Wiek Adaline (2015) – recenzja
Fantastyka / 27 maja 2015

Wszystko (a konkretnie omawiana opowieść) rozpoczęło się w 1935 roku, kiedy to młoda wdowa i samotna matka, Adaline Bowman, w czasie podróży na farmę swoich rodziców uległa wypadkowi. W wyniku dziwnych procesów (jak podkreśla to sam narrator, zostały one odkryte dopiero w 2035 roku) bohaterka przestaje się starzeć. Kobieta nie jest do końca świadoma swego stanu (nie pytajcie, jakim cudem 45-latka nie zorientowała się, że nie posiada na twarzy ani jednej zmarszczki i ciągle promienieje) do momentu, kiedy w latach 50-tych zatrzymuje ją do kontroli policjant. Od tej pory Adaline zaczyna uciekać i zmieniać tożsamość, aby nie złapali ją agenci FBI i jednocześnie uniknęła krzywdzących ocen innych ludzi, mających ją za wybryk natury. Prawdę o Adaline zna jedynie jej córka, Flemming, od lat wspierająca matkę radzi, żeby ta przestała wiecznie się skrywać i ustatkowała się u boku jakiegoś mężczyzny. Kilka dni przed przeprowadzką i kolejną zmianą tożsamości (jaka ma miejsce co dekadę) kobieta poznaje przystojnego Ellisa, któremu wdziękowi nie jest w stanie się oprzeć. Czy wiecznie młoda i piękna pani Bowman będzie potrafiła zmienić swoje dotychczasowe życie? „Wiek Adaline” to przede wszystkim filmowa opowieść o poszukiwaniu miłości i pokonywaniu własnych barier. Nieśmiertelność, pożądana już w czasach starożytności, po raz kolejny…

Avengers: Czas Ultrona (2015) – recenzja
Fantastyka / 11 maja 2015

Życie miłośnika marvelowskiego światka nie należy do najłatwiejszych – co i rusz słyszy się o nowych produkcjach, które powstaną z myślą zarówno o wielkim, jak i małym ekranie, o zmianach w komiksach albo problemach z filmowymi adaptacjami. Doskonałym przykładem obrazującym cały marvelowski galimatias jest problem z Peterem Parkerem. Większość z was może się dziwić: jaki kłopot? Cóż, nie każdemu podoba się kolejna zmiana aktora grającego Człowieka Pająka i poznawanie historii powstania superbohatera trzeci raz z rzędu. Skupmy się jednak na pozytywnych aspektach uniwersum i przedsięwzięć z nim związanych – odłóżmy na bok zbliżającą się premierę Ant-Mana, która nie rokuje zbyt dobrze, a zatrzymajmy przy największym wydarzeniu tego roku – wizualnej sztuce pełnej wybuchów i przysłowiowego kopania tyłków – Avengers: Czas Ultrona. Pomysł stworzenia sztucznej inteligencji, która pomoże bohaterom w utrzymywaniu pokoju na świecie bywa niebezpieczny. Wiedzą o tym miłośnicy kina science fiction, w którym obdarzone rozumem roboty buntują się, natomiast nie wie o tym Tony Stark. Protagonista postanawia, z pomocą Hulka w ludzkiej formie, ułatwić sobie życie, pokazać światu swój geniusz i zabłysnąć, wykorzystując pomysł Hydry dotyczący sztucznej inteligencji i adaptując go do swoich celów. Cóż, nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, jak cała historia eksperymentu się zakończy. Powstaje Ultron…

Dom (2015) – recenzja animacji
Fantastyka / 4 maja 2015

Czasami warto wybrać się do kina na coś lekkiego, przyjemnego i po brzegi wypełnionego humorem. Co najlepiej odstresowuje? Zdecydowanie komputerowe bajki, które tak naprawdę przeznaczone są dla każdego, wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia. Takie produkcje potrafią bowiem wciągnąć w opowiadaną historię zarówno dzieci, jak i starszych widzów. Zwłaszcza, gdy są tak dopracowane jak Dom. Buwy to małe, sympatyczne fioletowawe stworki, które szukają swojego miejsca w galaktyce. Ich wybór pada na Niebieską Planetę, gdzie, według ich informacji, żyje nie w pełni rozwinięty intelektualnie gatunek. Buwy wierzą, że dzięki ich ingerencji mieszkańcy Ziemi będę szczęśliwsi i poczują się bezpieczni. Postanawiają przesiedlić ludzi na jedną część kontynentu, a resztę dostosować do swoich potrzeb. Pozbywają się bezużytecznych przedmiotów, jak choćby parasoli czy rowerów, a reszty używają zgodnie ze swoją teorią ich przeznaczenia. Cóż, jazda na odkurzaczu nigdy nie jestpassé. Jeden z najeźdźców różni się jednak od reszty przedstawicieli swojego gatunku – Buwy nie nawiązują bowiem przyjacielskich relacji, nie wtykają nosa w sprawy innych i nie rozmawiają więcej niż to potrzebne. Oh pragnie jednak zawierać bliższe znajomości. By przełamać pierwsze lody, urządza w swoim nowym domu parapetówkę, niestety przez przypadek wysyła zaproszenie na nią również do wrogów Buwów, przez co zostaje uznany za zagrożenie numer…

