7 października 2014

Pan lodowego ogrodu 4 Jarosław Grzędowicz

Oto miasto zwane Lodowym Ogrodem wyciąga do was ramiona. Jeśli mieliście kiedyś dom, który utraciliście, znajdziecie go tutaj.

Dobrej książki nie pisze się szybko, ani tym bardziej pod publikę. Aby stworzyć historię zapadającą w pamięć, trzeba poświęcić sporo czasu, by dopracować swój pomysł pod każdym względem: fabuły, narracji, stylistyki, kreacji bohaterów, dialogów, okrasić to odpowiednią ilością humoru. Wymaga to przede wszystkim porządnego researchu, zarówno pod względem wykreowanego świata wierzeń, jak i praw spajających  świat fantasy. Na Pana Lodowego Ogrodu 4 czekałam naprawdę długo. Pierwszy tom kupiłam kilka dni po premierze, w 2005 roku. Dzisiaj trzymam czwartą, finalną część powieści. Minęło siedem lat, zanim poznałam kres tej, jakże niezwykłej, sagi.

Pan Lodowego Ogrodu jest spójną i jednolitą  historią, którą należy oceniać w całości, w żadnym razie nie można analizować go oddzielnie, bowiem tworzy on jedną zwartą opowieść o losach wojownika Drakkainena oraz dzieje Filara, syna Oszczepnika, następcy Tygrysiego Tronu. Czwarta odsłona rozpoczyna się w momencie zakończenia, a raczej urwania, trzeciego tomu, kiedy to Vuko i syn cesarza podjęli działania przeciwko Czyniącym i wpadli w kłopoty. Żołnierz wraz z grupą towarzyszy, Nocnymi Wędrowcami, walczy z wielkim Wężem i kultem Pramatki oraz odbija następcę Tygrysiego Tronu z rąk wroga. Jak można się domyśleć, nie wszystko idzie gładko. Czyniący są nadal silni, zaś Kungstojarn Płaczący Lodem jest w posiadaniu lodowego sarkofagu, który rozpaczliwie chcą odzyskać główni bohaterowie. Rozpoczyna się wyniszczająca walka, wymagająca gotowości poświęcenia życia za podjęty bój. Bitwa, która przejdzie do historii Midgaardu jako wojna bogów.

Powiem szczerze, iż moje obawy wiązały się przede wszystkim z lukami w pamięci dotyczącymi fabuły powieści Grzędowicza. Na szczęście narracja obejmuje wiele cennych informacji dotyczących poprzednich części. Cyfral tłumaczy Vuko działanie magicznego proszku oraz jego wpływ na funkcjonowanie umysłu żołnierza, co szybko przypomniało mi cel przybycia wojownika na planetę Midgaard. Rozmowa Filara w tawernie z mieszkańcem Lodowego Ogrodu przywołuje tragiczną historię młodego następcy tronu dynastii Tendżaruk, zmuszony do opuszczeina swojego kraju. Znaczna część narracji syna cesarza  wyjaśnia, w jaki sposób trafił do miasta i które wydarzenia zaważyły na jego wcześniejszych decyzjach (zanim poznał Vuko). Wskazówki występują przede wszystkim w początkowych rozdziałach powieści. Kolejne stronice tak wciągają, że chłonęłam wszystko jak gąbka.

Jestem wędrowcem. Przychodzę ze świata skrytego za nocnym niebem – Rozlega się głos. Mój głos – Przychodzę, by usunąć z tego świata Czyniących. Nadchodzę, by rozpętać wojnę Pieśniarzy i zaprowadzić porządek bogów.

Pan Lodowego Ogrodu nadal zachwyca. Mieszanka kulturowa została przedstawiona bardzo drobiazgowo. Nic tu nie występuje przypadkowo, każdy szczegół czy też charakterystyka przedmiotu ma jakiś nadrzędny cel, uzupełnia się z innym bądź wyjaśnia poprzednio przeczytane fragmenty. Największe wrażenie zrobił na mnie opis rytuału wejścia do wielkiego Robaka oraz historia Filara w pierwszych dniach pobytu w Lodowym Ogrodzie  (bardzo dobre porównanie stylu życia Kirenenczyka w Maranaharze i kamiennym mieście). Widać tu wyraźnie to, jak bardzo stylistyka Grzędowicza odbiega od stylu innych polskich pisarzy fantasy. Podczas lektury czułam napięcie pomieszane z obawą o  dalsze losy bohaterów, zachwycałam się opisem wielkich murów okalających kamienne miasto, miałam ochotę krzyczeć Vuko, uważaj, to pułapka! Ponadto występuje niezliczona ilość fascynujących nawiązań do kultury skandynawskiej i Dalekiego Wschodu, o których tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia.

Silną stroną powieści są kreacje jej bohaterów, a zwłaszcza Vuko i Filara. To jednocześnie postacie bardzo konkretne, odznaczające się twardym i nieokrzesanym charakterem, mające swoje określone nawyki i tok myślenia. Uwielbiam Drakkeinena za jego perkele i inne fińsko-węgierskie przekleństwa. Podziwiam Terkeja (Filara) za dumę w ponoszeniu konsekwencji podejmowanych decyzji (jak chociażby wtedy, kiedy oddał cały swój dobytek dla Kruczego Cienia, by poznać przepowiednię dotyczącą  własnego losu). Zwolennicy ich historii nie powinni być rozczarowani – bohaterowie są konsekwentnie prowadzeni, bez zawiłości w postaci zbędnych wątków czy też nielogicznych zachowań.

