25 maja 2015

Endgame - Wezwanie Jamesa FreyO Endgame można by wiele napisać: jako powieści młodzieżowej, książce postapokaliptycznej lub nowatorskiej rozrywce łączącej lekturę z równoczesnym buszowaniem w sieci, niemniej rzekomo największą zaletą pozycji ma być możliwość rozwiązywania zagadek i wygrania prawdziwej nagrody o wartości 500 tysięcy dolarów w postaci złota. Brzmi kusząco? Owszem, nawet bardzo, jednak Endgame okazało się być średniej jakości książką, której fatalny skład i łamanie tekstu i wymuszenie bycia online (zakładanie konta na Google i ściąganie kolejnych aplikacji) w trakcie czytania sprawia, iż całość wypada naprawdę słabo. Jednak po kolei.

Na Ziemię równocześnie uderza dwanaście meteorytów w różnych częściach świata. Są one znakiem, iż tytułowe Endgame, na które od kilku tysięcy lat czekali specjalnie wyznaczeni wojownicy, już się rozpoczęło. Od pokoleń szkoleni nastolatkowie (których wiek waha się między 13 a 19 rokiem życia) mają za zadanie odnaleźć trzy klucze: Ziemi, Niebios i Słońca, i przy okazji skutecznie pozbyć się swoich współrywali oraz przygotować planetę przed powrotem kosmitów. I właśnie o tym traktuje pierwsza część trylogii Frey’a.

Powieść zawiera wiele stereotypowych rozwiązań fabularnych, które od wielu lat pojawiają się na łamach kart utworów science-fiction oraz w programach dokumentalnych na temat kosmitów (zwłaszcza serii zatytułowanej Starożytni kosmici). Przede wszystkim z lektury można się dowiedzieć, iż kilkadziesiąt tysięcy lat temu dwanaście tajemniczych ludów z kosmosu postanowiło stworzyć i ukształtować rodzaj ludzki jednocześnie zastrzegając, iż w swoim czasie powrócą. Aby to się stało, z każdego plemienia co jakiś czas wyznacza się Gracza, któremu przekazuje się największe tajemnice ludzkości i szkoli go zabijania w nawet najbardziej ekstremalnych warunkach. Przybysze pozostawili na Ziemi szereg śladów i symboli, które mogą odczytać jedynie wybrani.  Tak więc pomysł nie jest w żaden sposób nowatorski, lecz kopiuje znane od lat fantastyczne motywy.

Przewidywalność kolejnych wydarzeń, bezsensownie wplecione wątki miłośne oraz często groteskowe śmierci kolejnych postaci wywołują w pewnym momencie zmęczenie lekturą. I chociaż nie można zaprzeczyć, iż akcja jest naprawdę dynamiczna i pełna nagłych zwrotów, to jednak brak nowatorskich rozwiązań sprawia, iż nie ma w niej nic zaskakującego. Cóż można powiedzieć o bohaterach? Niestety, nic dobrego. To grupa niesfornych nastolatków, którzy nie potrafią się skupić na swoim zadaniu, lecz nieustannie drą ze sobą koty i kierują się uczuciami. Są naprawdę irytujący, bowiem nawet w obliczu zagrożenia życia nie potrafią trzymać języka za zębami (jak chociażby Sarah). Inna zaś bohaterka potrafi nie spać cały tydzień i jednocześnie być największą w szkole prymuską. Nastolatkowie są niestabilni emocjonalnie, jakże inaczej wytłumaczyć fakt, iż z jednej strony 14-letni chłopak potrafi gołymi rękami zabić dzikiego niedźwiedzia, zaś z drugiej oblewa go zimny pot i strach przez czekającym go zadaniem. Relacje, jakie nawiązują się między nimi, bardzo przypominają te znane z Igrzysk śmierci lub trylogii Więzień labiryntu.

Największą bolączką Endgame jest jego wydanie. Z jednej strony rozumiem, iż wydawnictwo SQN wykupując prawa autorskie, zobowiązało się do zachowania oryginalnego układu tekstu (bez wyjustowania, akapitów, wcięć, a nawet tak zwanego światła między poszczególnymi fragmentami), niemniej w połączeniu z przypisami online (czytelnik otrzymuje skrócony adres linku do strony, na której znajduje się wyjaśnienie lub kolejna wskazówka) lektura okazuje się jedną wielką katorgą. Liczne powtórzenia, ogromna ilość danych liczbowych przewijających się na kartach powieści, tajemnicze zdania zapisane różnorodnymi alfabetami oraz dziwne kody matematyczne przeszkadzają w trakcie czytania. Ponadto angielski układ tekstu wcale nie musi odpowiadać tłumaczeniom na inne języki co sprawia, iż łatwo stracić trop w odnalezieniu rozwiązania (bardzo łatwo się w ten sposób zaburzyć kompozycje akrostychu). Mam świadomość, iż są one przeznaczone dla osób faktycznie poszukujących lokalizacji owego klucza, niemniej mam wrażenie, iż autorzy zapomnieli o zwykłym odbiorcy, który nie ma ochoty angażować się w ów „multimedialne doświadczenie, w którym rzeczywistość przeplata się z fikcją”.

Podsumowując, Endgame posiada naprawdę świetnie przemyślaną i realizowaną kampanię marketingową, jednak jako „zwykła książka” jest zwyczajnie słaba. Lekturze z pewnością dadzą się ponieść nastolatkowie, niemniej nieco starszy odbiorca będzie się zwyczajnie męczył, zarówno samą fabułą, jak i ekstrawaganckim wydaniem stylistycznym. Sam pomysł wydaje się ciekawy, natomiast jego realizacja wyszła zaledwie przeciętnie, nie zachęcając po sięgnięcie po kolejne tomy trylogii. Chyba, że ktoś się skusi na główną nagrodę, wtedy warto, w przeciwnym razie radzę omijać szerokim łukiem.

Pattyczak

 

Tytuł: Endgame. Wezwanie

Autor: James Frey oraz Nils Johnson Shelton

Tytuł oryginalny: Endgame. The Calling

Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski

Wydawnictwo: SQN

Data i miejsce wydania:  07.10.2014, Kraków

Oprawa: miękka z obwolutą

Wydanie: I

Liczba stron: 512

ISBN: 978-83-7924-251-1

 

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Gildii:

https://www.literatura.gildia.pl/tworcy/james_frey/endgame/recenzja 

Podsumowanie

Endgame. Wezwanie

Endgame. Wezwanie
  • 4.5/10
    Fabuła
  • 3/10
    Stylistyka
  • 5/10
    Wydanie

Zalety

  • Wykorzystanie mitów
  • Szybka akcja

Wady

  • Słabo zarysowane postacie
  • Fatalna korekta tekstu