Muszę przyznać, że po tej komedii spodziewałam się czegoś więcej. Spodziewałam się choćby komedii, a nie lekkiego filmu sensacyjnego z humorem w tle. Bo prawda jest taka, że te śmieszne momenty można policzyć na palcach jednej ręki. Choć, nie powiem, sceny walk Sama Rockwella były bardzo ciekawe. Ale potyczki nie wystarczą, by film można było uznać za ciekawy. Ani nawet wart polecenia.
Zac Efron polubił ostatnio komedie. Każdy nowy film z jego udziałem to właśnie komedia – wystarczy wspomnieć „Sąsiadów 2”, „Co ty wiesz o swoim dziadku?”, „We Are Your Friends” i teraz „Randkę na weselu”. Niektóre z filmów rzeczywiście były zabawne, ale inne bardzo szybko odchodziły w zapomnienie. Jak się sprawa przedstawia z najnowszą produkcją z Efronem? Mike i Dave to bracia, lekkoduchy, które żyją z dnia na dzień i lubią rozkręcać rodzinne imprezy. Nie podoba się to jednak ich rodzicom, bo każda taka impreza kończy się zawsze źle – wybuchem, podpaleniem albo urazem u kogoś. A właśnie zbliża się ślub siostry bohaterów. Rodzice protagonistów stawiają im ultimatum: albo będą się dobrze zachowywać na weselu i przyprowadzą odpowiednie partnerki, albo koniec z byciem tolerancyjnymi rodzicielami. Chłopcy chcą zrobić wszystko, by najważniejszy dzień w życiu ich siostry, taki właśnie był. I szukają partnerek – ułożonych, mądrych, których polubi ich rodzina. Ale czy takie znajdą? „Randka na weselu” to kolejna komedia, jakich wiele. Mamy niesfornych braci, którzy próbują się zmienić, przynajmniej na krótko. Mamy nadchodzącą ważną rodzinną uroczystość, która, jak wiadomo, musi ostać jakoś zepsuta, to po prostu wiadomo już na samym początku. Mamy wreszcie dwie damy, a przynajmniej dziewczyny udające takowe, by…
Mila Kunis, Kathryn Hahn i Kristen Bell w jednym filmie? To może oznaczać tylko jedno – ostrą jazdę bez trzymanki! Zwłaszcza, że produkcja, w której występują, to komedia. I to nie byle jaka, bo opowiadająca o perypetiach trzech matek. Każda z nich ma zupełnie inne podejście zarówno do instytucji rodziny, jak i wychowywania swoich pociech. O ile niektóre z dzieciaków można tak nazwać. Maleństwa Kiki są bowiem rozpuszczone, i niebezpieczne, dzieci Amy nie doceniają starań swojej rodzicielki, a Carla… cóż, ona sama to dorosłe dziecko. Czas zmienić swoje podejście do macierzyństwa. I to teraz! „Złe mamuśki” to lekka komedia, odpowiednia na wakacyjną porę. Jest mnóstwo zabawnych dialogów, sytuacji i postaci. W końcu nigdy za dużo śmiechu. Zwłaszcza gdy ten komizm rzeczywiście śmieszy. Oczywiście film należy traktować z przymrużeniem oka, w końcu to komedia. Produkcja to nie tylko kolejny film o kobietach, które mają swoje problemy, ale także spojrzenie na macierzyństwo z szerszej perspektywy – bez filtru i słodkich wzdechów. W końcu są dwie strony medalu. Widz obserwuje, jak bohaterki zmieniają się. Niektóre dojrzewają, inne zaczynają podchodzić do życia z większą rezerwą, kolejne w końcu przestają pozwalać wchodzić swojej rodzinie na głowę. Która historia jest najciekawsza? To już zależy, każda zawiera…
Przyszedł czas na premierę jednego z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku, jeżeli chodzi o produkcje romantyczne – ekranizację książki Jojo Moyes pod tym samym tytułem, czyli „Zanim się pojawiłeś”. Czy tym razem otrzymamy kolejną przesłodzoną historię o wielkiej miłości do końca życia? W pewnym sensie tak, ale nie do końca. Lou traci pracę w cukierni, niestety interes się nie kręci, dlatego właściciel musi ją zwolnić. Dziewczyna potrzebuje pieniędzy, by pomóc rodzicom, którym się nie przelewa, dlatego jest gotowa przyjąć prawie każdą posadę. Na szczęście starsze małżeństwo szuka opiekunki do osoby niepełnosprawnej i zarobek jest całkiem przyzwoity. Lou nie namyśla się długo i idzie na rozmowę kwalifikacyjną. Oczywiście dostaje pracę. Kiedy poznaje swoje podopiecznego, jej sposób pojmowania świata bardzo się zmienia. Jeżeli chodzi o historię, „Zanim się pojawiłeś” to bardzo uroczy film, ale nie jest to romans ze szczęśliwym zakończeniem. To wyciskacz łez, bardzo blisko mu do „Gwiazd naszych wina”, choć produkcja z Emilią Clarke i Samem Claflinem budzi spore kontrowersje. I prawda jest taka, że łatwo zrozumieć, dlaczego sporo osób ma problem z tym filmem. Cała romantyczna otoczka jest bardzo ciekawa, chciałoby się rzec, piękna. Sama główna bohaterka to mały skarb, którego nie da się nie polubić – jej sposób…
