0
5.3/10
Nieludzie (Kat Falls) – recenzja
Science-fiction / 22 lipca 2015

Przyszłość naszej planety nie rysuje się w kolorowych barwach. Ciągłe epidemie, wojny, mnóstwo zanieczyszczeń i szkodliwe działanie człowieka, do tego należy jeszcze dopisać zdolność homo sapiens do destrukcji i jego niszczycielski wpływ na środowisko, by móc wyobrazić sobie, co czeka nasz gatunek. Cały ten futurystyczny pęd podkreślają jeszcze pisarze, co i rusz tworząc rozmaite wizje przyszłości Ziemi i ludzkości. Wojny, które doprowadzą do wybuchu bomb nuklearnych albo chemicznych, a może zabawy w boga przez naukowców, które w konsekwencji skutkują rozprzestrzenieniem się śmiertelnego wirusa – wybór drogi destrukcji bywa różny. Swoją postapokaliptyczną wizją postanowiła podzielić się również amerykańska pisarka, Kat Falls. W „Nieludziach” zabiera nas ona w podróż do przyszłości, czasów, gdy w Nowym Świecie żniwo zbiera niebezpieczny wirus zwany ferae naturae virus, przez którego zmarło czterdzieści procent mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Jego siła nie tkwi jednak w tym, że zabija każdą osobę, jaka się nim zarazi, zazwyczaj przez krew czy ślinę, lecz w tym, że zainfekowany człowiek zamienia się w dzikiego, czyli homo sapiens z domieszką, i to dość sporą, zwierzęcego DNA. W konsekwencji zakażony staje się żądną krwi bestią. By zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwo, firma Tytan zbudowała wysoki mur odgradzający tereny niezainfekowane od tych skażonych wirusem. Motyw powstania wirusa został…