Zbuntowana (2015) – recenzja filmu
Fantastyka / 25 marca 2015

Pierwsza część trylogii Veronicy Roth trafiła do kin zaledwie rok temu, a już zdążyła podbić serca tysięcy fanów na całym świecie. Wiele osób skusiło się na seans mimo braku znajomości samych książek (jak było w moim przypadku), niemniej otwarte zakończenie Niezgodnej spowodowało, iż szybko nadrobili oni literackie zaniechań. Kilka dni przed premierą Zbuntowanej w sieci pojawiło się sporo głosów, jakoby reżyser, Robert Schwentke, nie dał rady nakręcić równie udanego filmu, jak miało to miejsce w przypadku Niezgodnej Neila Burgera. Czy owe wątpliwości okazały się słuszne? Wydarzenia drugiej części trylogii rozgrywają się bezpośrednio po zakończeniu pierwszego obrazu. Tris i Cztery, jak i pozostali buntownicy, zostali przyparci do muru. Wśród Serdeczności ukrywają się przed ścigającym ich rygorystycznym systemem frakcji, nad jakim władzę niepodzielnie dzierży Jeanine. Jednocześnie bohaterowie muszą stawić czoła własnym demonom z przeszłości, jakie nie opuszczają ich na krok: dziewczyna próbuje pogodzić z własnymi traumami (m.in. po zabiciu Willa i śmierci rodziców), zaś Tobias zmierzyć się z długo skrywaną tajemnicą śmierci własnej matki (Evelyn). W porównaniu do Niezgodnej Zbuntowana posiada kilka o wiele lepiej rozbudowanych wątków: przede wszystkim relacja między Tris a Cztery nie jest już taka naiwna i płytka jak to miało miejsce w pierwszej części. Obrazy upadłego Chicago, wizje symulacji…

Kopciuszek (2015) – recenzja filmu
Fantastyka / 13 marca 2015

Chyba każda mała dziewczynka zna historię o Kopciuszku – czy to w wersji animowanej (tej ze studia Disney’a z 1950 roku), z licznych telewizyjnych kreskówek lub lektury baśni braci Grimm. Ostatnio można było też zasmakować musicalowej wersji w Tajemnicach lasu, w których to jedną z głównym bohaterek była właśnie poczciwa i samotna dziewczyna marząca o wielkiej miłości. W najnowszej wersji klasycznej opowieści mamy do czynienia z identyczną historią, niemniej kładącą akcent na całkowicie inne aspekty, niż miał to miejsce do tej pory. Przede wszystkim Kopciuszek jest historią o odwadze i walce z przeciwnościami losu. I nie mam tu na myśli kłótni z podłą macochą, chęci spotkania księcia i zmiany swego ciemiężonego losu, wręcz przeciwnie, najnowszy obraz Disney’a to opowieść o tym, jak ważne jest zachowanie swoich poglądów i wiary w obliczu trudnych życiowych sytuacji. Złotowłosa Ella, później ochrzczona mianem Kopciuszka, to młoda i pozbawiona kompleksów dziewczyna, która nie jest w stanie przeciwstawić się ludzkiej podłości i zawiści, skąd bierze się źródło jej cierpienia. Bohaterka to idealistka, której poglądy i wartości wypływają z nauk przekazanych przez matkę (zwłaszcza tych na łożu śmierci, kiedy nakazała córce być dobrą i odważną w każdej sytuacji, bowiem tylko wtedy będzie w stanie pokonać wszelkie trudności)….

