Miasto ślepców (Jose Saramago) – recenzja
Powieść obyczajowa , Thriller / 7 kwietnia 2015

Ślepota nie patrzy na wiek, wykształcenie lub zawód, dotyka każdego: lekarza-okulistę, złodzieja samochodów, kobietę lekkich obyczajów i kilkuletniego chłopca. W nienazwanym mieście  po cichu zaczyna szerzyć się epidemia białej ślepoty. Rząd postanawia zamknąć chorych w dawnym szpitalu psychiatrycznym i wyznaczyć wojskowych do ich pilnowania. Spośród ułomnej rzeszy społeczeństwa tylko jedna osoba nie została dotknięta białą ślepotą. Jest to żona okulisty, która wraz z mężem postanowiła dobrowolnie poddać się kwarantannie. Wkrótce ślepcy zaczynają się dzielić na kilka grup, wśród których zaczyna zarysowywać się wyraźny podział na katów i ofiary. Narastające napięcie sprawia, iż  każdy dzień  zbliża bohaterów do wybuchu niezadowolenia i wywrócenia dotychczasowego ładu społecznego. Proza Jose Saramago to doskonałe studium degradacji ludzkiej godności i stopniowego zezwierzęcenia, przed którym nie można się w żaden sposób obronić. Początkowo wszyscy ślepcy starają się zachować pozory normalnego życia: dzielą się jedzeniem, w trakcie rozmów zachowują kulturę osobistą, jednak z czasem do głosu dochodzą prymitywne instynkty. Rozpoczyna się walka o posiłek, miejsce do spania, a także o przywództwo w grupie. Atawizm zaczyna brać górę nad wszelkimi poczynaniami ślepców a jedynie kilkoro z nich jest próbuje zachować ludzką godność w nadziei, iż ślepota przeminie i wszystko wróci do normy. Miasto ślepców to wstrząsająca analiza ludzkiej kondycji…