Czas na kolejną polską komedię, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać po zapowiedzi produkcji, która prezentuje się całkiem przyzwoicie. Mami widza obietnicą świetnej zabawy w doborowym kobiecym, ale nie tylko, towarzystwie. Na ekranie ma się pojawić Olga Bołądź, Małgorzata Kożuchowska czy Roma Gąsiorowska, czyli znane twarze, które nie raz i nie dwa pokazały, że gra nie jest im obca. Miało być romantycznie, śmiesznie i inaczej, a wyszło… Bardzo kiepsko. Sawa wychodzi za mąż. Niestety wybraniec jej serca znajduje się setki kilometrów od Warszawy i dziewczyna nie wie, czy narzeczony zdąży na ślub. Do tego dochodzi jedno wielkie zwątpienie w to, jak będzie wyglądała ich przyszłość, skoro bohaterka już teraz nie może liczyć na swojego partnera. Los chce, że na swojej drodze spotyka mężczyznę, który bardzo szybko podbija jej serce. W takim razie pojawia się pytanie: czy powinno dojść do ślubu? Który z mężczyzn jest tym jedynym? Sawa musi podjąć niełatwą decyzję, która zaważy na jej przyszłości. Opis produkcji nie brzmi źle, tak samo, jak zapowiedź obrazu nie wyglądała na małego filmowego potworka. Niestety odbiorca otrzymał kolejną głupiutką i na dodatek nieśmieszną komedię, która opowiada o wszystkim i o niczym. Czego tutaj nie ma – problemy samotnej matki, narzeczonej, która ma…
Przeciwieństwa się przyciągają – ta prawda stara jak świat, odnosi się nie tylko do historii miłosnych, ale wszelkiego rodzaju duetów – w tym tych filmowych i serialowych. W końcu czy jest coś ciekawszego od zestawienia ze sobą dwóch odrębnych charakterów, dwóch bohaterów (albo bohaterek), którzy wyznają inne zasady i mają bardzo różne spojrzenie na świat czy chociażby sposób prowadzenia śledztwa. W filmie Shane’a Blacka, twórcy „Iron Mana 3” czy „Zabójczej broni”, wszystko rozpoczyna się od wypadku i śledztwa, a kończy na… strzelaniu i wybuchach. Co się stanie, kiedy drogi dwóch specyficznych postaci skrzyżują się ze sobą? Jedno jest pewne – Jackson Healy i Holland March razem to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Protagoniści mają odnaleźć zaginioną dziewczynę, której tropem podążają niebezpieczni mordercy. Czy bohaterowie podołają zadaniu? Zwłaszcza że ich metody są nieco radykalne. Prywatny detektyw, który naciąga swoich klientów, i pięść do wynajęcia – ta dwójka nie może stworzyć idealnej drużyny. Prawda? Tak mogłoby się wydawać, jednak to od nich zależy życie kilku osób. „Nice Guys. Równi goście” to nie tylko kryminalna komedia, gdzie dwaj bohaterowie wpadają w tarapaty i próbują uratować skórę swoją i swoich bliskich. W filmie widać sporo nawiązań do kryzysu, jaki dotknął Amerykę, pojawiają się młodzi radykałowie, widać…
Finał Sąsiadów nie dawał zbytniej nadziei na kontynuację historii, niemniej jeśli spojrzeć na box office z zawrotną sumą 268 milionów dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 18 milionów zielonych i to za zwykłą komedię, to kwestią czasu pozostało, kiedy dwójka pojawi się na srebrnym ekranie. Za Sąsiadów 2 odpowiada poprzednia ekipa, dlatego wybierając się na seans, należy się spodziewać tego samego typu dość prostego humoru, nieco fabularnych powtórzeń, licznych aluzji seksualnych, wysportowanej klaty Zaca Efrona, odrobiny moralizatorstwa oraz zaledwie poprawnego zakończenia. Tym razem widz otrzymuje trochę bardziej zakręconą wariację znaną z pierwszej części: Mac (Seth Rogen) i Kelly (Rose Byrne) wraz dwuletnią córeczką wiodą spokojny żywot do momentu aż dowiadują się, że kobieta jest znowu w ciąży. Postanawiają sprzedać dom i znaleźć coś większego, jednak okazuje się, iż zostali zobowiązani do 30-dniowej próby, podczas której przyszli właściciele mogą wizytować nieruchomość i sprawdzać ją pod względem technicznym oraz obserwować otoczenie. Pech chce, że w tym samym czasie grupka zbuntowanych studentek I roku postanawia wynająć opustoszały budynek i założyć w nim żeńskie bractwo, otwierając dziewczynom drogę do imprez, palenia trawki, bujania się z chłopakami i innych rzeczy, których niejako powinno się doświadczyć w podczas studiów. Między państwem Radner a 18-latkami na czele z…
