Rozczarowała mnie Droga Cormaca McCarthy’ego. Postapokaliptyczna powieść nagrodzona Pulitzerem w 2007 roku miała być oszczędną, metaforyczną prozą o tragicznym końcu ludzkości, napisaną przejmującym, ascetycznym i jednocześnie niemal cmentarnym stylem. Tymczasem Droga okazała się po prostu dobrą historią rozgrywającą się w świecie postapokaliptycznym, ale niewnoszącą nic nowego do samego gatunku. Wydawać się może, iż nagroda jest po prostu zwieńczeniem prozy McCarthyego, spod którego pióra wyszła takie bestsellery jak To nie jest kraj dla starych ludzi, Trylogia Pogranicza i Krwawy Południk. Jak wspomina sam autor, pomysł na książkę powstał podczas jednej nocy spędzonej wraz z synem w hotelu w Teksasie, w czasie której zastanawiał się nad swoim synem oraz nad tym, jak miasto będzie wyglądało za kilkadziesiąt lub sto lat (źródło). Fabuła jest bardzo ograniczona i sprowadza się do podróży wzdłuż Stanów Zjednoczonych mężczyzny w średnim wieku i jego kilkuletniego syna. Nie wiadomo skąd pochodzą ani też dokąd zmierzają, bowiem nie liczy się cel, lecz droga sama w sobie. Są jak pielgrzymi podróżujący od miejsca do miejsca, jednak nie wiadomo, dokąd finalnie zmierzają. A świat Drogi to świat bez zasad, chaotyczny, pozbawiony jakichkolwiek odruchów humanistycznych, liczy się tylko przeżycie. Opis postapokaliptycznego świata jest ukazany w odcieniach szarości: popiół, brud, piach, przeważa zniszczenie…