19 października 2016

zgon-dina-damicoLexington Bartleby nie da sobie w kaszę dmuchać. Krzywo na nią spojrzysz – dostaniesz z pięści, oskarżysz o wampiryzm – dziewczyna od razu ugryzie Cię w szyję. Jedno jest pewne, to nie ta sama grzeczna i potulna nastolatka, która niecałe dwa lata temu pilnie odrabiała lekcje i po szkole wracała prosto do domu. W Lexi coś się zmieniło i nawet rodzice nie są w stanie wpłynąć na jej zachowanie. Postanawiają, w ramach kary, wysłać ją na wieś do wujka Morta, zajmującego się rolnictwem. Bohaterka nie przypuszcza, że na miejscu zamiast dojenia krów czeka na nią trening Juniorów, czyli młodych adeptów, zajmujących się wyzwalaniem dusz z ciał zmarłych osób i przeprowadzaniem do tak zwanego PoŻycia.

Zgon to debiutancka książka Giny Damico, która, muszę to przyznać, stanowi bardzo udane wejście młodej pisarki w świat literatury fantasy. Na kartach powieści aż roi się od literackich smaczków w postaci nawiązań do najważniejszych dzieł gatunku, zwłaszcza cyklu o Harrym Potterze: wybór kosy jest intymną kwestią (podobnie jak wybór różdżki, nie może tego zrobić nikt inny i na dodatek trzeba poczuć specyficzną więź), w lokalnej knajpie można dostać wysokiej jakości drinki niepowodujących kaca, a na porządku dziennym okazuje się hodowanie pająków, których jad stanowi doskonały lek na zapominanie ostatnich wydarzeń. Niemniej seria autorstwa Rowling nie stanowi jedynej zauważalnej inspiracji pisarki, co potwierdza chociażby błąkający się w zaświatach Edgar Allan Poe (i blurbowe nawiązanie do filmu Ze śmiercią jej do twarzy)!

Praca Żniwiarza wcale nie spowodowała, że Lexi nagle stała się potulna jak baranek, wręcz przeciwnie – nastolatka tym bardziej skora jest łamać wszelkie zasady, wdawać się w spory z nowymi znajomymi i zaledwie tydzień po przyjeździe wpaść na trop tajemniczego „złego” pomocnika śmierci. Również w tytułowym miasteczku, Zgonie, zamieszkuje kilka intrygujących postaci, z którymi dziewczyna nie do końca potrafi złapać wspólny język. I na dodatek jako partnera dostaje przystojnego, ale trochę uszczypliwego Driggsa. Nie jest pewna czy go lubi, czy też nienawidzi.

O bohaterach nie mogę napisać wiele, ponieważ to typowe postacie z klasycznych komedii: mają do odegrania określoną rolę i autorka nie skupia się na budowaniu i rozwijaniu ich rysów psychologicznych. Nie tyczy się to jedynie Lexi (barwna i nieschematyczna) oraz Driggsa, pozostali również są dość obojętni czytelnikowi (na przykład Kilka, Ferbus, Elysia czy Avjay). Niektóre sceny były mało realistyczne pod względem psychologicznym (jak chociażby rozmowa bohaterki z siostrą bliźniaczką), niemniej należy mieć na uwadze, że to nie fabuła i konstrukcja bohaterów jest tu najważniejsza.

Akcję powieści odebrałam jako dość przewidywalną, szybko się domyśliłam (przed połową lektury), kto kryje się pod postacią głównego antagonisty nastolatki, niemniej nie powinno to nikogo zrażać. Książka kipi błyskotliwością oraz dobrym żartem i to właśnie ten element stanowi o sile powieści(również pod względem językowym, bo gdzież indziej szukać takich perełek jak kwiaciarnia Kwiatki od spodu czy sklep Wyciągnięte kopyta?). Humor sytuacyjny (na przykład pojawienie się Morta w skórzanej kurtce i na motocyklu na dworcu autobusowym) i nade wszystko słowny, który jest doskonale widoczny na przykładzie Lexington, umiejącej sobie poradzić w każdej dyskusji i sprowadzić rozmówcę szybko na ziemię, stanowi najważniejszą zaletę pozycji.

Jeśli ktoś szuka w książce głębszych treści, poruszających problematykę śmierci, to może się srodze zawieść. Nie jest to pozycja w jakikolwiek sposób starająca się oswoić czytelnika ze znikomością życia, lecz traktująca temat jak każdy inny. Dlaczego o tym piszę? Blurb sugeruje, że młoda pisarka wykorzystała połączenie swojego „wykształcenia z zainteresowaniami” (teatrologia i socjologia), jednak jest to bardzo mylna informacja, ponieważ Damico w żaden sposób nie traktuje śmierci poważnie, lecz jako tło dla przedstawienia kilku wydarzeń.

Lekki styl Damico, okraszony świeżym dowcipem, rekompensuje braki w fabule. Książka składa się głównie z dialogów, jednak nie są one toporne, lecz typowe dla nastoletnich bohaterów: pełne pretensji, ciekawości świata i potrzeby akceptacji wśród rówieśników. Zgon to pierwsza część trylogii o tym samym tytule (a właściwie, dokładnie tłumacząc, cykl nazywa się „Rechot”), co również bardzo dobrze widać na przykładzie kompozycji otwierającej serię. Jest on wstępem do świata przedstawionego, jego bohaterów i problemów, z jakimi się zmagają. Warto podkreślić, że w gruncie rzeczy średnio przyciągająca wzrok okładka kryje w sobie o wiele więcej atrakcyjnych treści, niż można się tego spodziewać.

Podsumowując – Zgon jest wciągającą, lekką i naprawdę śmieszną powieścią, której warto poświęcić swoją uwagę. Niewymagająca, ale przyjemna. Tak więc ,drogi czytelniku, jeśli szukasz dla siebie odpowiedniej książki na jesienną chlapę, to polecam wyprawę do „Krainy Wszelkiej Psychozy Wujaszka Demencji”, gdzie z pewnością pochłoną Cię liczne historie „branży importowo-eksportowej”.

Pattyczak

Tytuł: Zgon
Tytuł oryginalny: Croak
Seria: 19, tom I
Tłumaczenie: Dominika Repeczko, Dawid Repeczko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data i miejsce wydania: Lublin, październik 2013
Oprawa: miękka
Wydanie: I
Format: 125x195mm
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-7574-992-2

Podsumowanie

Zgon

Zgon

Zalety

  • Niewymagająca, ale przyjemna
  • Krainy Wszelkiej Psychozy Wujaszka Demencji

Wady

  • brzydka okładka
  • brak dalszych części serii :(