Nie znam nowej odsłony gry Assassin’s Creed III, niemniej w ogóle nie przeszkadza mi to w czytaniu kolejnych książek autorstwa Oliviera Bowdena, a raczej Antona Gilla, który ukrywając się pod literackim pseudonimem, tworzy fascynujące powieści z asasynami w roli głównej. O ile Tajemna Krucjata wielce mnie rozczarowała pod względem fabularnym, tak Porzuceni nadrabiają braki swego poprzednika.
Tym, co najbardziej mnie uderzyło w najnowszej powieści Bowdena, jest brak przedstawiciela grupy asasynów jako głównego bohatera! I choć ich duch przewija się na kartach książki (na przykład kładzie się nacisk na samodzielne myślenie, gotowość prawicy do wyciągnięcia miecza czy stosowanie kodeksu honorowego), to samych wyszkolonych zabójców brakuje. I, moim zdaniem, to bardzo dobre posunięcie, ponieważ powieść nabrała nowej świeżości, jest naprawdę interesująca i czytelnik ma szansę poznać nieco inne spojrzenie na Zakon Asasynów.
O czym traktują Porzuceni? Jest to pamiętnik głównego bohatera, Haythama Keyway’a, który momentami w drobiazgowy wręcz sposób opisuje swoje dzieciństwo, szkolenie na templariusza (tak, dobrze czytacie!) i dalsze dzieje. Fabuła obejmuje jego dorosłą egzystencję, od kilku dni z życia dziesięciolatka, poprzedzonych brutalnym zabójstwem jego ojca Edwarda i porwaniem siostry Jenny, poprzez szukanie zemsty na kamerdynerze-zdrajcy Digweedzie, wykonywanie misji templariusza Reginalda Bircha, bratanie się i późniejszą walkę z Edwardem Braddockiem, aż po starcia z Jerzym Waszyngtonem. A to wszystko zaledwie część wydarzeń i postaci, jakie przewijają się na kartach najnowszej odsłony Assassin’s Creed. Porzucenirozgrywają się w jakże intrygującym XVIII wieku, stuleciu nowych wynalazków, podbijaniu Stanów Zjednoczonych, walk rasowych ipomiędzy odwiecznymi starciami Templariuszy z Asasynami.
Co nowego wniósł piąty już tom z uniwersum Assassin’s Creed? Przede wszystkim świeże spojrzenie na zakon templariuszy. Okazuje się, że nie wszyscy jego przedstawiciele są złymi do szpiku kości postaciami, ponieważ osoba Keyway’a dowodzi, iż można być dobrym templariuszem. Zabijał z przymusu, pragnął jedynie odzyskać porwaną siostrę i ukarać swoich oprawców. Nie był żadnym szalonym psychopatą opętanym manią mordowania asasynów. Porzuceni nie schematyzują bohaterów na czarne i białe postacie, są oni raczej spowici różnego rodzaju szarością i to do kompetencji czytelnika należy odkrycie przyczyn takiego, a nie innego zachowania. Novum jest również zastosowanie pierwszoosobowej narracji dzięki zapiskom z dziennika (który dość szybko przekształcił się w pamiętnik). Pozwala to w pełni ująć deskrypcję trudów życia, z jakimi zmagał się ojciec Connora (bohatera trzeciej części gry) oraz lepiej zrozumieć zacieranie się cienkiej granicy między Templariuszami a Asasynami.
Bowden skupia się przede wszystkim na uczuciach postaci, ich rozterkach, wątpliwościach i problemach. Na próżno szukać tu szerszych opisów historyczno-militarnych, bowiem stanowią tło do wydarzeń rozgrywających się między poszczególnymi postaciami. Nie są to puste i jednowymiarowe jednostki, wręcz przeciwnie – w Porzuconych przewija się kilka osób wartych uwagi. Dojrzewają i zmieniają sposób swego dotychczasowego myślenia. Sam Haytham (tu ciekawostka: jego imię po arabsku znaczy „młody orzeł”) dźwiga ciężar dziecięcej traumy, kiedy jako wychowany pod kloszem chłopiec stał się świadkiem brutalnego mordu na swoim ojcu. Równie twardym charakterem odznacza się jego siostra Jenny, której losy poznaje się dopiero pod koniec powieści (choć w dzieciństwie wydawała się po prostu rozkapryszoną panną zazdrosną o względy młodszego brata). W pamięć zapadł mi zwłaszcza jeden mężczyzna, najpierw dzielnie broni się przed eunuchami, a potem w koptyjskim klasztorze Abou Gerbe sam staje się jednym z nich (dodam, że żaden przedstawiciel płci męskiej nigdy nie zgodziłby się na dobrowolną kastrację).
Jest to również powieść o trudnej relacji między ojcem a dzieckiem. Dla fanów gier nie będzie żadnym zaskoczeniem, że Edward Kenway był asasynem, Haytham templariuszem, a jego syn spłodzony z piękną i wojowniczą Indianką Ziio poszedł w ślady dziadka. Co ciekawe, Connor został zarysowany jako zły i nieprzejednany zabójca, który za nic ma próby pojednania się z ojcem i spokojnego omówienia różniących ich światopoglądów. Wedle informacji znalezionych przeze mnie w sieci na temat fabuły Assassin’s Creed III, główny bohater Porzuconych jest marginalnie potraktowany w wirtualnym odpowiedniku i gracz poznaje bardzo mało informacji na jego temat. Dla fanów to prawdziwa gratka, bowiem tekst ukazuje pominięte w grze elementy historii rodzinnej Connora.
Do lektury zachęcam wszystkich wielbicieli serii, a zwłaszcza tych, którzy srodze się zawiedli na Tajemnej Krucjacie. W Porzuconych widać wyraźnie powrót Bowdena do formy, odejście od czystego powielania najważniejszych elementów gier komputerowych oraz postawienie na indywidualny rozwój drugoplanowych postaci. Autor zdążył już zapowiedzieć kolejny, szósty tom, pod tytułem Assassin’s Creed: Black flag, który ma bezpośrednio nawiązywać do czwartej odsłony kultowej serii gier. Mogę tylko żywić nadzieję, że utrzyma poziom Porzuconych i już wkrótce będę mogła po raz kolejny przeczytać dobrą, rozrywkową powieść kryminalno-detektywistyczną o zmaganiach templariuszy i asasynów. Dla mnie to najlepsza książka z cyklu.
Pattyczak
Tytuł: Assassin’s Creed: Porzuceni
Tytuł oryginalny: Assassin’s Creed: Forsaken
Autor: Oliver Bowden
Seria: Assassin’s Creed, tom 5
Tłumaczenie: Przemysław Bieliński
Wydawnictwo: Insignis
Data i miejsce wydania: 19-06-2013, Kraków
Oprawa: miękka
Liczba stron: 448
Format: 140×210
ISBN: 978-83-63944-14-8