Jupiter: Intronizacja (2015) – recenzja
Akcja , Fantastyka / 5 lutego 2015

Gala rozdania jednych z najważniejszych nagród filmowych zbliża się wielkimi krokami. Większość zagorzałych miłośników kina ma już swoje typy, jeżeli chodzi o najlepszy film, aktora, aktorkę czy scenariusz. Gdy chodzi o tę drugą kategorię, sporo osób wierzy w sukces Eddiego Redmayne’a, który już zdobył Złoty Glob za rolę Stephena Hawkinga w produkcji Teoria wszystkiego. W tym roku aktor pojawił się jednak w jeszcze innym filmie – dziele rodzeństwa Wachowskich Jupiter: Intronizacja. Produkcji, która od kilkunastu miesięcy wzbudzała spore zainteresowanie w filmowym światku, zwłaszcza wśród sympatyków twórczości Lany i Andy’ego. Co tym razem zaprezentowało nam rodzeństwo? Cóż, skrzyżowanie Gwiezdnych wojen z Gwiezdnymi wrotami, Pacific Rim i Zakochanym kundlem. Jupiter Jones wiedzie spokojny, ale bardzo nudny żywot. Jej codzienna mantra brzmi:  „nienawidzę swojego życia”. Nie ma co się dziewczynie dziwić, codziennie wstaje przed piątą rano, by większość czasu spędzić, pomagając rodzicielce w sprzątaniu cudzych domów. Aby zdobyć fundusze na zakup wymarzonego teleskopu, bohaterka decyduje się na oddanie swoich jajeczek (tak, dobrze czytacie). Problem w tym, że zabieg przebiega nie do końca tak jak powinien. Ktoś próbuje zabić Jupiter. Okazuje się bowiem, że dziewczyna jest genetyczną repliką królowej światów. Jej wrogowie nie spoczną, póki nie wyeliminują jej z gry o władzę nad planetami. Co otrzymujemy…

Siódmy syn (2015) – recenzja
Fantastyka / 30 stycznia 2015

Wszystko zależy od nastawienia, z jakim się wybiera do kina na Siódmego syna. Jeśli widz nie wymaga skomplikowanej fabuły oraz oglądania „styranych” życiowo postaci, natomiast oczekuje przyjemnego kina akcji, na który może się wybrać z nieco starszymi dziećmi, to najnowsza produkcja Legendary Pictures powinna w pełni go zadowolić. Fabuła filmu jest bardzo luźną adaptacją jednej z powieści Josepha Delaney’a. W zasadzie obraz ma niewiele wspólnego z książką za wyjątkiem kilku elementów. Głównym bohaterem jest Tom Ward, tytułowy siódmy syn siódmego syna, którego los przeznaczył do wykonywania wielkich czynów. Szkoli się on pod okiem bystrego, chociaż niezbyt odpowiedzialnego Stracharza, mistrza Gregory’ego. Dość szybko młodzieniec musi się zmierzyć z arcywrogiem w postaci złowrogiej czarownicy Mateczki Malkin. Siódmy syn posiada wszystkie elementy sprawnego kina fantasy: czarownice, smoki, duchy, boginy oraz inne zjawy, magię, przeznaczenie, miłość i przygodę. A to wszystko w miłej dla oka otoczce pięknych kanadyjskich krajobrazów i stonowanej muzyki autorstwa Marco Beltramiego. Trzeba uczciwie przyznać, iż fabuła filmu nie jest w żaden sposób zaskakująca. Prosta i przewidywalna, niemniej odpowiada docelowej grupie odbiorców, jakimi są starsze dzieci i nastolatkowie. Niemniej wcale nie trzeba odczytywać tego jako wady obrazu, bowiem pozwala to się skupić nie tylko na samej akcji, ale przede wszystkim na…

