W szponach mrozu (Richelle Mead) – recenzja
Fantasy / 5 grudnia 2014

Vampire love story nie brzmi zbyt zachęcająco. Cóż poza tkliwym i mdłym romansem może bowiem wnieść taka lektura? Zapewne postacie będą przerysowane, wykreowany świat infantylny, a główny wątek przyprawi mnie o migrenę. Jak wiadomo, los bywa przewrotny, zwłaszcza ten związany z czytelniczymi ścieżkami. Pod wpływem wielu pochlebnych recenzji oraz intrygującej ekranizacji postanowiłam sięgnąć po serię, która kojarzyła mi się z kolejną historyjką podobną do „Zmierzchu”. Skok na literacką głęboką wodę okazał się nie lada wyzwaniem, jednak muszę przyznać, że warto było zaryzykować. „Akademii wampirów” daleko do miałkości i kiczu „Zmierzchu”. Dla Rose nadszedł dzień sprawdzianu – miała wziąć udział w teście kwalifikacyjnym strażnika. W tym celu opuściła gmach szkoły świętego Władimira i udała się na wycieczkę w nieznane, by poznać osobę, która poprowadzi egzamin. Niestety na miejscu okazało się, że zarówno osoba mająca poddać Rose testowi, jak i rodzina morojów, którą chroniła, zostali zaatakowani i zabici przez strzygi. Na jaw wychodzi, że złym wampirom pomagali ludzie. Ta wiadomość wzbudza panikę w środowisku morojów i wampirów. Czy atak strzyg był jednorazowym incydentem, czy może nadchodzi niebezpieczeństwo, na które świat wampirów nie jest przygotowany? „W szponach mrozu”, czyli drugi tom serii „Akademia wampirów”, to powieść zdecydowanie mroczniejsza niż pierwsza część cyklu. Owszem,…