Najnowsza dylogia autorstwa Veronicy Roth bardzo pozytywniej zaskakuje i to nie pod względem rozwoju fabuły i tworzenia fikcyjnego uniwersum, lecz rozwoju warsztatu pisarskiego. O ile trylogia Niezgodna pozostawiała wiele do życzenia biorąc pod uwagę wątek miłosny, tak w przypadku Naznaczonych śmiercią (tom I) widać znaczącą poprawę – bohaterowie już nie są tak naiwni, infantylni i lekkomyślni, lecz konfrontują swoje doświadczenie, lęki i problemy z bieżącymi wydarzeniami i wyciągają z nich konstruktywne wnioski. Punktem spornym staje się rywalizacja między dwoma plemionami zamieszkującymi odległą planetę: ludem Shotet (dawno tułacze, którzy wykształcili spośród siebie prawdziwych, zatwardziałych wojowników, brutalnych i nieobliczalnych) oraz szczepem Thuve (miłujący pokój wizjoniści i prorocy). W Shotet rządy sprawuje krwawy Ryzeka, który przy pomocy swojej siostry Cyry posiadającej dar niesienia bólu i śmierci każdego, kto ją dotknie, terroryzuje swoich przeciwników. Na drugiej szali mamy Akosa i jego brata, dorastających mężczyzn porwanych przez żołnierzy Shotetu. Jak nietrudno się domyślić, los sprawi, iż Cyra oraz Akos spotkają się i mimo początkowej nienawiści, będą musieli kooperować w imieniu wyższego dobra. I, jak można przypuszczać, między tymi dwojga narodzi się coś więcej niż zwykła przyjaźń. Główny nacisk powieści został położony na problem szeroko rozumianej przemocy. Pozornie Roth pisze o innych światach, lecz problemy, jakie…
Z książkowymi debiutami literackimi bywa różnie, niektóre okazują się objawieniami, inne najlepiej byłoby cisnąć w ciemny kąt i całkowicie o nich zapomnieć. Pewne powieści nie powinny po prostu powstać; szkoda na nie czasu autora i papieru. Bywają jednak takie pozycje, które plasują się gdzieś pośrodku – nie do końca spełniły oczekiwania czytelnika, jednak warto na nie zwrócić uwagę, ponieważ coś sobą reprezentują. I właśnie taką książką okazali się „Niepowszedni. Porwanie” Justyny Drzewickiej. Nila i Alla nie są zwykłymi nastolatkami, obie dziewczynki mają moce, za które niejeden byłby gotowy zabić. Wprawdzie do tej pory bohaterki żyły w szczęściu i spokoju, a los okazywał im swą łaskę, jednak pewnego dnia wszystko zmienia się. Protagonistki zostają porwane przez łowców Niepowszednich, czyli osób ze specjalnymi mocami, takimi jak te Alli i Nili. Los dziewczynek zostaje przypieczętowany, one i reszta uprowadzonych dzieci, Wodniczka, Dalko oraz Sambor, staną się niewolnikami, którzy będą musieli wypełniać wolę swoich panów. Dzieci nie mają jednak zamiaru się poddać, urodziły się wolne i nie dadzą się zakuć w kajdany, nieważne czy będą one prawdziwe, czy symboliczne. Justyna Drzewicka postanowiła przedstawić czytelnikom losy zniewolonej grupki młodych osób. Największy nacisk w swojej książce postawiła na kreację bohaterów oraz deskrypcje świata przedstawionego, a także…
Wydawnictwo Jaguar promuję Wyspę strachu Hakana Ostlundha jako znakomity cykl jednego z najpopularniejszych szwedzkich pisarzy – w tym zdaniu kryje się jedna prawda i jedno kłamstwo. Owszem, autor jest niesamowicie poczytny w swoim kraju, niemniej bardzo ciężko określić jego kryminał mianem znakomitej powieści, ponieważ już od samego początku akcja w ogóle nie wciąga, zaś główny bohater skupia sobie wszystkie cechy, jakimi nie powinien się odznaczać policyjny inspektor. Jednak zacznijmy wszystko po kolei. Gotlandia – wydawać się może kraina (a raczej wyspa) ładu i spokoju. To właśnie tutaj wraz z całą rodziną przybywa inspektor Fredrik Broman na wakacyjny wypoczynek, by odpocząć od zgiełku, huku i problemów