Dzieci zapomniane przez Boga pióra Grahama Mastertona to udane połączenie literackiego horroru z powieścią kryminalną, w którym główną rolę odgrywają ożywiane po aborcji zdeformowane ludzkie płody. W założeniu miało być strasznie, a wyszło niesmacznie i nieco rozczarowująco.
Przeważnie nie sięgam po horrory, a wynika to z prostej przyczyny – książki te nie budzą we mnie żadnych emocji związanych ze strachem czy narastającym napięciem. Może wynika to ze złego doboru tytułów lub po prostu nie powinno się ich czytać przy świetle dziennym. W każdym razie, postanowiłam się nie zniechęcać do tego gatunku. Życie dość szybko zweryfikowało moje poglądy, kiedy w ręce wpadła mi najnowsza powieść brytyjskiego mistrza horrorów, Grahama Mastertona. Holly Summers to 33-letnia głucha wdowa, samotnie wychowująca 8-letnią córkę Daisy. Posiada ona niezwykłą umiejętność, jaką jest czytanie z ruchu warg. Wynika to z faktu, iż kobieta w dzieciństwie straciła słuch, jednak nadal bez problemu potrafi porozumiewać się z innymi ludźmi za pomocą mowy. Wykorzystuje to policja oraz sądownictwo do podsłuchiwania i przechwytywania informacji od groźnych przestępców, którzy spotykają się w miejscach publicznych, uniemożliwiając w ten sposób założenie profesjonalnego podsłuchu. Na co dzień Holly pracuje jako lokalny socjolog, specjalizując się w wywiadach z pokrzywdzonymi dziećmi. Jej żywot przebiega dość spokojnie do czasu, kiedy podczas rozprawy sądowej pewien Indianin, oskarżony o maltretowanie swojej rodziny, rzuca na bohaterkę przekleństwo Kruka. Od tej pory Summers zaczyna zauważać niepokojące zmiany w jej życiu: dręczą ją senne koszmary, omamy i wrażenie, że nieustannie…
Graham Masterton to pisarz, który lubi popadać w rutynę. Jeżeli ktoś zapozna się z kilkoma jego powieściami, dostrzeże pewien schemat w nich występujący. Czasami modus operandi pisarza zostaje przełamany jakimś nowym motywem czy rozwiązaniem fabularnym, jednak w większości przypadków odbiorca odnajdzie sporą liczbę utartych już szlaków, znanych z innych dzieł brytyjskiego autora. Brutalne, choć co rusz nowe, opisy morderstw, silny psychicznie protagonista (w większości przypadków mężczyzna cieszący się popularnością u płci przeciwnej), który bardzo szybko potrafi uwierzyć w istnieje zjawisk wykraczających poza ludzkie pojmowanie, walka dobra ze złem czy sięganie do wierzeń poszczególnych kultur to tylko kilka przykładów powtarzających się u Mastertona motywów. Czasami schematy budują ciekawą historię, zdarza się jednak, że autor bardziej stawia na ilość i nagromadzenie niesamowitości niż na jakość dzieła. Właśnie takim przypadkiemokazuje się Szary diabeł. W Richmond dochodzi do zbrodni. Bardzo dziwnej, brutalnej i specyficznej zbrodni. Zostaje zamordowana ciężarna kobieta. Policja uznaje, że głównym podejrzanym jest mąż ofiary, pojawia się jednak jedno ważne pytanie – kto okaleczył jej partnera? Rozwikłaniem zagadki ma się zająć detektyw Decker McKenna. Niebawem okazuje się, że to nie mąż ofiary stoi za jej zgonem, tylko niewidoczny człowiek, którego dostrzegła jedynie chora na zespół Downa dziewczynka. Czy policja uwierzy dziecku? Szary…
Błędem wydawnictwa okazało się zamieszczanie tak obszernego blurbu zdradzającego fabułę (ostatnie trzy zdania nawiązują aż do wydarzeń z połowy książki!), niemniej nie pozbawia to odbiorcy radości czerpanej z samej lektury tekstu. Śpiączka to najnowsze dzieło Grahama Mastertona, warto nadmienić, że zostało ono bardzo dobrze przyjęte przez zagranicznych czytelników. Michael i Tasha ulegają tragicznemu w skutkach wypadkowi samochodowemu, z którego jedynie mężczyzna wychodzi cało. Budzi się on po kilku tygodniach śpiączki w klinice u podnóża kalifornijskiej góry Shasta. Nie może sobie niczego przypomnieć, dlatego za namową lekarzy decyduje się poddać kilkumiesięcznej terapii rekonwalescencyjnej. W ramach leczenia ma zamieszkać w domu ponętnej Isobel. Wszystko wydaje się układać do czasu, aż do kliniki trafia tajemnicza dziewczyna, którą bohater kojarzy ze swojej przeszłości. Na dodatek zaczyna zauważać wokół siebie niepokojące zjawiska, jakich nie można wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Polski tytuł powieści zdecydowanie nie oddaje poruszanych zagadnień i klimatu książki. W oryginale brzmi onCommunity, oznacza natomiast wspólnotę małego miasteczka, w której wszyscy się znają i nawzajem sobie ufają. I właśnie do takiego miejsca trafia Michael, obcy nie potrafiący odnaleźć się w społeczeństwie. Błąka się w labiryncie samotności, podważając podstawowe zasady panujące pośród członków Trinity. Nawet jeśli polski czytelnik metaforycznie odczyta tytuł, to nadal ma on niewielki…