Ten rok obfituje w sporą liczbę filmowych rozczarowań. Zbuntowana, druga odsłona Avengers czy najnowsza Fantastyczna Czwórka to tylko niektóre z tytułów, po jakich spodziewano się więcej niż otrzymano. Zresztą nie tylko blockbustery przyprawiły widzów o zawroty i bóle głowy – w horrorach sprawa nie przedstawia się wcale o wiele ciekawiej. Wystarczy wymienić takie tytuły jak Szubienica, Taśmy Watykanu albo Piramida. Oczywiście pojawiło się kilka produkcji, które wstrząsnęły filmowym światkiem, jak choćby nowy Mad Max czy Jurassic World, jednak czarnym koniem zawodów okazały się komedie szpiegowskie. Agentka oraz Kingsman: Tajne służby to dwa obrazy, które, wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi, wciągają, dostarczają emocji, ujawniają ukryte talenty (Jason Statham powinien częściej występować w komediach) i, co najważniejsze w tym gatunku, śmieszą. Do grona szczęśliwców dołączył właśnie kolejny film – Kryptonim U.N.C.L.E, będący produkcją Guya Ritchiego. W jaki sposób powstrzymać tych złych przed skonstruowaniem i uaktywnieniem bomby? Wystarczy znaleźć odpowiednich agentów, najlepiej z dwóch różnych państw, (jeszcze lepiej, gdy są to kraje rywalizujące ze sobą), nakazać im ścisłą współpracę – co z tego, że wcześniej jeden próbował wyeliminować drugiego – i wysłać do Włoch, aby znaleźli zaginiony pocisk. Oczywiście nie obędzie się bez odrobiny kłamstw, włamań i czarowania kobiet. Wszystko, byle tylko wykonać powierzoną misję….
Pierwsza odsłona filmu o zboczonym i palącym zioło niesfornym misiu okazała się prawdziwym zaskoczeniem. Dla producentów – bo Ted zarobiła prawie 550 milionów dolarów; dla kinomaniaków – bo obraz okazał się naprawdę dobrą komedią pełną omyłek, popkulturowych nawiązań, a przede wszystkim mówiącą o głębokiej potrzebie przyjaźni i zrozumienia przez drugiego człowieka. I chociaż pierwsza odsłona o pluszowym misiu była nafaszerowana licznymi aluzjami do erotyki i samego aktu, bohaterowie nie wykazywali żadnych większych ambicji poza tym, by się dobrze najeść, porządnie zjarać i zabawić, to mimo wszystko Ted bawił. W przeciwieństwie do Teda 2. Tym razem zrobiło się bardzo poważnie. John Bennet nie musi się kłócić z ukochaną o to, że dorosły facet mieszka z zabawką, ponieważ Lori odeszła (a dokładniej się z nim rozwiodła – dalsze wytłumaczenia tej sytuacji są wielce niedorzeczne, irracjonalne, jakby była mowa o zupełnie innej bohaterce). Życie Teda też nie należy do najprzyjemniejszych. Jego małżeństwo z Tymi-Lynn przechodzi kryzys (zaledwie po roku od hucznej imprezy!), dlatego w ramach terapii postanawiają sobie zafundować dziecko. Wszystko jednak idzie nie po ich myśli, ponieważ żona pluszowego misia jest niepłodna, zaś Ted nie posiada… sami wiecie czego. Pozostaje więc tylko adopcja. Jak jednak temu podołać, skoro wedle prawa miś nie…
Życie w amerykańskiej szkole to prawdziwa walka o przetrwanie w dżungli pełnej dzikich zwierząt. Każdy uczeń pierwszego dnia, kiedy tylko postawi swoją stopę na nieznanym jeszcze terytorium, zostaje automatycznie przydzielony do danej grupy społecznej: futbolistów, nerdów, emo, cheerleaderek czy innej kliki. Oczywiście w każdej szkole można również odnaleźć indywidua – jednostki nie pasujące do żadnego z wyżej podanych kręgów, bez etykietek, ale za to z armią prześmiewców śledzącą każdy ich ruch. A w dobie Internetu i YouTube’a ów stalking nabiera zupełnie nowego znaczenia. Twórcy filmu THE DUFF [#ta brzydka i gruba] poszli jednak o krok dalej i przedstawili widzom swojej produkcji podział w podziale, czyli skupili się na członkach różnych grup społecznych. Co takiego wyszło na jaw? Że w każdym zespole jest osoba, którą reszta nazywa DUFF-em. Pewnego dnia życie Bianki zostaje wywrócone do góry nogami – dziewczyna dowiaduje się prawdy o tym, jak jest postrzegana przez koleżanki i kolegów ze szkoły. Okazuje się bowiem, że bohaterka to typowy DUFF, czyli Designated Ugly Fat Friend. Jej przyjaciółki to szkolne piękności, Bianka natomiast nie należy do najurodziwszych, co więcej koledzy traktują ją jako źródło informacji o ładniejszych znajomych. Bianka podejmuje drastyczną decyzję – postanawia porzucić koleżanki i zerwać z etykietką DUFF-a….