsze życie, to ciekawi mnie, jak taki, dajmy na to, trzydziestoletni czytelnik może się z nią identyfikować? Również same zachowanie nastolatków pozostawia wiele do życzenia, kompletnie nie pasując do wieku bohaterów. Ba, jako siedmiolatka Loup potrafiła rzucać wulgaryzmami na lewo i prawo, zaś dziesięcioletnia Pilar wiedziała wszystko o seksie i sposobach nielegalnego zarobkowania. Nawet jeśli  weźmie się pod uwagę, że dzieciaki żyją w postapokaliptycznym świecie pełnym zła i braku jakichkolwiek wzorców moralnych, to nie jest możliwe, aby rodziły się z psychiką dojrzałych ludzi. Sami bohaterowie są schematyczni, przewidywalni, ale jednocześnie sympatyczni. Ich zachowanie mogłam łatwo zrozumieć i usprawiedliwić z powodu środowiska, w jakim przyszło im żyć.

Samą powieść odebrałam jako oschłą, pozbawioną wszelkich emocji, opowiadaną z perspektywy pełnego marazmu narratora. O ile brak jakichkolwiek większych partii opisowych jestem skłonna wybaczyć, to licznych powtórzeń (chociażby „dziecina” we wszelkich możliwych odmianach), wulgarnych natręctw i błędów  składniowych nie mogę po prostu przełknąć. Podejrzewam, że to wina złego składu tekstu, bowiem oprócz powyższych zastrzeżeń pojawiają się także literówki i ogólnie źle złamane dialogi.

Z drugiej strony okładka książki jest naprawdę zachęcająca. Cytaty również kuszą potencjalnego czytelnika. Rekomendowana przez Erica Van Lustbadera, który uznał ją za „hymn sławiący piękno” czy przez Patricię Briggs jako powieści „głębokiej i zapierającej dech” moim zdaniem to trochę chwalenie formy zamiast treści. Nie jest to zła pozycja; mówi o miłości, poświęceniu, odwadze, walce o lepsze jutro prowadzoną przez grupę nastolatków. Chcę tylko podkreślić, że nie przeznaczono jej dla dorosłego czytelnika (czego oczekiwałam i, niestety, rozczarowałam się), a dla żądnego przygód nastolatka.

Komu polecam „Santa Olivię”? Młodzieży, ale tej nieco starszej, licealnej. Mroczny świat narkotyków, seksu i walki o własną godność są zbyt brutalne dla młodszych czytelników, ale idealne dla nastolatków (nie oszukujmy się, sama czytałam takie rzeczy będąc w szkole średniej). Nie doszukując się drugiego dna i skomplikowanych rozterek natury moralno-etycznej,  „Santa Olivia” to przyzwoita powieść z elementami science-fiction. A dla osób, które wciągnęły się w powieść Carey czeka miła niespodzianka – druga część zatytułowana „Saints Astray”.

 

Pattyczak

Tytuł:  Santa Olivia

Tytuł oryginalny: Santa Olivia

Autor: Jacqueline Carey

Wydawca: Piąty Peron

Tłumaczenie: Jakub Steczko

Miejsce wydania: Warszawa

Data wydania: marzec 2012

Liczba stron: 392

Podsumowanie

Santa Olivia

Santa Olivia
  • 3/10
    Fabuła
  • 3/10
    Stylistyka
  • 4/10
    Wydanie

Zalety

  • ładne wydanie

Wady

  • powtórzenia, liczne wulgaryzmy
  • przewidywalna fabuła
  • schematyczni, nijacy bohaterowie