szwedzkiej stolicy. Nie dane jest mu nacieszyć się sielankową atmosferą, ponieważ krótko po przyjeździe dowiaduje się, że jeden z mieszkańców znajduje w swoim domu rozpłataną na wpół owcę, z wnętrznościami porozrzucanymi po całym pokoju, podobnie zostały potraktowane zwłoki odkryte na jednym z miejskich parkingów – brzuch został rozcięty w charakterystyczny sposób, pozostawiając na widoku rozprute wnętrzności. Pogłoski o brutalnym morderstwie bardzo szybko rozchodzą się wśród mieszkańców i turystów, policja znajduje kolejne ofiary, a do poszukiwań włącza się Frederik. Intrygujący początek bardzo szybko zamienił się w nudną lekturę. I nie chodzi o to, że książka pozbawiona…
John Flanagan najwyraźniej nie jest w stanie pożegnać się ze stworzonym przez siebie światem, w którym pierwsze skrzypce grają zwiadowcy. Wprawdzie dwunasty tom serii pozostawił mu spore pole do popisu – mógł przedstawić kolejne przygody Willa i jego uczennicy Maddie – jednak postanowił opowiedzieć inną historię. Pisarz zabrał swoich czytelników w podróż do przeszłości, do czasów, w których Halt stawiał pierwsze kroki jako zwiadowca. W tomie „Zaginione historie” otrzymaliśmy już przedsmak tego, jak nauczyciel Willa dołącza do elitarnej jednostki. Tym razem Flanagan skupił się na tym, co się działo po wydarzeniach opisanych w jedenastej części „Zwiadowców”. Morgarath postanawia zastąpić wiernych królowi członków Korpusu Zwiadowców podporządkowanymi sobie, niewyszkolonymi osobami. Dzięki temu łatwiej będzie mu przejąć władzę w królestwie. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że Halt i Crowley przejrzeli jego zamiary i zrobią wszystko, by je udaremnić. Pierwszym krokiem w planie przeszkodzenia Morgarathowi w objęciu rządów jest zebranie grupy zwiadowców i odnalezienie uwięzionego księcia Duncana. Bohaterów czeka mnóstwo starć z podstępnym rycerzem. Czy uda im się uratować księcia, króla i królestwo? John Flanagan postanowił skupić się na młodzieńczych latach Halta i Crowleya. Czytelnik nie tylko poznaje jedną z przygód bohaterów, widzi także, jak zaczyna kształtować się przyjaźń łącząca te dwie postaci. Kiedy…
Czytałam już kilkadziesiąt różnych wersji mówiących o możliwych przyczynach wyginięcia społeczeństwa: z powodu wojny atomowej, naturalnych kataklizmów, meteorytu z kosmosu czy nadejścia epoki lodowcowej – to wszystko miało się przyczynić do całkowitej eliminacji rodzaju ludzkiego z powierzchni Ziemi. Kilka lat temu trafiłam na film Ludzkie dzieci, gdzie za motyw przewodni uchodziła nadchodząca zagłada z powodu… braku narodzin nowego pokolenia. Sięgając po Partials, nie byłam zaskoczona, kiedy okazało się, że w świecie 2076 roku nie rodzą się dzieci, a społeczeństwu grozi całkowite wyginięcie. Główną bohaterką powieści jest niespełna 17-letnia Kira, uczestniczka kursu dla przyszłych lekarzy, która na co dzień pomaga przy porodach i ogląda zgony noworodków. Dlaczego zestawiam obok siebie narodziny i śmierć? Otóż na Long Island od równo dziesięciu lat żadne dziecko nie przeżywa więcej niż pięćdziesiąt sześć godzin, bowiem wszystkie są nosicielami tajemniczego wirusa RM dziesiątkującego ludzkość i miasto. Asharoken jest ostatnim „bastionem”, gdzie tak zwana Ustawa Nadziei nakłada obowiązek reprodukcji dla wszystkich obywateli po skończeniu 18. roku życia. Dziewczyna bezradnie obserwuje śmierć maluchów do czasu, aż jej najlepsza przyjaciółka, Madison, zachodzi w ciążę. Kira postanawia odnaleźć lekarstwo na wirus RM i w tym celu wyrusza na misję, której celem jest złapanie humanoidalnego robota i odkrycie antygenu odpowiedzialnego za…