Gwiezdny pył (Neil Gaiman)
Fantasy / 8 kwietnia 2016

Ten, kto gwiazdkę w locie schwyta, Sprawi dziecko mandragorze, Wie, skąd diabeł wziął kopyta Albo czemu gasną zorze, Umie słuchać Syren śpiewu, Strzec się zawistników gniewu – Ten jedyny Zna krainy, Gdzie nie znajdzie fałsz gościny. [John Donne, 1572-1631] Jakież było moje zdziwienie, kiedy po raz trzeci spotkałam się z wierszem Donne’a, i to u mojego ulubionego pisarza (cytat dwa razy wykorzystano w dziełach kinowych, w tym w Labiryncie Fauna)! Widząc książkę z filmową okładką i chwytliwym tytułem – Gwiezdny pył – nie mogłam oprzeć się pokusie, aby nie kupić nowej pozycji do mojej biblioteczki. Większość czytelników kojarzy Neila Gaimana jako twórcę kultowych komiksów o Sandmanie i pisarza, który w swoich książkach, pod płaszczem fantastyki, próbuje rozliczyć się z mitologią oraz świadomością kulturową Amerykanów i Europejczyków, co najlepiej widać w Amerykańskich bogach oraz w Chłopcach Anansiego. Tym razem odkryłam jego twórczość na nowo – jako współczesnego baśniopisarza, podejmującego grę z odbiorcą tekstu i, co jakiś czas, wodzącego czytelnika za nos. Pisarz przerabia na swoje potrzeby nawet same konwencje gatunku. Gwiezdny pył nie jest prostym opowiadaniem dla dzieci, jak może się wydawać po oficjalnym opisie książki: Młody Tristran Thorn zrobi wszystko, byle tylko zdobyć lodowate serce pięknej Victorii – przyniesie jej nawet gwiazdę, której upadek z nieba oglądali razem pewnej…