Nie czarujmy – Nicholas Sparks to autor kojarzony dotychczas z literaturą typowo kobiecą, gdzie główną rolę odgrywał wątek miłosny z niemal obowiązkowym happy endem. Niemal każda książka pisarza koncentrowała się na przedstawieniu romantycznej historii, skupiając się na opisach stanów emocjonalnych bohaterów. Od klasycznego romansu jego twórczość odróżniał jeden zasadniczy element – Sparks nie zawsze trzymał się wytycznych gatunku romansowego Bachórza (polecam zapoznać się z jego postulatami pod tym adresem), zaś samym opowieściom dodałam nutki obyczajowości, poruszając temat nękania, prześladowania, domowej przemocy, odrzucenia oraz szeroko pojętego osamotnienia (jak chociażby w Bezpiecznej przystani oraz Ostatniej piosence)
Spójrz na mnie bardzo szybko wskoczyło na topowe listy najlepiej sprzedających się książek w ciągu ostatnich kilku tygodni. W prasie pojawiały się krótkie opisy chwalące autora za zgrabne połączenie wątku romantycznego z wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Jednak czytelnik, sięgając po najnowsza książka autora Pamiętnika, musi mieć na uwadze, iż to tak naprawdę to powieść obyczajowa z nadal dominującym wątkiem miłosnym.
Opis wydawcy (aby nie parafrazować opisu fabuły):
Collin nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Brak zainteresowania rodziców, dorastanie w szkołach wojskowych, potem problemy z agresją i zatargi z policją. Maria natomiast zawsze czuła wsparcie rodziny – jako mała dziewczynka, a także później, podczas studiów prawniczych i na początku kariery zawodowej. Pewnie trudno byłoby znaleźć dwie bardziej różniące się historie. I dwa tak niepodobne do siebie charaktery. A jednak przeciwieństwa najwyraźniej się przyciągają. Maria i Colin zostają parą. Wszystko świetnie się zapowiada, dopóki ona nie zaczyna otrzymywać dziwnych wiadomości od anonimowego prześladowcy.
Nie ulega wątpliwości, iż kobiety tęsknią za silnymi, dominującymi mężczyznami. Nie chcą mieć u boku równorzędnego emocjonalnie partnera lecz kogoś, kto się nimi zaopiekuje, wspomoże w trudnych chwilach, komu będzie mogła się „wygadać” i w razie potrzeby przywróci do porządku. Skrycie marzą o takim opiekunie i życiowym przewodniku, z którym wespół będzie znosiła trudy szarej codzienności. Taką osoba jest Maria – główna bohaterka powieści. Dwudziestoośmiolatka jest odnoszącą sukcesy młodą samotną kobietą, która niedawno zakończyła długi związek i próbuje odnaleźć się w prawniczym świecie. Jest ambitna, cierpliwa, opanowała i uprzejma, troszczy się o swoich bliskich, dba o dobro ogółu. Jednakże jednocześnie nie potrafi się rozprawić się z przeszłością i własnym szefem – Maria jest ofiarą stalkingu i seksualnego napastowania w miejscu pracy. Kobieta jest do tego stopnia znerwicowana, że kiedy nieznajomy mężczyzna proponuje jej pomoc przy wymianie pękniętej opony, ta od razu się zastanawia, co ma zamiar zrobić z jej ciałem.
Z drugiej strony mamy Colina – to taki „dobry łobuz”, który dzięki przyjaciołom zrozumiał swoje złe zachowanie i próbuje wyjść na prostą. Nie zawsze to mu się udaje, jednak stara się ze wszystkich sił panować nad wybuchami agresji i chęcią bicia adwersarzy. Bohater powieści Sparksa jest atrakcyjny, ponieważ reprezentuje pewien ginący typ mężczyzny: niezależny finansowo, dojrzały, z niemałym bagażem trudnych doświadczeń, dbający o swoją fizyczną atrakcyjność i mogący przekroczyć wszelkie granice, aby tylko móc ocalić ukochaną kobietę przed zbliżającym się wielkim niebezpieczeństwem.
Jak wypada w całość nowa powieść autora Jesiennej miłości? Bardzo średnio. Szczerze? Spójrz na mnie nieco przypomina mi powieści Musso – Francuz także łączy wątki romansowe z kryminalnymi, co stało się niemal jego znakiem rozpoznawczym (warto przytoczyć tu chociażby Telefon od anioła) – jednak w przypadku Sparksa wyszło średnio, żeby nie powiedzieć źle. Wątek kryminalny jest niesamowicie przewidywalny, wręcz sztampowy, jakby pisany na kolanie. Nie można odmówić autorowi dobrego tempa akcji i próby podtrzymywania napięcia, jednak to nie wystarczy, aby uznać wątek sensacyjny za godny uwagi (sam finał jest naprawdę oklepany, niczym z niedzielnego filmu klasy C emitowanego w jakiejś niezbyt popularnej stacji). Z drugiej strony mamy wątek romansowy, w którym zabrakło tego, czym Sparks od zawsze przyciągał swoje czytelniczki. Nie ma tu typowego zauroczenia, poznawania się bohaterów, niemal wszystko podane jest jak na tacy – ich bolączki, trudności i strach poznajemy bardzo szybko. Do połowy książka koncentruje się wokół relacji Marii i Colina, zaś dalsza część skupia się na motywie prześladowania i nękania młodej pani prokurator. Nie jest źle, ale mogło być znacznie lepiej.
Reasumując – jeśli szukacie lekkiej, niezobowiązującej powieści na zimowe wieczory – to Spójrz na mnie Nicholasa Sparksa idealnie się do tego nadaje. Nie jest łzawo, książka ma znamiona autentyczności (zwłaszcza w wycofanej postawie Colina i jego poglądzie na społeczeństwo) i na dodatek czyta się ją bardzo szybko. Miłośniczki łzawych historii mogą być rozczarowane brakiem typowego love story, zaś panowie z pewnością będą rozgoryczeni obietnicą trzymającego w napięciu wątku sensacyjnego, którego tu po prostu nie ma. Sparks nadal pozostaje pisarzem typowo kobiecym.
Pattyczak
Tytuł: Spójrz na mnie
Autor: Nicholas Sparks
Tytuł oryginalny: See me 2015
Tłumaczenie: Maria Gębicka-Frąc
Wydawnictwo: Albatros
Data i miejsce wydania: 28/09/2016 Warszawa
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I
Liczba stron: 510
ISBN: 978-83-7985-768-5