Pierwsza odsłona filmu o zboczonym i palącym zioło niesfornym misiu okazała się prawdziwym zaskoczeniem. Dla producentów – bo Ted zarobiła prawie 550 milionów dolarów; dla kinomaniaków – bo obraz okazał się naprawdę dobrą komedią pełną omyłek, popkulturowych nawiązań, a przede wszystkim mówiącą o głębokiej potrzebie przyjaźni i zrozumienia przez drugiego człowieka. I chociaż pierwsza odsłona o pluszowym misiu była nafaszerowana licznymi aluzjami do erotyki i samego aktu, bohaterowie nie wykazywali żadnych większych ambicji poza tym, by się dobrze najeść, porządnie zjarać i zabawić, to mimo wszystko Ted bawił. W przeciwieństwie do Teda 2. Tym razem zrobiło się bardzo poważnie. John Bennet nie musi się kłócić z ukochaną o to, że dorosły facet mieszka z zabawką, ponieważ Lori odeszła (a dokładniej się z nim rozwiodła – dalsze wytłumaczenia tej sytuacji są wielce niedorzeczne, irracjonalne, jakby była mowa o zupełnie innej bohaterce). Życie Teda też nie należy do najprzyjemniejszych. Jego małżeństwo z Tymi-Lynn przechodzi kryzys (zaledwie po roku od hucznej imprezy!), dlatego w ramach terapii postanawiają sobie zafundować dziecko. Wszystko jednak idzie nie po ich myśli, ponieważ żona pluszowego misia jest niepłodna, zaś Ted nie posiada… sami wiecie czego. Pozostaje więc tylko adopcja. Jak jednak temu podołać, skoro wedle prawa miś nie…