Sceny walk uważam za największy konik autora. O ile w innych powieściach prawie zawsze szybkim wzrokiem przelatuję fragmenty obejmujące bitwy i potyczki, tak u Grzędowicza pochłaniam je z wielką satysfakcją. Nie chodzi tu wyłącznie o plastyczność językową, ale przede wszystkim o dobrze nakreślony rys psychologiczny zachowań wojowników (za przykład przywołam reakcję Vuko i Filara na widok Kebiryjczyka N’Dele’a, przeciwko któremu przyszło im walczyć). Opis bitew jest bardzo realistyczny, czasem autor zahacza wręcz o naturalizm, nie stroni od brutalności, makabry czy też grozy. Widać wyraźnie dużą świadomość różnorakich konwencji i gatunków, pisarz nie porusza się w nich po omacku, ze wszystkiego korzysta z rozwagą okraszoną humorem i lekkością.

Czym różni się ta część od pozostałych?  W moim odczuciu autor pozbył się tych elementów, które wcześniej zostały zbytnio uwydatnione: moralizatorstwa, czasami nużących opisów drogi czy też krytyki obecnego systemu na Midgaardzie. Tutaj wątki są prowadzone konsekwentnie, akcja znacznie przyśpiesza, jedynie miejscami zostaje spowolniona, by można było zaczerpnąć oddech przed kolejnymi, dynamicznymi scenami. Połączenie nowoczesnej technologii z magią daje zaskakujące rezultaty, zaś elementy filozoficzno-światopoglądowe dodają całości smaku. Pan Lodowego Ogrodu 4 broni się pod każdym względem: fabularnym, wyrazistości bohaterów i, przede wszystkim, doskonale zorganizowanym światem przedstawionym.

Jednak ostrzegam: piękno Lodowego Ogrodu potrafi utkwić na zawsze w duszy. Jeśli gdzieś mieliście inny dom, nie zechcecie go już odwiedzać.

Grzędowicz ma ten dar przekazywania historii, który na długo zapada w pamięć. Moim zdaniem wynika to z symbolizmu poszczególnych scen: poobijany Vuko wpatrujący się w ogromne stado kruków czy też opis wejścia do Bramy Zapomnienia w Lodowym Ogrodzie. Swobodne korzystanie z narracji trzecioosobowej i pierwszoosobowej pozwala na dokładniejsze poznanie myśli i uczuć bohaterów. Dwutorowość przedstawiania dziejów Vuko i Filara ani trochę nie męczy, stanowi ona doskonałą, zwartą całość.

Pan Lodowego Ogrodu to nie tylko proza. Każdy rozdział, a jest ich piętnaście, poprzedzono odpowiednim wierszem wprowadzającym do kolejnej odsłony historii. To poezja zaczerpnięta z Eddy poetyckiej, ale także występują tu wiersze stworzone na użytek powieści (część autorstwa Mai Lidii Kossakowskiej). Zgodnie z obietnicą, autor zamieścił Dodatek obejmujący Pieśń pogrzebową Kirenen oraz krótki słowniczek języków Midgaardu: amitrajskiego, kireneńskiego i kebiryjskiego wraz z najważniejszymi słowami i zwrotami wykorzystywanymi w powieści. Co ciekawe, książka rozpoczęła się i zakończyła dwoma fragmentami: jeden jest poświęcony Filarowi, zaś drugi Drakkenenowi.  Oba mnie w pełni usatysfakcjonowały. Dowiedziałam się kim jest tytułowy Pan Lodowego Ogrodu oraz co stało się z żołnierzem po przemianie w drzewo. Autor nie zapomniał i o innych elementach, takich jak funkcjonowanie magicznych pieśni oraz odkryciu prawdziwej roli Midgaardu. Ramowa budowa jest dowodem na to, iż cała koncepcja książki została gruntownie i starannie przemyślana.

Lektura Pana Lodowego Ogrodu 4 wciągnęła mnie zupełnie. Nie zawaham się uznać tej sagi za jedną z najlepszych dzieł literackich wolnej Polski. I nie mam na myśli wyłącznie literatury fantastycznej. Malownicze scenerie, wątki prowadzone z ogromnych rozmachem, niesamowite dopracowanie świata Midgaardu oraz pobudzające wyobraźnię opisy – na próżno szukać ich nawet u zagranicznych autorów fantastyki.  Grzędowicz osiągnął w tym tomie doskonałość, stworzył dzieło, którego fabuły nie ma prawa ruszyć ząb czasu, jest ona bowiem pełna głębszych refleksji, jakich zapewne nie można wyłapać podczas jednokrotnej lektury. Cóż mogę dodać? Wszyscy, którzy krytykowali autora za zbytnią opieszałość w zakończeniu powieści powinni posypać sobie głowy popiołem i jak najszybciej zacząć lekturę niesamowitego Pana Lodowego Ogrodu.

Pattyczak

 

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4

Autor: Jarosław Grzędowicz

Tom: IV

Cykl: Pan Lodowego Ogrodu

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data i miejsce wydania:  30 listopad 2012, Lublin

Oprawa: miękka

Projekt okładki: Piotr Cieśliński

Liczba stron: 893

ISBN: 978-83-7574-747-8

Wymiary: 150×210

Cena: 44,90zł