John Green to amerykański autor książek skierowanych do młodego czytelnika. Jego utwory chwytają za serce, wzruszają i zmuszają do myślenia. Kwestią czasu było więc sięgnięcie po dzieła tego autora w celu ich ekranizacji. Rok temu w kinach pojawił się film oparty na książce Gwiazd naszych wina, teraz producenci sięgnęli po inny utwór Greena – Papierowe Miasta. Dla niektórych ekranizacja jakiejś książki to doskonały powód do sięgnięcia po jej książkowy pierwowzór – w celu porównania z kinową produkcją, uzupełnienia luk, jakie się w niej pojawiły czy z czystej ciekawości. W przypadku Papierowych Miast rzeczywiście warto sięgnąć po powieść, gdyż film nie oddaje całej magii i ducha pozycji. Książka Greena jest zresztą idealną wakacyjną lekturą. Odkąd Quentin sięga pamięcią był szalenie zakochany w swojej sąsiadce, dawnej przyjaciółce, Margo. Kiedyś, jako dzieciaki, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, przeżywali najrozmaitsze przygody. Jednak pewnego dnia, tuż po odnalezieniu przez bohaterów zwłok mężczyzny, ich relacje oziębiły się – każde z nich poszło własną drogą, znalazło nowych znajomych. Margo stała się szkolną królową, natomiast Quentin zadowolił się życiem w cieniu. Mijają szkolne lata, zbliża się rozdanie dyplomów. Kilkanaście dni przed zakończeniem szkoły Margo prosi Quentina o pomoc w wypełnieniu jedenastu zadań. Chłopak, choć niechętnie, zgadza się towarzyszyć…