Strażnicy Galaktyki (DVD) – recenzja
Fantastyka / 23 stycznia 2015

Marvel zagrał dziką kartą: stosunkowo mało znany komiks (a raczej seria), mniej znani aktorzy (a przynamniej nie będący codziennie na głównych stronach plotkarskich portali internetowych), a także umieszczenie w centrum wydarzeń gadającego szopa pracza i wypowiadającego tylko jedno słowo ogromnego drzewa (wszak to oni podbili internet i portale społecznościowe) – czy to miało prawo się udać? Oczywiście z jednej strony można powiedzieć, że tak wielką korporację stać na poniesienie ewentualnych strat finansowych, niemniej wykładając równo 170 milionów dolarów studio Disney’a z pewnością liczyło na sukces. I udało im się, bowiem Strażnicy Galaktyki zarobili ponad 770 milionów dolarów, stając się jednym z najbardziej kasowych hitów 2014 roku. Fabuła filmu jest stosunkowo prosta: zuchwały zawadiaka Peter Quill kradnie bardzo cenny kosmiczny artefakt. Złodziej ma nadzieję sprzedać go na czarnym rynku i zdobyć dzięki temu mnóstwo kasy, jednakże nie spodziewa się, iż przypadkowo pokrzyżował plany złowieszczego Ronana, postrachu całej Galaktyki. Główny antybohater wysyła swoją przybraną córkę, przebiegłą i sprytną Gamorę, aby odzyskała skradziony łup. A jeśli do tego wszystkiego dodać postać gadającego Rocketa, szopa pracza z ogromnym miotaczem ognia, i wielkie drzewo, które potrafi wymówić tylko swoje imię (Groot), to widz otrzymuje istnie wybuchową mieszankę. Muszę przyznać, iż kinowy trailer w ogóle mnie…

Noc w muzeum: tajemnica grobowca – recenzja
Fantastyka / 16 stycznia 2015

Życie miłośnika filmów nie jest proste – co i rusz pojawiają się nowe produkcje, które trzeba obejrzeć, przecież nie wypada nie być z nimi na bieżąco. Jedne okazują się godnymi peanów na ich cześć dziełami, inne, w najlepszym wypadku, przyprawiają widza o ból głowy. Największą zmorą okazują się jednak wszelkiego rodzaju kontynuacje, zwłaszcza wtedy, gdy pierwsza część serii reprezentowała wysoki poziom. Bardzo często zdarza się tak, że kolejne części nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań – reżyserom i scenarzystom skończyły się pomysły, źle poprowadzono fabułę czy wszystko zamieniło się w jedną wielką komedię. Oczywiście nie każdą serię czeka tak marny los, czego przykładem może być najnowszy film z cyklu Noc w muzeum. Starożytna egipska tablica, dzięki mocy której ożywały eksponaty, zaczyna tracić swoje właściwości. Teddiemu, Jedediah, Octaviusowi i reszcie muzealnych przyjaciół Larry’ego grozi niebezpieczeństwo: jeżeli nie uda im się przywrócić płycie mocy, już na zawsze pozostaną martwymi figurkami. By rozwiązać tajemnicę utraty mocy tablicy, bohaterowie muszą udać się do British Museum, tam bowiem znajduje się ktoś, kto jest w stanie pomóc. Trzeba przyznać, że zmiana miejsca akcji wniosła lekki powiew świeżości do opowiadanej historii. Tym razem bohaterowie i widzowie zobaczą sale londyńskiego muzeum. Co to oznacza? Przede wszystkim nowe postaci,…

Na skraju jutra (DVD) – recenzja
Akcja , Fantastyka / 17 grudnia 2014

Na skraju jutra to historia (początkowo totalnie beznadziejnego jako żołnierz) majora Williama Cage’a (Tom Cruise), który utkwił w czasowej pętli. Na nowo musi przeżywać każdą brutalną walkę z najeźdźcami z kosmosu, a także codziennie prowadzić ten sam nudny dialog i pić wstrętną kawę, po czym skończyć dzień swoją śmiercią. Wkrótce zaczyna trenować pod okiem Rity Vrataski (Emily Blunt), mając nadzieję, że pozwoli to pokonać wroga i uwolnić się od przekleństwa przeżywania w kółko przeklętej doby. Wydaje się znajome? Owszem, podobnie skrojoną fabułę mamy w Kodzie nieśmiertelności, niemniej Na skraju jutra posiada o wiele lepiej stopniowane napięcie, a także piękną Emily Blunt, która z pewnością przyciąga męskie oko w trakcie seansu. Któż nie chciałby móc ćwiczyć z tak świetnie wyszkolonym żołnierzem? Wydawać się może, że to futurystyczna strzelanka ze słabo zarysowanym światem (o czym za chwilę), jednak jest to bardzo mylące wrażenie. Kolejne śmierci Cage’a doskonale pokazują jego wewnętrzną przemianę ze zwykłego tchórza w amerykańskiego superbohatera (coś na wzór słynnego Dnia świstaka). Trudno nie zgodzić się z faktem, iż film naszpikowano licznymi odniesieniami historyczno-kulturowymi , niemniej w swojej recenzji chcę zwrócić uwagę na świat przyszłości. Na pierwszy rzut oka został fatalnie ukazany; bo co go odróżnia od naszej rzeczywistości? Jedynie obecność obcych…