2 czerwca 2017

Wydaje się Wam, ze organizacja ślubu to coś przyjemnego? Wybieranie tych wszystkich dekoracji, ustalaniu menu, decyzji czy wziąć pudełeczko drewniane czy szklane na obrączki, wziąć buty w kolorze bieli lub ecru, czy brać drugi welon na do zabaw weselnych, ile babeczek liczyć na jednego gościa, czy baloniki na samochodzie mają pasować do dekoracji sali weselnej czy też do sukni panny młodej? Tego typu pytania można mnożyć w nieskończoność, a dowodów ich obecności szukać na forach internetowych związanych z tematyką weselną. Owszem, warto poświęcić trochę czasu, by ten dzień wypadł dobrze, ale nie należy się w tym wszystkim zatracać. I właśnie o takim ślubno-weselnym szaleństwie traktuje powieść Imogen Edwards-Jones.

Ślubny Babylon demaskuje środowisko organizatorów wesel, a przede wszystkim ich klientów – pysznych, egoistycznych, snobistycznych, dla których przyjęcie weselne nie jest żadną szczególną chwilą ślubowania miłości i wierności swemu wybrankowi, lecz kolejną imprezą na liście do odhaczenia. Mnogość bohaterów przewijających się na kartach książki potwierdza, iż tak naprawdę ludzie decydują się na ślub całkowicie nie znając drugiej osoby.

To książka o bogatych klientach i pracownikach branży ślubnej spełniających ich wszystkie zachcianki. Czy takie karykaturalne przedstawienie środowiska wedding plannerów jest realistyczne? Owszem, ponieważ autorka wszystkie opowieści oparła na doświadczeniu i licznych relacjach osób pracujących w branży. Wielomiesięczne boje na linii organizator-klient skompresowała do tygodnia, dzięki czemu lektura powieści nie jest nudna, nieustannie coś się dzieje.

A jak wypadła książka pod względem fabularnym? Średnio, biorąc pod uwagę trudności, z jakimi borykają się bohaterowie. Są to problemy z serii tych błahych, nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością. Tutaj przyszłe panny młode nie martwią się o środki finansowe lub transport gości, lecz koncertują na tym, jak zostały opisane w tabloidach lub jaki skandal ostatnio wybuchł na towarzyskim spotkaniu.

Ślubny Babylon to świat celebrytów w krzywym zwierciadle. Blubrowa rekomendacja głosi, iż każda narzeczona powinna zapoznać się z powieścią Imogen Edwards-Jones, jednak nie należy nastawiać się na wielkie „boom”, wręcz odwrotnie: problemy bohaterek nijak mają się do polskiej rzeczywistości. Warto wziąć pod uwagę specyfikę tradycyjnego polskiego i brytyjskiego wesela. W kraju nad Wisłą wydaje się całonocne przyjęcia z dużą ilością alkoholu, gorącymi posiłkami, tańcami oraz wręcza Młodej Parze koperty z pieniędzmi (nie wspominając o licznych kwestiach organizacyjnych, takich jak transport i nocleg dla gości, podarunek na stole, wybór zabaw na oczepiny itp.). Brytyjczycy i generalnie kraje anglosaskie mają całkowicie inny przebieg tego typu wydarzenia to spotkanie natury towarzyskiej, trwające zaledwie kilka godzin, podczas których goście sami sobie kupują drinki, zaś Młodym wręcza się vouchery o wartości nieprzekraczającej 20-30 funtów. I właśnie w takim kontekście należy analizować Ślubny Babylon: zachodnie przygotowania do uroczystości skupiają się głównie na wyborze sukni ślubnej i towarzyskich relacjach między gości, zaś w polskie koncentrują się wokół ugoszczenia weselników w myśl zasady „gość w dom – Bóg w dom”.

Co ciekawe, także u nas można zaobserwować coraz większa popularność usług świadczonych przez profesjonalnych wedding plannerów (w sumie powinno się ich nazywać po prostu organizatorami wesela, bez niepotrzebnego anglicyzowania polszczyzny). Warto obserwować rozwój tego środowiska, ponieważ niekoniecznie musi pójść ta samą drogą, co ich zachodni koledzy po fachu, których klienci cechują się powierzchownością, płytkością i brakiem większych wartości moralnych i etycznych. Wzbudza niemałe zainteresowanie także suma, jaką pobiera taki profesjonalny organizator – na rynku zachodnim, bez względu na koszty całego przyjęcia, przyjmuje się około 30% dla usługodawcy, który zajmuje się wszystkim: od miejsca przyjęcia weselnego, poprzez dobór sukni ślubnej, dań w menu, muzyki na ceremonii, skończywszy na wyborze koloru chusteczek na stołach i w łazienkach.

Ślubny Babylon, z racji częściowego oparcia na doświadczeniach osób z branży, zawiera także kilka smaczków o ślubach znanych gwiazd i celebrytów: część z nich można zidentyfikować bez większych trudności (jak chociażby Beckhamów lub Rooney’ów), innych zaś słynnych nazwisk można się jedynie domyśleć.

Czy warto sięgać po omawianą pozycję? Tak, jeśli posiada się zdrowy rozsądek i nie zatraciło do końca w ślubno-weselnych przygotowaniach. Książka nie jest nadzwyczaj dobra, zaledwie poprawna, ale jej lektura potrafi kilkukrotnie wywołać uśmiech na twarzy, biorąc pod uwagę zarówno wymysły panien młodych, jak i sposób zachowywania się gości i najbliższej rodziny. Może i nie do końca odzwierciedla specyfikę  polskich wesel, przez co książka może być miejscami nieco nużąca, jednak z odrobiną dystansu Ślubny Babylon okaże się świetną odskocznią podczas weselnych przygotowań.

Pattyczak

Tytuł: Ślubny Babylon

Autor: Imogen Edwards-Jones

Tytuł oryginalny:  Wedding Babylon 2009

Tłumaczenie: Zuzanna Szwed

Wydawnictwo: Pascal

Data i miejsce wydania: 17/04/2013 Bielsko-Biała

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Wydanie: I

Liczba stron: 445

ISBN: 978-83-7642-024-0

 

Podsumowanie

Ślubny Babylon

Ślubny Babylon
  • 4/10
    Fabuła
  • 4/10
    Stylistyka
  • 8/10
    Wydanie

Zalety

  • Klimatyczna okładka
  • Historie oparte na faktach

Wady

  • Realia nieprzystające do polskiej rzeczywistości
  • Trywialne problemy celebrytów