0
5.3/10
Srebrne cienie (Richelle Mead)
Fantasy / 23 listopada 2015

„Kroniki krwi”, spin-off serii „Akademia wampirów”, można określić jednym słowem – nierówne. O ile historia Rose i Dymitra okazała się całkiem przyzwoitym cyklem, pełnym akcji, nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń i przemyślanym, o tyle przygody Sydney i Adriana wzbudzają w czytelniku pewien dysonans poznawczy. Pierwszy tom trzymał poziom „Akademii wampirów”, niestety kolejne trzy obnażyły sporo niedociągnięć w stylu Richelle Mead – zbyt słodko, zbyt miłośnie, zbyt naiwnie. Miejscami odbiorca czuje, że ten spin-off powstał na siłę, by odcinać kolejne kupony od serii, którą polubiło spore grono osób. „Srebrne cienie” od początku budziły w czytelnikach emocje. Dlaczego? Sydney została porwana. Bohaterka, uznana winną bratania się z plugawiącymi ten świat wampirami, trafia do ośrodka reedukacji alchemików, gdzie ma odpokutować za swoje grzechy i wrócić na jedyną słuszną ścieżkę życia. Najpierw prześladowcy zamykają dziewczynę na kilka miesięcy w izolatce, serwując jej nawracające terapie rodem z horrorów, potem umieszczają wśród innych naznaczonych, by jeszcze mocniej pogłębić w niej poczucie winy. Tymczasem Adrian topi smutki w alkoholu. Czy moroj będzie w stanie pomóc swojej ukochanej? „Srebrne cienie” to najmroczniejszy tom serii „Kroniki krwi”. Tym razem autorka przedstawia czytelnikom wydarzenia z dwóch perspektyw – raz, tak jak we wcześniejszych częściach, to Sydney jest narratorką, druga połowa powieści ujawnia…