Osią, wokół której obraca się fabuła najnowszej książki Nicholasa Sparksa Z każdym oddechem staje się niewielka, drewniana skrzynka pocztowa zwana Bratnią Duszą w Sunset Beach, w której znajdują się anonimowe listy wrzucane przez spacerujących plażowiczów.
Na wstępie autor zaznacza, że do napisania powieści zainspirowały go prawdziwe wydarzenia: otóż taka skrzynka istnieje naprawdę, przeczytał z niej kilka wiadomości i podążył tropem jednej z nich. Udało mu się nawet spotkać z bohaterem miłosnego listu, jednak ten nie wyraził zgody, aby Sparks opublikował książkę bez jego wcześniejszej autoryzacji. Po ponad roku zmian w fabule (wprowadzone tak, by nie można było traktować Z każdym oddechem jako powieści biograficznej) i ostatecznej akceptacji książka ujrzała światło dzienne. I muszę przyznać, że to jeden z lepszych tytułów autora bardzo popularnego Pamiętnika, Ostatniej piosenki oraz nieco rozczarowującej Spójrz na mnie.
Ona: Hope, zagubiona 36-letnia pielęgniarka, która przyjechała na ślub przyjaciółki. Ostatnia z „paczki”, która nie nosi pierścionka, chociaż jest już ponad 6 lat w związku z przystojnym aczkolwiek nieskorym do wierności lekarzem. On: Tru, po traumatycznym wydarzeniach z dzieciństwa i niezbyt przyjemnym rozwodzie zdecydował się zostać przewodnikiem w afrykańskich parkach safari. Do Sunset Beach w Karolinie Północnej przybywa po otrzymaniu listu od biologicznego ojca, który na łożu śmierci chce się z nim rozmówić. Spotykają się, zamieniają kilka słów i między nimi wybucha namiętny romans. Jednak nie zawsze przyszłość zakochanych rysuje się w kolorowych barwach.
Sympatia czytelnika zdecydowanie chyli się ku Tru. To dojrzały, odpowiedzialny mężczyzna o twardym. stanowczym charakterze. Sparks z literackim kunsztem opisał jego życiowe dzieje. Pełno z nich strachu, poczucia winy, żalu i dramatycznych wydarzeń, które ukształtowały jego światopogląd. Nieco irytująca na jego tle okazuje się Hope, która nie potrafiła szanować samej siebie, dalej tkwiąc w związku pełnym zdrad i niedomówień. Dla niej liczy się tak naprawdę macierzyństwo za wszelką cenę, nawet jeśli ma poświecić swoje własne uczuciowe życie. Nieco pokrzepiający jest fakt, że bohaterka zrozumiała później swój błąd, bowiem przyszło jej odpokutować decyzję o rozstaniu z Tru w bardzo bolesny sposób.
Jednak to, co stanowi o sile powieści, znajdziemy dopiero w drugiej części książki. Romans dwójki bohaterów, chociaż wydawać się może ujmujący, nie jest niczym szczególnym: jak w ciągu kilku dni można przekreślić swoją przeszłość, plany i marzenia na rzecz ledwo poznanego partnera? Tutaj umysł i logika zwyciężyły nad emocjami i burzliwymi uczuciami. Jaki był tego efekt? Sparks przekonuje, że prawdziwej miłości nie da się oszukać i prędzej czy później dopadnie ze zdwojoną siłą. Hope i Tru musieli zapłacić bardzo wysoką cenę za podjętą, wydaje się bardzo racjonalną i przemyślaną decyzję.
Z każdym oddechem pod względem poruszanej tematyki bardzo przypomina Pamiętnik, ma słodko-gorzkie zakończenie. Akcja dzieje się w ciągu kilku wrześniowych dni 1990 roku, kiedy to ewentualny kontakt z mieszkańcem Zimbabwe nie był tak prosty jak teraz. Nie było internetu, szwankowały połączenia telefoniczne, nie sposób skontaktować się z drugą osobą. Hope i Tru minęli się i długo szukali. Zajęło im to ponad dwadzieścia lat. Zakończenie? Jak wtrąca sam autor, jest nieco podkoloryzowane. Nie chciał zatracić romantycznego wydźwięku, jednak pozostawił w finale nutkę goryczy.
Książkę kupiłam za 19,90 zł w Empiku i uważam, że to jest adekwatna cena dla tego typu książek. Przyjemna i jednocześnie zapadająca w pamięć lektura na dwa wieczory, jeden z lepszych, jak nie najlepszy tytuł od Nicholasa Sparksa.
Pattyczak
Tytuł: Z każdym oddechem
Autor: Nicholas Sparks
Tytuł oryginalny: Every Breath 2018
Tłumaczenie: Maria Olejniczak-Skargard
Wydawnictwo: Albatros
Data i miejsce wydania: 17/10/2018 Warszawa
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I
Liczba stron: 367
ISBN: 978-83-8125-424-3