17 września 2022

Anna Bikont w Cenie. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie odkrywa przed czytelnikiem prawdziwe oblicze polsko-żydowskiej historii. Gorzka dla wielu prawda o tym, jak były traktowane żydowskie dzieci pod pieczą Polaków może wywołać oburzenie u wielu czytelników, jednak zupełnie niepotrzebnie.

Reportażystka przedstawia same informacje i opisuje szczegółowo prowadzone przez wiele lat dziennikarskie śledztwo. Czy tego chcemy czy też nie, z faktami się nie dyskutuje, trzeba je przyjąć i umieć wyciągnąć z nich moralną naukę. Jedną z nich jest to, by traktować dziecko jako samodzielnie myślącą jednostkę mającą własne zdanie, a nie jak towar, który można nabyć za odpowiednią cenę. Bo tak właśnie byli traktowani wszyscy bohaterowie tych opowieści. Jak towar, którego uczuciami absolutnie nikt się nie interesuje i nie pyta o zdanie, który można przerzucać od rodziny do rodziny, nie dbając o zdrowie psychiczne i ponowną utratę własnej tożsamości.

Tropem zaginionych dzieci

Anna Bikont podąża tropem Lejba Majzelsa, pracownika Centralnego Komitetu Żydów w Polsce, który od maja 1947 do sierpnia 1948 roku kilkadziesiąt razy wyjeżdżał w teren powojennej Polski, by móc odnaleźć i oddać bliskim powierzone Polakom na czas wojny żydowskie dzieci. Przyczynkiem autorki głośnego reportażu My z Jedwabnego staje się zeszyt pozostawiony przez Majzelsa, w którym to szczegółowo opisuje wszystkie detale związane z podróżami i odbytymi rozmowami. Bikont podejmuje się tego samego zadania po blisko siedemdziesięciu latach i na nowo pobudza do życia wspomnienia, o jakich wielu rozmówców wolałoby zapomnieć.

Opisana na kartach reportażu ciężka praca Lejbsa Majzelsa stanowi jedynie niewielki wycinek tego, co działo się po wojnie z dziećmi pochodzenia żydowskiego. Był on pracownikiem jednej z wielu organizacji, które starały się z powrotem odzyskać powierzone nie-Żydom dzieci i przywrócenia ich do żydowskich rodzin, zarówno tych bliższych, jak i dalszych. Tego typu działań podejmowały się organizacje syjonistyczne, lewicujące, jak i prawicowe – jednym słowem wszyscy robili co tylko w ich mocy, by na nowo odzyskać zaginionych krewnych. A to miało swoją cenę. Bardzo wartościowy jest obraz, jaki się wyłania w kwestii relacji Polski Ludowej a Żydów w drugiej połowie lat 40., stosunku władzy do masowych wyjazdów młodzieży z kraju, a także tego, co działo się w latach 50. i 60.

Jak wskazuje sam tytuł, historie opisane na kartach reportażu koncentrują się na cenie, jaką musiałby ponieść nie tylko dzieci, które przeżyły okres II wojny światowej, ale także ich tymczasowi opiekunowie, jak i partie żydowskie decydujące o dalszych losach dziecka. Jeśli udało im się odkupić dziecko (tak, odkupić, bowiem mało kto decydował się na darmowe oddanie żydowskiego dziecka lub też wystawiano rachunek za jego utrzymanie), to w zależności od organizacji zajmującej się tego typu procedurami, mogło ono trafić do kibucu w Izraelu, tymczasowego domu dziecka lub też bezpośrednio do dalszej rodziny. Według Centralnego Komitetu Żydów w Polsce ocaleni powinni zostać w kraju, w którym się urodzili, niemniej jak pokazuje śledztwo Bikont, wielu z nich wybyło na stałe z Polski i już nigdy do niej nie wróciło.

Ile kosztuje ludzkie życie?

Wbrew stereotypowym poglądom, iż Polacy dobrowolnie i w ramach chrześcijańskiego miłosierdzia opiekowali się powierzonymi im żydowskimi dziećmi okazuje się, że większość opiekunów, w mniej lub bardziej jawny sposób, żądała pieniędzy za opiekę. Cena za życie żydowskiego dziecka była nieokreślona. Jedni wyliczali symbolicznie, ile kosztowało ich jedzenie i ubranie, inni zaś byli żądni niebotycznych jak na ówczesne czasy sum. Niektórym zabrakło pieniędzy pozostawionych przez żydowskich rodziców i czym prędzej pozbywali się niemile widzianego mieszkańca domu, a inni nie chcieli niczego prócz możliwości zatrzymania dziecka u siebie (bo je pokochali lub też dziecko dziedziczyło ogromny majątek i wizja wzbogacenia się była zbyt kusząca, by się jej dobrowolnie zrzec). W książce Bikont znajdujemy wiele różnorodnych postaw, niemniej nie spotkamy zbyt wielu przykładów bezinteresownego oddania podopiecznego.

