Marsjański poślizg w czasie (P.K. Dick) – recenzja
Science-fiction / 24 lipca 2014

Zadziwiający jest fakt, że proza Philipa K. Dicka przeszła próbę czasu nie ze względu na rewolucyjność w ukazywaniu stosunkowo bliskiego rzeczywistości jutra, lecz z powodu ponadczasowości poruszanej problematyki dotyczącej natury moralnej człowieka. Zdecydowana większość dzieł science-fiction tworzonych w latach 60-tych i 70-tych skupiała się jedynie na technologicznych aspektach rozwoju cywilizacji (przez co dziś trącą myszką i są nieatrakcyjne dla większości czytelników), niemniej w przypadku tego pisarza ta pozornie nielogiczna i częstokroć niedopracowana fabuła fantastyki naukowej stanowi jedynie przyczynek do głębokiej analizy humanizmu XX wieku. Mars, skolonizowana planeta, na której żyją wyłącznie majętni ludzie. Mieszkańcy Czerwonej Planety organizują swe życie w wielkich osiedlach przypominających strukturą te z lat 60-tych ubiegłego wieku. Można wymienić chociażby Nowy Izrael, w którym mieszkańcy zajmują się ogrodnictwem i hurtowo wysyłają pomarańcze na Ziemię. Egzystencja na Marsie wygląda zupełnie inaczej niż na Błękitnej Planecie: nie ma problemów bezrobocia osób z wyższym wykształceniem, dla każdego znajdzie się jakieś użyteczne zajęcie, bo kłopotów związanych z innymi warunkami atmosferycznymi jest niemało. Jedynym problemem jest kwestia dostępu do świeżej wody, w związku z czym jednym z najpopularniejszych zawodów jest hydraulik. Arnie Kott to szef firmy zajmującej się utrzymaniem sieci kanałów, który dowiaduje się, że ONZ zamierza przejąć nowe, pozornie bezużyteczne tereny gór F….