31 lipca 2015

Ant-ManKomiksowi superbohaterowie nadal w cenie. Nordycki bóg, honorowy żołnierz, milioner-bawidamek, kosmita z obcej planety i śmiertelnik ugryziony przez zmutowanego pająka. Nieważne, czy bohater należy do świata Marvela czy DC Comics – jego przygody bardzo szybko mogą zostać przeniesione na wielki ekran, a sama postać może zyskać nowe grono groupies. Co ciekawsze, dla widzów wcale nie liczy się to, czy protagonista jest wielkim zielonym potworem bądź bardzo malutkim człowieczkiem – takim tyci ludzikiem, wielkości mrówki. Liczy się efektowność i skuteczność w walce ze złem zagrażającym światu, albo jakiejś jego części. Trzeba przyznać, że nowy bohater wyciągnięty z komiksu i rzucony w filmowe odmęty jest bardzo dobry w te klocki.

Scott Lang pragnie rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Chce pokazać byłej partnerce, że jest odpowiedzialny i godny zaufania, zrobi wszystko, by móc widywać swoją córkę, Cassie. Niestety same chęci nie wystarczą; nowy kierownik zwalnia go, gdy wychodzi na jaw, że bohater wyszedł niedawno z więzienia. Z czego teraz Scott zapłaci alimenty? Sytuacji nie poprawia fakt, że przyjaciele protagonisty proponują mu udział w małym, niewinnym skoku. Nic poważnego – ot, zakraść się domu, którego właściciel przebywa aktualnie w podróży, odnaleźć pokój z sejfem, włamać się do niego i zabrać górę kosztowności, jaka się w nim znajduje… Zaraz… Kosztowności? Zamiast sztabek złota, diamentów i zwitków banknotów, bohater odnajduje w sejfie dziwny strój. Nie wie, że to znalezisko całkowicie odmieni jego dotychczasowe życie.

Spora grupa miłośników komiksowych ekranizacji obawiała się tej produkcji. Co tu dużo pisać, jeden z najmniejszych bohaterów w uniwersum nie do końca pasuje do panteonu filmowych superbohaterów. Jak twórcy połączą jego historię z wydarzeniami z Kapitania Ameryki 3? Czy Człowiek Mrówka na pewno pasuje do filmowego uniwersum? W końcu wielu widzów pierwszy raz usłyszało o tej postaci, kiedy Marvel podał do wiadomości, że powstanie o nim film. Czas pokazał, że każda z tych bolączek nie miała racji bytu.

W końcu wzrost nie jest tutaj najważniejszy. Twórcy w bardzo ciekawy sposób pokazali siłę Ant-Mana. Sceny walki, kiedy bohater zmienia swoje rozmiary i bez większych przeszkód pokonuje przeciwników, zasługują na spory podziw. Owszem, łatwość, z jaką Scott radził sobie z trudnościami, była może zbyt przerysowana. Sceny walki z Avengers przyzwyczaiły nas do większej ilości wrogów, większego zagrożenia i większego kopania napastników w odpowiednie części ciała, jednak każda produkcja rządzi się swoimi prawami.

Weźmy pod uwagę, że to pierwszy film o tym superbohaterze. W porównaniu z pierwszym Thorem,Iron-Manem czy Kapitanem Ameryką, Ant-Man prezentuje się całkiem przyzwoicie. Widać, że scenariusz został przemyślany. Może i dostajemy kolejny film o szkoleniu na wielkiego bohatera, ale od czegoś trzeba zacząć.

A powiązanie z Kapitanem Ameryką 3? Jedno jest pewne – miłośnicy doszukiwania się wszelkiego rodzaju crossoverów nie poczują się zawiedzeni. Twórcy stworzyli całkiem udane połączenie pomiędzy tymi dwoma produkcjami. Dodajmy jeszcze do tego drugą scenę po napisach, jedną z najlepszych w filmowym uniwersum, a otrzymamy wątek, którego rozwinięcie już chcemy znać.

Jednym z atutów kinowych obrazów Marvela jest humor. Jeżeli obawiacie się, że w Ant-Manie nie uraczycie zabawnych scen, dialogów, które będzie mogli powtarzać w nerdowskim środowisku czy przerysowanych postaci, możecie odetchnąć – wszystkie te elementy pojawiają się w produkcji. Mamy więc sporą dawkę humoru – już sam trening i bratanie się z mrówkami dostarczają widzowi rozrywki na poziomie.

Ant-Man nie jest może najlepszym filmem o superbohaterze. Miejscami ma się wrażenie, że poszczególne elementy zostały dodane do fabuły na siłę, bohater zbyt łatwo radzi sobie z trudnościami, a głównemu czarnemu charakterowi brakuje iskry innych marvelowskich antagonistów. Jednak to wcale nie oznacza, że nie warto wybrać się na ten obraz, zwłaszcza, że film łączy się w dość widoczny sposób z Civil War.

Katriona

Recenzja ukazana się pierwotnie na stronie Gildii.