Joseph Delaney stworzył niesamowity, mroczny świat, gdzie duchy, demony i fantastyczne stwory nie są tylko marami z opowiadań. W bardzo krótkim czasie jego książki zyskały spore grono czytelników, tak liczne, że każda nowa historia z serii „Kroniki Wardstone” była wyczekiwana z wypiekami na twarzach. Niestety, kiedyś musiał nadejść ten dzień – moment, w którym pewien rozdział zostanie zakończony. Kilka dni temu premierę na naszym rynku czytelniczym miał trzynasty tom przygód Toma i jego mistrza. Czy historia została definitywnie zakończona? Jeżeli tak, to czy autor dał czytelnikom to, na co przez tyle lat czekali? Alice zdobywa ostatnie ostrze potrzebne do pokonania i unicestwienia Złego. Tom nie wie jednak, co dziewczyna musiała poświęcić, by to zrobić. Nie podejrzewa również, że jego przyjaciółka spróbuje odnaleźć inny sposób na walkę z ich śmiertelnym wrogiem – sposób, który będzie wymagał użycia potężnej czarnej magii. Tom nie chce poświęcić życia Alice, dlatego szuka własnego sposobu na rozprawienie się z przeciwnikiem… A jego słudzy nie próżnują – są coraz bliżej, ich szeregi się powiększają, a Zły tylko czeka, by zwolennicy odzyskali jego głowę. Czy ciemność i zepsucie zatryumfują? Trudno w tym przypadku oceniać książkę bez zdradzania elementów fabuły. Delaney zastosował bowiem kilka naprawdę ciekawych rozwiązań jeżeli chodzi…
Joseph Delaney postanowił uraczyć swoich czytelników całkiem nową historią osadzoną w tym samym uniwersum, co przygody Toma Warda. Jedenasty tom „Kronik Wardstone” przenosi odbiorcę do innej krainy, miejsca, gdzie ludzie stanowią mniejszość, ich życie jest mało warte, a różnego rodzaju stwory z chęcią polują na przedstawicieli tego gatunku. Co więcej, kobiety sprzedawane są na targach jako niewolnice. W takim świecie przyszło żyć Nessie i jej siostrom. Pewnego dnia ich ojciec ginie, a świadkiem wydarzenia jest Wijec – stwór, który od wielu lat handlował z rodzicielem bohaterki. Bestia przyrzeka umierającemu, że zaopiekuje się jego córkami, Nessa natomiast zostanie niewolnicą monstra. Jaki los czeka bohaterkę i jej siostry? Jak wiadomo, „Kroniki Wardstone” to zapis przygód młodego ucznia stracharza, Toma Warda, jego mistrza i przyjaciół. Przez ostatnich kilka tomów protagonista zmagał się ze Złym, ojcem wszelkiego Mroku. Jedenasta część cyklu stanowi pewnego rodzaju odskocznię od opowiadanej w serii historii. Tym razem to nie Tom jest głównym bohaterem, tylko Nessa i Wijec. Wydarzenia zostają opowiedziane z ich perspektywy. Czy jednak takie wtrącenie nowej przygody ma jakikolwiek sens? Okazuje się, że tak, gdyż nawet w tym tomie pojawiają się informacje odnoszące się do wyzwań, jakie stoją przed Tomem. Niestety, pojawia się jeden zasadniczy problem –…
Joseph Delaney zaserwował swoim czytelnikom historie widziane oczyma Toma, Grimalkin i, w jedenastym tomie serii, Wijca oraz Nessy. Tym razem przyszedł czas na kolejnego bohatera, a dokładniej bohaterkę, znanego z kart cyklu „Kroniki Wardstone”, Alice. Czy i teraz wyszło tak źle, jak w przypadku części, gdzie to morderczyni Malkinów stała się narratorką powieści? Na szczęście nie, choć do książek, w których o przygodach opowiada Tom, daleko. Wszystko sprowadza się do jednego – odnalezienia trzeciego i zarazem ostatniego ostrza mogącego pokonać Złego. W tym celu Alice musi wejść w Mrok i odnaleźć bramę prowadzącą do domu ojca wszelkiego okropieństwa. Zadanie nie jest jednak takie łatwe, po drugiej stronie czekają bowiem na protagonistkę wrogowie z przeszłości, pragnący pomścić swoje krzywdy. Czy dziewczynie uda się odnaleźć zaginiony sztylet? Mrok, nazywany przez niektórych Piekłem, to groźne i niebezpieczne miejsce. Delaney w iście mistrzowski sposób kreuje świat pełen zła i demonów, gdzie przetrwają tylko najsilniejsi. „Alice” to najmroczniejsza część serii, autor nie próbuje na siłę złagodzić krajobrazu, co więcej, stara się przesycić stworzony przez siebie obraz Mroku strachem, brzydotą i cierpieniem. Protagonistka musi zmierzyć się ze swoimi największymi lękami w celu wykonania powierzonego jej zadania. A czytelnik, cóż, czytelnik otrzyma sporą dawkę akcji w najczystszej…