Wielu czytelników w internetowych recenzjach zarzuca autorce, iż ma otwarcie wrogi stosunek do Polaków, co ma rzekomo wynikach z braku szczerych intencji pomocy oraz niejednokrotnie jej odmowy, nie wspominając o antysemityzmie. A ten był i jest obecny w naszym narodzie, przybierając różne odcienie i nakładając różnorodne maski. Niestety, wielu Polaków swoją wiedzę czerpie jedynie polskojęzycznych relacji i lektury, tworzących często stronniczy obraz, co skutkuje błędnym odbiorem omawianej pozycji.

Ten, kto sięgnie do źródeł żydowskich, tj. spisanych w języku jidysz, ujrzy, jak bardzo mogą różnić się relacje dwóch osób dotyczących tego samego wydarzenia. W tym miejscu polecam lekturę przetłumaczonego z języka jidysz reportażu Mordechaja Canina podróżującego po powojennej Polsce Żyda udającego brytyjskiego dziennikarza. Przez ruiny i zgliszcza Podróż po stu zgładzonych gminach żydowskich w Polsce to lektura przerażająca, burząca wszelkie stereotypy i łamiąca wszelkie wyobrażenia o nas jako narodzie. Część czytelników odrzuca najlepiej udokumentowane ustalenia Bikont, co w tym przypadku wydaje się zupełnie niezrozumiałe.

Moim zdaniem w Cenie. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie nie ma odgórnie narzuconych tez ani stosowanych ocen i przemywanych prawd moralnych. Wiele za to uświadamiających historii i zachowań po obu stronach sporu, często zaskakujących, bulwersujących i dla nas, współczesnych czytelników, niezrozumiałych. Nic nie jest czarno-białe ani zero-jedynkowe i z wieloma prawdami i faktami historycznymi trzeba się po prostu zmierzyć zamiast zwyczajnie im zaprzeczać, dalej żyjąc we własnej informacyjnej bańce.

Pozycja ważna i potrzebna naszemu pokoleniu

Nie ulega wątpliwości, iż reportaż Anny Bikont to pozycja ważna i bardzo potrzebna na rynku czytelniczym. Jako jedna z niewielu dotyka problematyki żydowskich dzieci uratowanych z Szoa. I chociaż we lwiej części książki jest wyraźnie zaznaczone, że Polacy bezprecedensowo brali pieniądze za przetrzymywanie dzieci i czerpali niejednokrotnie z nich zyski, a czyste i bezinteresowne zachowania należały do wyjątków niż do reguły, to wiele osób zapomina, iż dotyczy to konkretnej listy ocalałych. Autorka nie ocenia, lecz przedstawia konkretną historię konkretnych ludzi, tych samych, za którymi podążał Lejb Majzels.

Podobnie jak jej poprzednich, tak i Anna Bikont odbyła wiele podróży po Polsce i za granicą w poszukiwaniu śladów bohaterów, by móc osobiście (lub ich rodzinami) porozmawiać. Uruchomiła siatki kontaktów, przygotowała się pod względem merytorycznym, o czym świadczy bogata bibliografia, a także przytoczone rozmowy z wieloma osobistościami świata nauki.

Książkę czyta się powoli, wiele tu nazwisk i faktów historycznych, których nie sposób szybko przyswoić. Czasami też przerwę w lekturze wymusza czyjaś historia, a konkretnie uczucia, jakie wywołuje w odbiorcy. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie zmusza do refleksji nie tylko nad tym, co działo się ponad 70 lat temu, ale także nad tym, że część polskiego społeczeństwa nadal nie chce o tym wiedzieć. A wszystko ma swoją cenę, nawet głęboko skrywana prawda o naszym narodzie.

Pozostałe reportaże od Wydawnictwa Czarnego

Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk (Ola Synowiec)

Kocie chrzciny. Lato i zima w Finlandii (Małgorzata Sidz)

Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce (Aneta Pawłowska-Krać)

Pattyczak

Tytuł: Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie

Autor: Anna Bikont

Wydawnictwo: Czarne

Data i miejsce wydania: 23/02/2022, Wołowiec

Oprawa: twarda

 Wydanie: I

Liczba stron: 463

ISBN: 978-83-8191-409-3

Podsumowanie

  • 9/10
    Fabuła
  • 9/10
    Stylistyka
  • 9/10
    Wydanie

Zalety

  • rzetelne śledztwo dziennikarskie
  • różnorodne historie ocalonych dzieci i ich dalszych losów
  • prawdziwy obraz relacji polsko-żydowskich

Wady

  • brak