Książę Cierni (Mark Lawrence) – recenzja
Fantasy / 10 stycznia 2015

Wojna, kochani, to piękna sprawa. Ci, którzy twierdzą inaczej, przegrywają (str.14) „Na równi z Georgem R.R. Martinem”, „Najlepsze fantasy, jakie czytałem przez cały rok”, „Po prostu znakomite”, „Szczęka opada” – takie stwierdzenia wręcz krzyczą z bocznych skrzydełek okładki. I owe zdania stwierdzają osoby nie byle jakie, lecz autorzy bestsellerowych książek fantasy: Robin Hobb, Peter V. Brett, Conn Iggulden czy Marc Asher. Wziąwszy do ręki Księcia Cierni, spojrzawszy na jego dość mroczną okładkę i przeczytawszy powyższe rekomendacje nie ukrywam, że wówczas moje oczekiwania względem lektury znacznie wzrosły. Na początek wspomnę o autorze – wszak Książę Cierni to jego debiut. Mark Lawrence jest Brytyjczykiem, który na co dzień zajmuje się pracą nad sztuczną inteligencją. I, jak niesie informacja z notki o pisarzu, był „upoważniony do wzglądu w tajne informacje przez aż dwa rządy: amerykański i brytyjski”. Skąd więc książka z gatunku fantasy a nie science fiction? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, ale niezmiernie mnie to cieszy, bowiem Książę jest jedną z lepszych pozycji, jakie dane mi było przeczytać w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Zacznę od tytułu, „książę” – od razu przyszła mi na myśl postać z baśni, otoczona przepychem, kulturalna, posiadająca niezwykłe maniery i wyróżniająca się pięknem fizycznym. Drugi człon, „ciernie”, przywiodły…